piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział XVIII

Trzy następne dni minęły w takim samym schemacie. Od rana do wieczora razem z Ayako studiowaliśmy i segregowaliśmy dokumenty wszystkich żołnierzy, a że wojska było pięć tysięcy to wiązało się z tym trochę pracy. Na szczęście nie było tak źle, ponieważ dokumentacje Wioski Lodu były bardzo ładnie uporządkowane. Po papierkowej robocie, wieczorem braliśmy się za trening bojowy Ayako, apotem zajmowaliśmy się sobą. Postanowiłem posegregować nasze siły zbrojne według następujących kategorii: 1. Ninja biegli w technikach dystansowych 2. Ninja biegli w walkach w zwarciu 3. Medycy 4. Cywile. Po uporządkowaniu, rozkład sił wyszedł mi następujący: 500 ninja dystansowych, 2000 ninja walczących w zwarciu, 500 medyków, 2000 mieszczan. A dowództwo miało wyglądać następująco:
1. Dywizja No Sabaku Temari – 500 ninj dystansowych.
2. Dywizja Uchiha Sasuke – 1000 ninj walczących w zwarciu, 1000 cywilów.
3. (Moja) Dywizja Nara Shikamaru - 1000 ninj walczących w zwarciu, 1000 cywilów.
4. Wsparcie medyczne Junji'ego, brata Ayako – 500 ninj medycznych.
Dziesięć osób stanowiła patrol, na czele z patrolowym odpowiedzialnym za grupę. Dziesięciu takich patrolowych tworzyło oddział dowodzenia na czele którego stał jeden dowódca. I dowódcy podlegali już bezpośrednio pod głównodowodzących czyli de facto mnie, Temari, Sasuke i Junji'ego. Podsumowując: ja głównodowodzący wydaję rozkaz dowódcą, oni przekazują je patrolowym, a patrolowi razem ze swoją małą drużyną robią to co powiedziałem. Oczywiście musiałem najpierw wyłonić najlepszych dowódców i połączyć grupy tak, aby ci ludzie mieli ze sobą coś wspólnego. Wszyscy dowódcy byli Jōninami, w oddziale patrolowych też większość była najwyższego stopnia, ale zdarzali się też Chūnini. Pocieszałem się jednak, że to dobrze, że nie muszę pracować z Geninami. Przy ustalaniu członków należących do patroli starałem się, aby ta dziesiątka tworząca patrol miała ze sobą coś wspólnego. Cokolwiek: aby byli kolegami, albo mieli jakąś swoją przeszłość w jednej drużynie, żeby chociaż byli ze sobą na jakiejś misji, cokolwiek, aby to nie byłą dwójka ludzi, która przez przypadek będzie musiała walczyć ramię w ramię. Na szczęście jakoś mi się to udało, a nawet udało mi się, aby w prawię każdym patrolu znalazł się ninja z technikami komunikacyjnymi. Wszystko przedstawiało się ładnie. Niestety wciąż nie miałem planu na bitwę. Nic nie przychodziło mi do głowy. Starałem się jakoś odświeżyć mój umysł, ponieważ ciągłe patrzenie na mapę, która znałem już na pamięć w ogóle mi nie pomagało. Próbowałem wielu rzeczy. Rozmyślenia w samotności, rozmyślenia w towarzystwie, spacery z kimś, samemu, nawet próbowałem medytacji, ale wciąż nie udało mi się nic wymyślić. Wiedziałem, że gdzieś jest ten kluczowy szczegół, którego nie mogłem znaleźć. Kiedy Aikage pytał mnie jak idą postępy w układaniu taktyki to zawstydzony i zły odpowiadałem, że nic się nie rusza, co nie napawało go optymizmem. Miałem szczęście, że podczas spotkań z moimi dowódcami ci nie będą pytać się o strategię, bo spaliłbym się ze wstydu, gdybym musiał odpowiedzieć „Nie mam pojęcia”. Po dostarczeniu dokumentacji drużyn, zaleciłem Aikage, aby od teraz ludzie wyruszali na patrol w takich grupach jak ustaliłem, w celu lepszego poznania siebie nawzajem co na pewno nie zaszkodzi im podczas bitwy. Głównodowodzącym , czyli Junji'emu, Temari i Sasuke zaleciłem codziennie spotykać się ze swoim dowództwem i rozmawiać z nimi na temat nadchodzącej bitwy, rozwiewać ich wszelkie zaniepokojenia, wątpliwości i ogólnie, aby trochę się nawzajem poznali. Ja oczywiście robiłem to samo. Podczas naszych krótkich rozmów dostawałem wiele pytań odnoście „Jak to jest być na bitwie? Jak to uczucie, gdy to i to, a co się czuję gdy to i tamto?” Starałem się udzielać jak najbardziej wyczerpujących odpowiedzi i wydaję mi się, że udawało mi się to w stu procentach.
