Trzy
następne dni minęły w takim samym schemacie. Od rana do wieczora
razem z Ayako studiowaliśmy i segregowaliśmy dokumenty wszystkich
żołnierzy, a że wojska było pięć tysięcy to wiązało się z
tym trochę pracy. Na szczęście nie było tak źle, ponieważ
dokumentacje Wioski Lodu były bardzo ładnie uporządkowane. Po
papierkowej robocie, wieczorem braliśmy się za trening bojowy
Ayako, apotem zajmowaliśmy się sobą. Postanowiłem posegregować
nasze siły zbrojne według następujących kategorii: 1. Ninja
biegli w technikach dystansowych 2. Ninja biegli w walkach w zwarciu
3. Medycy 4. Cywile. Po uporządkowaniu, rozkład sił wyszedł mi
następujący: 500 ninja dystansowych, 2000 ninja walczących w
zwarciu, 500 medyków, 2000 mieszczan. A dowództwo miało wyglądać
następująco:
1.
Dywizja No Sabaku Temari – 500 ninj dystansowych.
2.
Dywizja Uchiha Sasuke – 1000 ninj walczących w zwarciu, 1000
cywilów.
3.
(Moja) Dywizja Nara Shikamaru - 1000 ninj walczących w zwarciu, 1000
cywilów.
4.
Wsparcie medyczne Junji'ego, brata Ayako – 500 ninj medycznych.
Dziesięć
osób stanowiła patrol, na czele z patrolowym odpowiedzialnym za
grupę. Dziesięciu takich patrolowych tworzyło oddział dowodzenia
na czele którego stał jeden dowódca. I dowódcy podlegali już
bezpośrednio pod głównodowodzących czyli de facto mnie, Temari,
Sasuke i Junji'ego. Podsumowując: ja głównodowodzący wydaję
rozkaz dowódcą, oni przekazują je patrolowym, a patrolowi razem ze
swoją małą drużyną robią to co powiedziałem. Oczywiście
musiałem najpierw wyłonić najlepszych dowódców i połączyć
grupy tak, aby ci ludzie mieli ze sobą coś wspólnego. Wszyscy
dowódcy byli Jōninami, w oddziale patrolowych też większość
była najwyższego stopnia, ale zdarzali się też Chūnini.
Pocieszałem się jednak, że to dobrze, że nie muszę pracować z
Geninami. Przy ustalaniu członków należących do patroli starałem
się, aby ta dziesiątka tworząca patrol miała ze sobą coś
wspólnego. Cokolwiek: aby byli kolegami, albo mieli jakąś swoją
przeszłość w jednej drużynie, żeby chociaż byli ze sobą na
jakiejś misji, cokolwiek, aby to nie byłą dwójka ludzi, która
przez przypadek będzie musiała walczyć ramię w ramię. Na
szczęście jakoś mi się to udało, a nawet udało mi się, aby w
prawię każdym patrolu znalazł się ninja z technikami
komunikacyjnymi. Wszystko przedstawiało się ładnie. Niestety wciąż
nie miałem planu na bitwę. Nic nie przychodziło mi do głowy.
Starałem się jakoś odświeżyć mój umysł, ponieważ ciągłe
patrzenie na mapę, która znałem już na pamięć w ogóle mi nie
pomagało. Próbowałem wielu rzeczy. Rozmyślenia w samotności,
rozmyślenia w towarzystwie, spacery z kimś, samemu, nawet
próbowałem medytacji, ale wciąż nie udało mi się nic wymyślić.
Wiedziałem, że gdzieś jest ten kluczowy szczegół, którego nie
mogłem znaleźć. Kiedy Aikage pytał mnie jak idą postępy w
układaniu taktyki to zawstydzony i zły odpowiadałem, że nic się
nie rusza, co nie napawało go optymizmem. Miałem szczęście, że
podczas spotkań z moimi dowódcami ci nie będą pytać się o
strategię, bo spaliłbym się ze wstydu, gdybym musiał odpowiedzieć
„Nie mam pojęcia”. Po dostarczeniu dokumentacji drużyn,
zaleciłem Aikage, aby od teraz ludzie wyruszali na patrol w takich
grupach jak ustaliłem, w celu lepszego poznania siebie nawzajem co
na pewno nie zaszkodzi im podczas bitwy. Głównodowodzącym , czyli
Junji'emu, Temari i Sasuke zaleciłem codziennie spotykać się ze
swoim dowództwem i rozmawiać z nimi na temat nadchodzącej bitwy,
rozwiewać ich wszelkie zaniepokojenia, wątpliwości i ogólnie, aby
trochę się nawzajem poznali. Ja oczywiście robiłem to samo.
Podczas naszych krótkich rozmów dostawałem wiele pytań odnoście
„Jak to jest być na bitwie? Jak to uczucie, gdy to i to, a co się
czuję gdy to i tamto?” Starałem się udzielać jak najbardziej
wyczerpujących odpowiedzi i wydaję mi się, że udawało mi się to
w stu procentach.
***
To
była czwarta noc. Jakieś półgodziny temu razem z Ayako
skończyliśmy się kochać. Kręcona brunetka zdążyła już
zasnąć. Ja niestety nie mogłem. Gdzie nie byłem to po głowie
chodziło mi jedno słowo „taktyka”. Najbardziej żałowałem, że
to jest tylko jedno słowo, a nie coś bardziej złożonego, co
taktykę by przypominało. Podniosłem się z łóżka i spojrzałem
za okno. Było strasznie ciemno, żadna z latarń nie oświetlała
ulicy, na którą miałem widok. Zresztą, po co komu światło w
środku nocy? Ayako przekręciła się i po chwili mozolnie otworzyła
oczy.
-
Nie śpisz? - Zapytała ziewając.
-
Na to wygląda – westchnąłem.
-
Wciąż nic nie wymyśliłeś, zgadłam?
-
Trafiłaś w dziesiątkę – powiedziałem z przekąsem. Oplotła
moją klatkę i pociągnęła mnie w dół. Podłożyłem jej rękę
pod głowę i leżeliśmy tak chwilę w ciszy.
-
Może postaraj się rozmyślać na głos – zaproponowała. - Może
to ci trochę pomoże.
-
Dobra – westchnąłem po chwili zastanowienia. - Wioska Lodu
pośrodku, na północy góra, na zachodzie jezioro. Siły wroga
sześć tysięcy. Nasze siły pięć tysięcy. Wróg zajmuję pozycję
za górami i nad jeziorem. Nie mamy pojęcia w jakim stosunku, bo
wydział wywiadowczy ssie! - Warknąłem zdenerwowany, a brunetka
zatkała mi usta pocałunkiem co nieco mnie uspokoiło.
-
Nie wiemy ile wojska znajduję się w górach, a ile nad jeziorem –
powtórzyła po mnie. - Co dalej?
-
Z nad jeziora do Wioski Lodu jest bardzo blisko, więc mogą szybko
przystąpić do ataku na osadę, a w górach mają przewagę tego, że
mogą nas wykończać technikami dystansowymi z powietrza. Z jakiegoś
powodu nie atakują nas tak jakby na coś czekali. Normalnie,
wykorzystano by przewagę czasu, a oni dają nam się uzbroić i
przygotować. – powiedziałem i po chwili znowu się lekko
uniosłem. - Powtarzam to sobie po raz setny raz i nic z tego nie
wynika. To bez sensu.
-
Dobra, więc jeśli już powiedziałeś wszystko to trzeba pomyśleć
nad wariantami. Widzę pięć. Pierwsze to posłań po dwa i pół
tysiąca ludzi nad jezioro i w góry.