***
To była czwarta noc. Jakieś półgodziny temu razem z Ayako skończyliśmy się kochać. Kręcona brunetka zdążyła już zasnąć. Ja niestety nie mogłem. Gdzie nie byłem to po głowie chodziło mi jedno słowo „taktyka”. Najbardziej żałowałem, że to jest tylko jedno słowo, a nie coś bardziej złożonego, co taktykę by przypominało. Podniosłem się z łóżka i spojrzałem za okno. Było strasznie ciemno, żadna z latarń nie oświetlała ulicy, na którą miałem widok. Zresztą, po co komu światło w środku nocy? Ayako przekręciła się i po chwili mozolnie otworzyła oczy.
- Nie śpisz? - Zapytała ziewając.
- Na to wygląda – westchnąłem.
- Wciąż nic nie wymyśliłeś, zgadłam?
- Trafiłaś w dziesiątkę – powiedziałem z przekąsem. Oplotła moją klatkę i pociągnęła mnie w dół. Podłożyłem jej rękę pod głowę i leżeliśmy tak chwilę w ciszy.
- Może postaraj się rozmyślać na głos – zaproponowała. - Może to ci trochę pomoże.
- Dobra – westchnąłem po chwili zastanowienia. - Wioska Lodu pośrodku, na północy góra, na zachodzie jezioro. Siły wroga sześć tysięcy. Nasze siły pięć tysięcy. Wróg zajmuję pozycję za górami i nad jeziorem. Nie mamy pojęcia w jakim stosunku, bo wydział wywiadowczy ssie! - Warknąłem zdenerwowany, a brunetka zatkała mi usta pocałunkiem co nieco mnie uspokoiło.
- Nie wiemy ile wojska znajduję się w górach, a ile nad jeziorem – powtórzyła po mnie. - Co dalej?
- Z nad jeziora do Wioski Lodu jest bardzo blisko, więc mogą szybko przystąpić do ataku na osadę, a w górach mają przewagę tego, że mogą nas wykończać technikami dystansowymi z powietrza. Z jakiegoś powodu nie atakują nas tak jakby na coś czekali. Normalnie, wykorzystano by przewagę czasu, a oni dają nam się uzbroić i przygotować. – powiedziałem i po chwili znowu się lekko uniosłem. - Powtarzam to sobie po raz setny raz i nic z tego nie wynika. To bez sensu.
- Dobra, więc jeśli już powiedziałeś wszystko to trzeba pomyśleć nad wariantami. Widzę pięć. Pierwsze to posłań po dwa i pół tysiąca ludzi nad jezioro i w góry.
- Jeśli mamy rozpatrywać jakiekolwiek warianty to musimy jeszcze założyć ile ludzi znajduję się w górach, a ilu nad wodą. Jeśli ich siły byłyby też rozmieszczone równomiernie to wtedy przegrywamy. W górach wykorzystują rzeźbę terenu i liczebność, szybko wykańczają naszych i posyłają posiłki nad jezioro, które w sumie i bez posiłków mogłoby się obejść – przerwałem mój wywód, ale Ayako spojrzała na mnie zachęcająco. - Jeśli byłoby tak, że większe oddziały mają w górach, a mniejsze nad jeziorem to wtedy oni szybko wykończą nas w górach, a my ich nad jeziorem. Potem mamy mało ludzi i nieważne jakbyśmy nie poszli na nich w góry to i tak nas powybijają przewagą liczebną – westchnąłem, a Ayako znów na mnie spojrzała. - Ostatnie założenie to takie, że mają większość swoich sił nad jeziorem i mniej w górach. Wtedy nasze wojsko nad jeziorem się roztopi w mgnieniu oka, a w górach będą się długo utrzymywać, ponieważ mają przewagę rzeźby terenu.
- Więc odpada – brunetka się zamyśliła. - A co jeśli większość naszej armii poszłaby nad jezioro?
- Słaby pomysł. Jeśli mają równy stosunek sił w tych dwóch miejscach to przegramy. Jeśli mają więcej ludzi nad jeziorem niż w górach to nawet nie będę rozpatrywał tego przypadku, ponieważ opiera się on zbyt bardzo na szczęściu. Bitwy i wojny to chłodna matematyka. No dobra, a jeśli mieliby jednak więcej armii w górach to też przegramy. Jeśli nie rozumiesz to pomyśl nad tym przez chwilę – uniosła oczy na sekundę ku sufitowi i znowu spojrzała na mnie.