-
Jeśli mamy rozpatrywać jakiekolwiek warianty to musimy jeszcze
założyć ile ludzi znajduję się w górach, a ilu nad wodą. Jeśli
ich siły byłyby też rozmieszczone równomiernie to wtedy
przegrywamy. W górach wykorzystują rzeźbę terenu i liczebność,
szybko wykańczają naszych i posyłają posiłki nad jezioro, które
w sumie i bez posiłków mogłoby się obejść – przerwałem mój
wywód, ale Ayako spojrzała na mnie zachęcająco. - Jeśli byłoby
tak, że większe oddziały mają w górach, a mniejsze nad jeziorem
to wtedy oni szybko wykończą nas w górach, a my ich nad jeziorem.
Potem mamy mało ludzi i nieważne jakbyśmy nie poszli na nich w
góry to i tak nas powybijają przewagą liczebną – westchnąłem,
a Ayako znów na mnie spojrzała. - Ostatnie założenie to takie, że
mają większość swoich sił nad jeziorem i mniej w górach. Wtedy
nasze wojsko nad jeziorem się roztopi w mgnieniu oka, a w górach
będą się długo utrzymywać, ponieważ mają przewagę rzeźby
terenu.
-
Więc odpada – brunetka się zamyśliła. - A co jeśli większość
naszej armii poszłaby nad jezioro?
-
Słaby pomysł. Jeśli mają równy stosunek sił w tych dwóch
miejscach to przegramy. Jeśli mają więcej ludzi nad jeziorem niż
w górach to nawet nie będę rozpatrywał tego przypadku, ponieważ
opiera się on zbyt bardzo na szczęściu. Bitwy i wojny to chłodna
matematyka. No dobra, a jeśli mieliby jednak więcej armii w górach
to też przegramy. Jeśli nie rozumiesz to pomyśl nad tym przez
chwilę – uniosła oczy na sekundę ku sufitowi i znowu spojrzała
na mnie.
-
Rozumiem, odpada. Trzeci wariant: olanie gór i pójście nad
jezioro?
-
Przewaga rzeźby terenu, pamiętasz? Przegramy – powiedziałem
lekko pukając ją w czoło i akcentując wolno każde słowo. -
Wybijemy lud nad jeziorem i przegramy w górach.
-
Dobra. To kolejny przypadek mamy z głowy. A co jeśli poszlibyśmy
tylko w góry? - Zapytała zamyślona. Prawdopodobnie chciała
wymyślić rozwiązanie zanim ja się odezwę, ale niestety jej się
to nie udało.
-
Wtedy przystąpią na atak na wioskę. Chyba najgorszy pomysł z
możliwych. Jeszcze coś?
-
Ostatni. Piąty. Mniejszy oddział idzie nad jezioro, a większy w
góry.
-
Jeśli jest ich po równo w obu miejscach to przegramy. Jeśli jest
ich więcej w górach to przegramy, nawet jak jest ich więcej nad
jeziorem to też przegramy. Rzeźba terenu... - westchnąłem i
zamknąłem oczy. - Ten teren mnie dobije. Oni mają tak duży profit
z powodu tego, że siedzą w górach. Plus muszą mieć jakiegoś asa
w rękawie, tak to już by dawno zaatakowali twoją wioskę.
-
Wydaję mi się, że – wtuliła się w moją klatkę piersiową. -
Ich największym asem jest to, że ty myślisz, że mają asa.
-
Ich największym asem jest to, że myślę, że mają asa... –
powtórzyłem powoli i cicho. - Że mają asa...To genialne! -
Wstałem z łóżka.
-
Co jest genialne? - Zapytała z uśmiechem.
-
Chyba już wiem o co chodzi – powiedziałem całując ją. - Muszę
jeszcze to potwierdzić – zacząłem się ubierać.
-
Co potwierdzić? Gdzie idziesz? - Zapytała.
-
Idę po Sasuke, potem do Aikage, mam nadzieję, że mnie nie ochrzani
za budzenie go w środku nocy, a potem będę musiał coś
potwierdzić nad jeziorem, a do tego potrzebuję oczy Sasuke -
rzuciłem na odchodne.
***
Natarczywie
pukałem w drzwi Sasuke.
-
Wstawaj Sasuke!
-
Co jest? Wiesz, która jest godzina? - Zapytał po otwarciu drzwi i
po przetarciu oczu.
-
Chodzi o bitwę – powiedziałem z uśmiechem.
-
Co zaczęło się?! - Zapytał i złapał szybko za miecz.
-
Nie, nie o to chodzi. Chyba wiem o co chodzi w tej bitwie. Jeśli
moje przypuszczenia się potwierdzą to wiem jak w banalny sposób
ich pokonać.
-
Jak rozumiem potrzebujesz mnie, aby to potwierdzić? - Powiedział
zaczynając się ubierać.
-
Tak, ale najpierw musimy iść do Aikage.
***
-
Ty pukaj – powiedziałem.
-
Nie, ty – kazał Sasuke.
-
Kamień, papier, nożyce? - Zapytałem.
-
Dobra – westchnął. - Raz, dwa, trzy kurde... - Sasuke jako
przegrany zaczął delikatnie pukać w drzwi domu Aikage.
-
Stary, to go nigdy nie obudzi. Pukaj mocniej – Uchiha wykonał moje
polecenie i po chwili można było usłyszeć ciężki chód władcy
Wioski Lodu. Niestety wraz z chodem można było usłyszeć duszone
przekleństwa.
-
Czego?! - Warknął na nas Aikage nie otworzywszy jeszcze do końca
drzwi.
-
Proszę pana – ukłoniłem się lekko. - Chyba udało mi się
wymyślić jak powinny wyglądać nasze działania podczas bitwy, ale
niestety muszę najpierw coś z panem skonsultować.
-
No dobra – westchnął zły. - Jeśli tu chodzi o dobry przebieg
bitwy to zostaje wam wybaczone obudzenie mnie w środku nocy.
Konsultuj pan, panie Nara.
-
Skąd wiemy, że jednostki wroga są nad jeziorem i w górach?
-
Nasz wydział wywiadowczy potwierdził dużą ilość nieprzyjaciół
w górach, a co do jeziora to nie mogli podejść wystarczająco
blisko, ponieważ fort naszych wrogów jest w takim miejscu za
jeziorem, że nie można do niego w żaden sposób podejść, no
przynajmniej nie tak, żeby być niezauważonym, ale z raportów
wynika, że było widać paru strażników patrolujących fort.
-
Czy jest to pewne, że nie było to żadne genjutsu? - Zapytałem
szybko jak tylko skończył swoją wypowiedz.
-
Tak, wysłaliśmy naszego specjalistę od genjutsu, które
potwierdził, że na terenie fortu nie jest używana żadna technika
kontroli umysłu.
-
Jest jeszcze jedna możliwość – mruknąłem. - Dziękuję bardzo
za konsultację proszę pana. Razem z Sasuke musimy jeszcze coś
zobaczyć. Pana wypowiedz odebrała mi trochę pewności siebie, ale
chyba jednak wiem w co bawią się przeciwnicy.
***
Zapach
świerku przestawał już powoli wprawiać mnie w euforie, ponieważ
moje nozdrza zaczynały się do niego przyzwyczajać. Razem z Sasuke
leżeliśmy pod wyżej wymienionym drzewem. Było pewne, że nikt nas
nie widzi. Byliśmy bardzo dobrze ukryci pod rozłożystymi
gałęziami. Kilka metrów przed nami było widać jezioro, a zaraz
za nim fort. Fort było dość duży, miał wysokie mury, zrobione z
drewnianych pali. Nieźle się tu zadomowili. W środku było widać
kilka budynków, które najprawdopodobniej należały do generałów
i innych osób o podobnie wysokiej randze. Reszta ich żołnierzy nie
miała tyle szczęścia i musiała się zadowolić wspólnym spaniem
z innymi w namiotach. Na murach palisady widziałem kilku strażników
patrolujących teren. Na tyle na ile mur mi pozwalał widziałem
również kilka osób w środku, które robiły różne rzeczy. Jedni
rozmawiali, drudzy tylko przechodzili.