- Rozumiem, odpada. Trzeci wariant: olanie gór i pójście nad jezioro?
- Przewaga rzeźby terenu, pamiętasz? Przegramy – powiedziałem lekko pukając ją w czoło i akcentując wolno każde słowo. - Wybijemy lud nad jeziorem i przegramy w górach.
- Dobra. To kolejny przypadek mamy z głowy. A co jeśli poszlibyśmy tylko w góry? - Zapytała zamyślona. Prawdopodobnie chciała wymyślić rozwiązanie zanim ja się odezwę, ale niestety jej się to nie udało.
- Wtedy przystąpią na atak na wioskę. Chyba najgorszy pomysł z możliwych. Jeszcze coś?
- Ostatni. Piąty. Mniejszy oddział idzie nad jezioro, a większy w góry.
- Jeśli jest ich po równo w obu miejscach to przegramy. Jeśli jest ich więcej w górach to przegramy, nawet jak jest ich więcej nad jeziorem to też przegramy. Rzeźba terenu... - westchnąłem i zamknąłem oczy. - Ten teren mnie dobije. Oni mają tak duży profit z powodu tego, że siedzą w górach. Plus muszą mieć jakiegoś asa w rękawie, tak to już by dawno zaatakowali twoją wioskę.
- Wydaję mi się, że – wtuliła się w moją klatkę piersiową. - Ich największym asem jest to, że ty myślisz, że mają asa.
- Ich największym asem jest to, że myślę, że mają asa... – powtórzyłem powoli i cicho. - Że mają asa...To genialne! - Wstałem z łóżka.
- Co jest genialne? - Zapytała z uśmiechem.
- Chyba już wiem o co chodzi – powiedziałem całując ją. - Muszę jeszcze to potwierdzić – zacząłem się ubierać.
- Co potwierdzić? Gdzie idziesz? - Zapytała.
- Idę po Sasuke, potem do Aikage, mam nadzieję, że mnie nie ochrzani za budzenie go w środku nocy, a potem będę musiał coś potwierdzić nad jeziorem, a do tego potrzebuję oczy Sasuke - rzuciłem na odchodne.
***
Natarczywie pukałem w drzwi Sasuke.
- Wstawaj Sasuke!
- Co jest? Wiesz, która jest godzina? - Zapytał po otwarciu drzwi i po przetarciu oczu.
- Chodzi o bitwę – powiedziałem z uśmiechem.
- Co zaczęło się?! - Zapytał i złapał szybko za miecz.
- Nie, nie o to chodzi. Chyba wiem o co chodzi w tej bitwie. Jeśli moje przypuszczenia się potwierdzą to wiem jak w banalny sposób ich pokonać.
- Jak rozumiem potrzebujesz mnie, aby to potwierdzić? - Powiedział zaczynając się ubierać.
- Tak, ale najpierw musimy iść do Aikage.
***
- Ty pukaj – powiedziałem.
- Nie, ty – kazał Sasuke.
- Kamień, papier, nożyce? - Zapytałem.
- Dobra – westchnął. - Raz, dwa, trzy kurde... - Sasuke jako przegrany zaczął delikatnie pukać w drzwi domu Aikage.
- Stary, to go nigdy nie obudzi. Pukaj mocniej – Uchiha wykonał moje polecenie i po chwili można było usłyszeć ciężki chód władcy Wioski Lodu. Niestety wraz z chodem można było usłyszeć duszone przekleństwa.
- Czego?! - Warknął na nas Aikage nie otworzywszy jeszcze do końca drzwi.
- Proszę pana – ukłoniłem się lekko. - Chyba udało mi się wymyślić jak powinny wyglądać nasze działania podczas bitwy, ale niestety muszę najpierw coś z panem skonsultować.
- No dobra – westchnął zły. - Jeśli tu chodzi o dobry przebieg bitwy to zostaje wam wybaczone obudzenie mnie w środku nocy. Konsultuj pan, panie Nara.
- Skąd wiemy, że jednostki wroga są nad jeziorem i w górach?
- Nasz wydział wywiadowczy potwierdził dużą ilość nieprzyjaciół w górach, a co do jeziora to nie mogli podejść wystarczająco blisko, ponieważ fort naszych wrogów jest w takim miejscu za jeziorem, że nie można do niego w żaden sposób podejść, no przynajmniej nie tak, żeby być niezauważonym, ale z raportów wynika, że było widać paru strażników patrolujących fort.
- Czy jest to pewne, że nie było to żadne genjutsu? - Zapytałem szybko jak tylko skończył swoją wypowiedz.
- Tak, wysłaliśmy naszego specjalistę od genjutsu, które potwierdził, że na terenie fortu nie jest używana żadna technika kontroli umysłu.
- Jest jeszcze jedna możliwość – mruknąłem. - Dziękuję bardzo za konsultację proszę pana. Razem z Sasuke musimy jeszcze coś zobaczyć. Pana wypowiedz odebrała mi trochę pewności siebie, ale chyba jednak wiem w co bawią się przeciwnicy.
***
Zapach świerku przestawał już powoli wprawiać mnie w euforie, ponieważ moje nozdrza zaczynały się do niego przyzwyczajać. Razem z Sasuke leżeliśmy pod wyżej wymienionym drzewem. Było pewne, że nikt nas nie widzi. Byliśmy bardzo dobrze ukryci pod rozłożystymi gałęziami. Kilka metrów przed nami było widać jezioro, a zaraz za nim fort. Fort było dość duży, miał wysokie mury, zrobione z drewnianych pali. Nieźle się tu zadomowili. W środku było widać kilka budynków, które najprawdopodobniej należały do generałów i innych osób o podobnie wysokiej randze. Reszta ich żołnierzy nie miała tyle szczęścia i musiała się zadowolić wspólnym spaniem z innymi w namiotach. Na murach palisady widziałem kilku strażników patrolujących teren. Na tyle na ile mur mi pozwalał widziałem również kilka osób w środku, które robiły różne rzeczy. Jedni rozmawiali, drudzy tylko przechodzili.
- Dobra, powiesz mi w końcu po co tu jesteśmy? - Zapytał Sasuke.
- Musimy coś ustalić – powiedziałem.
- Wiem tyle od długiego czasu, ale słowo „coś” mówi mi wszystko i nic.
- Obserwowałeś fort?
- Robimy to od jakiejś godziny, więc to głupie pytanie – stwierdził Sasuke.
- To może inne. Zauważyłeś coś niepokojącego?
- Nie – odpowiedział krótko. - A co miałem zauważyć?
- Wszystko to co jesteśmy wstanie zauważyć stąd działa według tego samego schematu. O zobacz. Zawsze z tej alejki ktoś wychodzi i spotyka przy studni drugą osobę, z którą gada przez dziesięć sekund i wchodzi do tej samej alejki, z której wyszedł.
- Bzdury – skwitował Sasuke.
- osiem, dziewięć, dziesięć – człowiek, o którym mówiłem właśnie skończył rozmawiać i wszedł do alejki, którą wcześniej wskazałem. - A ten strażnik – wskazałem faceta na murach. - Jak dojdzie do krawędzi to zacznie się bawić kunaiem, a jak skończy to splunie przez palisadę – stało się dokładnie to co mówiłem.
- Rzeczywiście, masz rację – powiedział zdumiony Uchiha. - Genjutsu?
- Właśnie to chce ustalić. Miałem nadzieję, że twój Sharingan nam pomoże – Sasuke zamknął oczy, skupił się i po otwarciu, jego gałki były już czerwone, a wokół źrenicy widniały trzy czarne łezki. Studiował dokładnie otoczenie gdy nagle przeszedł go jakiś dziwny dreszcz.
- Niemożliwe...
- Co jest niemożliwe? - Zapytałem nie mogąc się doczekać odpowiedzi.
- W środku jest tylko jedna żywa osoba.
- Więc jednak genjustu?
- Nie, to marionetkarz. Kiedy spojrzałem na fort to zobaczyłem masę niebieskich nitek czakry. Koleś steruje dwudziestoma marionetkami naraz i odstawia cały czas spektakl, a potencjalni obserwatorzy myślą, że w forcie rzeczywiście znajdują się ludzie.
- Sprytne...dobra zabierajmy się stąd.
Po przebyciu odpowiedniej odległości od jezioro, Sasuke nie w jego stylu zaczął rozmowę. Mówię nie w jego stylu, bo on praktycznie nie zaczynał rozmów.
- Więc...po tym co się dowiedzieliśmy masz już taktykę? - Zahaczył o temat.
- Tak, ale przedstawię wam ją dziś popołudniu na odprawie. Muszę ją jeszcze uporządkować w stu procentach w głowię – zapanowała cisza, tak jakby Sasuke zbierał myśli.
- Wiesz...jeśli coś się dzieję to zawsze możesz mi powiedzieć. Jestem tu, stary.
- Do czego pijesz?