-
Dobra, powiesz mi w końcu po co tu jesteśmy? - Zapytał Sasuke.
-
Musimy coś ustalić – powiedziałem.
-
Wiem tyle od długiego czasu, ale słowo „coś” mówi mi wszystko
i nic.
-
Obserwowałeś fort?
-
Robimy to od jakiejś godziny, więc to głupie pytanie –
stwierdził Sasuke.
-
To może inne. Zauważyłeś coś niepokojącego?
-
Nie – odpowiedział krótko. - A co miałem zauważyć?
-
Wszystko to co jesteśmy wstanie zauważyć stąd działa według
tego samego schematu. O zobacz. Zawsze z tej alejki ktoś wychodzi i
spotyka przy studni drugą osobę, z którą gada przez dziesięć
sekund i wchodzi do tej samej alejki, z której wyszedł.
-
Bzdury – skwitował Sasuke.
-
osiem, dziewięć, dziesięć – człowiek, o którym mówiłem
właśnie skończył rozmawiać i wszedł do alejki, którą
wcześniej wskazałem. - A ten strażnik – wskazałem faceta na
murach. - Jak dojdzie do krawędzi to zacznie się bawić kunaiem, a
jak skończy to splunie przez palisadę – stało się dokładnie to
co mówiłem.
-
Rzeczywiście, masz rację – powiedział zdumiony Uchiha. -
Genjutsu?
-
Właśnie to chce ustalić. Miałem nadzieję, że twój Sharingan
nam pomoże – Sasuke zamknął oczy, skupił się i po otwarciu,
jego gałki były już czerwone, a wokół źrenicy widniały trzy
czarne łezki. Studiował dokładnie otoczenie gdy nagle przeszedł
go jakiś dziwny dreszcz.
-
Niemożliwe...
-
Co jest niemożliwe? - Zapytałem nie mogąc się doczekać
odpowiedzi.
-
W środku jest tylko jedna żywa osoba.
-
Więc jednak genjustu?
-
Nie, to marionetkarz. Kiedy spojrzałem na fort to zobaczyłem masę
niebieskich nitek czakry. Koleś steruje dwudziestoma marionetkami
naraz i odstawia cały czas spektakl, a potencjalni obserwatorzy
myślą, że w forcie rzeczywiście znajdują się ludzie.
-
Sprytne...dobra zabierajmy się stąd.
Po
przebyciu odpowiedniej odległości od jezioro, Sasuke nie w jego
stylu zaczął rozmowę. Mówię nie w jego stylu, bo on praktycznie
nie zaczynał rozmów.
-
Więc...po tym co się dowiedzieliśmy masz już taktykę? - Zahaczył
o temat.
-
Tak, ale przedstawię wam ją dziś popołudniu na odprawie. Muszę
ją jeszcze uporządkować w stu procentach w głowię – zapanowała
cisza, tak jakby Sasuke zbierał myśli.
-
Wiesz...jeśli coś się dzieję to zawsze możesz mi powiedzieć.
Jestem tu, stary.
-
Do czego pijesz?
-
Do ciebie i tej dziewczyny.
-
To już tyle osób wie?
-
Parę na pewno – podsumował i znowu zapanowała cisza.
-
Temari?
-
O nią właśnie mi chodzi – klasnął Sasuke. - Nie sądzisz, że
to trochę nie w porządku kochać z jakąś kobietą, kiedy ta która
naprawdę kochasz znajduję się parę pokoi dalej?
-
Nic mnie nie łączy z Temari – uciąłem. - Wiesz dobrze z jakimi
problemy się teraz borykam. Muszę się komuś wygadać –
wytknąłem mu. - I nie mogę liczyć na ciebie, bo to nie jest w
stylu faceta, aby się żalić w taki sposób drugiemu facetowi, a do
Temari nie mogę pójść z oczywistych powodów. Starczy chyba nam
tej rozmowy.
Rozstałem
się z Sasuke przy naszych kwaterach. Wszedłem do mojego pokoju,
rozebrałem się do spania mimo tego, że zaraz miało świtać.
Chciałem się położyć koło Ayako tak, aby ta się nie obudziła.
Niestety ten plan mi nie wyszedł. Tylko usiadłem na materacu, a ta
już przywarła do mojego boku, pocałowała i zaczęła
przesłuchanie. Po opowiedzeniu historii gdzie byłem i co robiłem
zaczęła się kolejna seria pytań.
-
A więc tam były marionetki i przez to nasz wydział myślał, że
tam naprawdę stacjonuje jakiś oddział?
-
Na to wychodzi.
-
Jak na to wpadłeś?
-
Ty mi pomogłaś. Ponieważ cały czas myślałem jak rozdzielić
odpowiednio siły. Ale kiedy powiedziałaś, że „ich największym
asem jest to, że ja myślę, że mają asa” to zacząłem się
zastanawiać: A co jeśli oni chcą, żebyśmy rozdzielili siły?
Dlatego udałem się do Aikage, aby upewnić się czy moje
podejrzenia mogą być słuszne. Po jego wypowiedziach, byłem prawie
pewien, że oddziały nad jeziorem muszą być jakieś oszukane.
-
Więc masz taktykę?
-
Tak – powiedziałem wesoły. - Ale teraz muszę się trochę
zdrzemnąć przed tym jak przedstawię ją na odprawię. Dobranoc –
dziewczyna nie odpowiedziała. Przez kilka minut panowała cisza.
Objęła mnie.
-
To co chcesz zrobić po powrocie do wioski na pewno będzie dla
ciebie bardzo ciężkie – zaczęła. - Po co to wszystko?
-
Mówiłem ci o tym. Zrobię to dlatego, aby pomścić moją siostrę.
-
To nie zwróci jej życia. A ty tylko wyrządzisz krzywdę sobie i
osobą, którym na tobie zależy.
-
Powiedz prosto z mostu o co ci chodzi. Mam dość obchodzenia tematów
po dzisiejszym dniu.
-
Chodzi mi o to: nie lepiej zapomnieć o przeszłości i budować
teraźniejszość, z osobą którą kochasz?
-
To wciąż nie jest pytanie, które chciałaś mi zadać, mam rację?
Mam rację, widzę to w twoich oczach. Zadasz je? Czy będziemy się
jeszcze bawić?
-
Nie kochasz mnie, prawda? Jestem tylko chwilową odskocznią, osobą
której potrzebujesz na ten aktualny moment, do której nic nie
czujesz. Chciałeś się po prostu wygadać, a nie możesz tego
zrobić z osobą, którą prawdziwie kochasz. Z tą blondynką, na
którą tak patrzysz. Najbardziej boli cię to, że po powrocie do
wioski to ona będzie tą, która najbardziej przez ciebie cierpi.
-
Masz rację. Nie kocham cię. Przepraszam, że cię wykorzystałem.
-
Nie masz mnie za co przepraszać. Ty też jesteś moją chwilową
odskocznią. Prawdopodobnie zginę na wojnie – powiedziała wstając
i opierając się o ścianę pod oknem. - Chciałam po prostu poczuć
się kochana przed śmiercią.
-
Zabraniam umierać mojej zastępczyni – otarłem jej pojedyncza łzę
ściekającą policzkiem.
-
Czy właśnie zostałam zastępcą głównodowodzącego? - Spytała
pociągając nosem.
-
Dokładnie Ayako, dokładnie – powiedziałem z uśmiechem.
Od Autora: Wow, postarałem się i udało mi się dodać szybko rozdział. Ciekawe czy zorientowaliście się, że w całym rozdziale nie pojawia się Temari (przynajmniej ciałem, bo jest o niej mowa). Mam nadzieje, że się podobało ;)
0 komentarze:
Prześlij komentarz