- Do ciebie i tej dziewczyny.
- To już tyle osób wie?
- Parę na pewno – podsumował i znowu zapanowała cisza.
- Temari?
- O nią właśnie mi chodzi – klasnął Sasuke. - Nie sądzisz, że to trochę nie w porządku kochać z jakąś kobietą, kiedy ta która naprawdę kochasz znajduję się parę pokoi dalej?
- Nic mnie nie łączy z Temari – uciąłem. - Wiesz dobrze z jakimi problemy się teraz borykam. Muszę się komuś wygadać – wytknąłem mu. - I nie mogę liczyć na ciebie, bo to nie jest w stylu faceta, aby się żalić w taki sposób drugiemu facetowi, a do Temari nie mogę pójść z oczywistych powodów. Starczy chyba nam tej rozmowy.
Rozstałem się z Sasuke przy naszych kwaterach. Wszedłem do mojego pokoju, rozebrałem się do spania mimo tego, że zaraz miało świtać. Chciałem się położyć koło Ayako tak, aby ta się nie obudziła. Niestety ten plan mi nie wyszedł. Tylko usiadłem na materacu, a ta już przywarła do mojego boku, pocałowała i zaczęła przesłuchanie. Po opowiedzeniu historii gdzie byłem i co robiłem zaczęła się kolejna seria pytań.
- A więc tam były marionetki i przez to nasz wydział myślał, że tam naprawdę stacjonuje jakiś oddział?
- Na to wychodzi.
- Jak na to wpadłeś?
- Ty mi pomogłaś. Ponieważ cały czas myślałem jak rozdzielić odpowiednio siły. Ale kiedy powiedziałaś, że „ich największym asem jest to, że ja myślę, że mają asa” to zacząłem się zastanawiać: A co jeśli oni chcą, żebyśmy rozdzielili siły? Dlatego udałem się do Aikage, aby upewnić się czy moje podejrzenia mogą być słuszne. Po jego wypowiedziach, byłem prawie pewien, że oddziały nad jeziorem muszą być jakieś oszukane.
- Więc masz taktykę?
- Tak – powiedziałem wesoły. - Ale teraz muszę się trochę zdrzemnąć przed tym jak przedstawię ją na odprawię. Dobranoc – dziewczyna nie odpowiedziała. Przez kilka minut panowała cisza. Objęła mnie.
- To co chcesz zrobić po powrocie do wioski na pewno będzie dla ciebie bardzo ciężkie – zaczęła. - Po co to wszystko?
- Mówiłem ci o tym. Zrobię to dlatego, aby pomścić moją siostrę.
- To nie zwróci jej życia. A ty tylko wyrządzisz krzywdę sobie i osobą, którym na tobie zależy.
- Powiedz prosto z mostu o co ci chodzi. Mam dość obchodzenia tematów po dzisiejszym dniu.
- Chodzi mi o to: nie lepiej zapomnieć o przeszłości i budować teraźniejszość, z osobą którą kochasz?
- To wciąż nie jest pytanie, które chciałaś mi zadać, mam rację? Mam rację, widzę to w twoich oczach. Zadasz je? Czy będziemy się jeszcze bawić?
- Nie kochasz mnie, prawda? Jestem tylko chwilową odskocznią, osobą której potrzebujesz na ten aktualny moment, do której nic nie czujesz. Chciałeś się po prostu wygadać, a nie możesz tego zrobić z osobą, którą prawdziwie kochasz. Z tą blondynką, na którą tak patrzysz. Najbardziej boli cię to, że po powrocie do wioski to ona będzie tą, która najbardziej przez ciebie cierpi.
- Masz rację. Nie kocham cię. Przepraszam, że cię wykorzystałem.
- Nie masz mnie za co przepraszać. Ty też jesteś moją chwilową odskocznią. Prawdopodobnie zginę na wojnie – powiedziała wstając i opierając się o ścianę pod oknem. - Chciałam po prostu poczuć się kochana przed śmiercią.
- Zabraniam umierać mojej zastępczyni – otarłem jej pojedyncza łzę ściekającą policzkiem.
- Czy właśnie zostałam zastępcą głównodowodzącego? - Spytała pociągając nosem.

- Dokładnie Ayako, dokładnie – powiedziałem z uśmiechem.

Od Autora: Wow, postarałem się i udało mi się dodać szybko rozdział. Ciekawe czy zorientowaliście się, że w całym rozdziale nie pojawia się Temari (przynajmniej ciałem, bo jest o niej mowa). Mam nadzieje, że się podobało ;) 

0 komentarze:

Prześlij komentarz