-
Co? Czy ciebie boli głowa? Nie ma opcji – odparowałem na jej
chorą propozycję.
-
Shikamaru – podjęła po raz kolejny z ewidentną złością. -
Fochnołeś się jak mała dziewczynka, teraz weźmiesz za to
odpowiedzialność i wynagrodzisz mi swoje foszki.
-
Ale czymś takim? - Westchnąłem.
-
Tak, bo to ma być coś z czego będę miały profity i na co ty
jednocześnie nie masz ochoty
-
Nie chce mi się...
-
To niech ci się za chce, bo już wszystkich zwołałam.
-
Niech będzie – powiedziałem bez przekonania. - Ale to jest po raz
pierwszy i ostatni raz.
-
Dobrze.
***
Kiedy
razem z Temari dotarliśmy na odpowiednie miejsce to byli już
wszyscy: Naruto, Sasuke, Sakura, Chōji, Ino, Kiba, Shino, Hinata,
Sai, Tenten, Lee. W sumie to miałem nadzieję, że dzięki takiej
ilości osób uda mi się jakoś uniknąć niepotrzebnej aktywności.
-
Dobra! Słuchajcie – powiedziała Temari do wszystkich
zgromadzonych. - Zebraliśmy się tu w jednym celu – zrobiła
efektywną pauzę. - Dla odpoczynku w dobrym towarzystwie! Dlatego
proponuję, żeby chętni do gry w piłkę stanęli po mojej lewej, a
ci którzy przyszli tylko popatrzeć i pogadać po mojej prawej.
-
Nie chce się spocić – powiedziała Ino i poszła na prawą stronę
Temari.
-
Nie zostawię cię samej, kochanie – Sai z uśmiechem złapał za
rękę Ino i udał się w powyższym kierunku.
-
Może będzie lepiej jak nie wyjawię wam moich umiejętności gry w
piłkę – powiedziała Hinata i mimo lekkiego smutku Naruto udała
się na prawo.
Zacząłem
powoli iść ku prawej stronie Temari, ale ta szybkim ruchem
pociągnęła mnie na lewo. Byłem tak blisko...
-
No dobra to wychodzi nam ładnie pięciu na pięciu – powiedziała
Temari. - Teraz tylko trzeba nas ładnie podzielić. Ktoś chętny do
wybierania? Ech...widzę, że nie. No dobra, więc jedną osobą będę
ja, a drugą...Shikamaru – już miałem dać głos sprzeciwu, ale
zobaczyłem twarz Temari, która mówiła wystarczająco dużo, abym
się zamknął.
Po
podziale mój skład prezentował się następująco: bramka –
Chōji (pamiętam, że za młodu szło mu dobrze), obrona: Tenten z
Kibą, pomoc - ja, napaść - Sasuke. Zespół Temari: bramka –
Lee, obrona – Shino i Sakura, pomoc - Temari i napaść – Naruto.
Mecz miał być rozegrany na niepełno wymiarowym boisku, więc
pięciu na pięciu było idealną liczbą, aby nie było za dużo
luzu i zbędnego przepychu. Umówiliśmy się na godzinkę gry.
Mecz
rozpoczął się chwilę po wybraniu składów. Na początku wszyscy
grali stonowanym tempem z dwóch powodów: pierwszy był taki, że
wszyscy chcieli najpierw poznać umiejętności przeciwnika, żeby
sprawdzić na kogo uważać itd., a drugi powód był taki, że
jeszcze w nikim nie zdążyła zrodzić się sportowa agresja. No
właśnie jeszcze...oczywiście pierwszą osobą, która dała się
ponieść był nikt inny jak Naruto, który był sfrustrowany faktem,
że Sasuke prawie strzelił im gola, ale na szczęście mimo słabej
interwencji ich bramkarza to Sakura była na miejscu i wybiła piłkę
z linii bramowej, a więc jak mówiłem. Frustracja Naruto
doprowadziła do dzikiego rajdu z piłką przez całe boisku i
oddanie bardzo mało celnego strzału na bramkę Chōji'ego. W sumie
to ten strzał był ta śmieszny, że nawet ja nie omieszkałem
parsknąć śmiechem, a Sasuke postanowił tylko dać na ten temat
bardzo zgryźliwy komentarz, na co Naruto jedynie się zaczerwienił
i fuknął coś pod nosem. Spojrzałem na Temari. No świetnie...w
jej oczach widać było ten błysk, który w danej sytuacji
symbolizował tylko to, że dziewczyna w tym momencie włączyła
swój tryb „tylko zwycięstwo”. Podszedłem do naszych obrońców
i dałem im znać, aby uważali na Naruto i Temari. Coś czułem, że
ta dwójka teraz będzie problemem. Nie pomyliłem się. W ciągu
kilku minut nasi przeciwnicy prowadzili dwoma golami po strzałach z
główki Naruto i asystach Temari. Zaczęli znacznie przeważać,
cały czas atakowali, a my tylko się broniliśmy.
-
Kiba pilnuj Naruto, jesteś wyższy i szybszy od niego, więc masz
nad nim podwójną przewagę. Nie wybiegaj bez sensu do przodu
zostawiając go samego z niższą i słabszą fizycznie od niego
Tenten, bo wtedy ma on wolną drogę do oddania strzału –
zarządziłem, na co Kiba bezwarunkowo pokiwał głową. - Tenten
musisz starać się przewidywać dalekie zagrania Temari i tylko
czekać na odpowiedni moment jak Kiba z Naruto wdadzą się w walkę
o piłkę, abyś ty mogła zaraz ją wybić lub podać do mnie lub
Sasuke. Postaram się ograniczyć grę ich pomcniczki szczelnym
kryciem, ale bądź gotowa na to, że czasami mogę dać się ograć.
Wtedy olej to co mówiłem i rychło doskocz do Temari nie dając jej
żadnej swobody – został mi jeszcze tylko jedna osoba. - Sasuke,
trochę więcej ruchu bez piłki. Myl ich, bo stojąc w miejscu
dajesz im za dużo możliwości do skupienia się na piłce. Nie
szukaj cały czas podań, jedyną osobą, z którą będziesz wstanie
rozgrywać będę ja, ale często będę zbyt bardzo w tyle, więc
jeśli nie krzyknę „podaj” czy coś w tym stylu to dopiero wtedy
podnieś głowę, a jeśli nie będę nic krzyczał to idź sam i po
prostu postaraj się oddać strzał. Jesteś naszą rasową
„dziewiątką” - przybiłem z nim piątkę.
Temari
spojrzała się na mnie. Nie mogła usłyszeć co powiedziałem, ale
wiedziała, że właśnie wprowadziłem jakąś taktykę do mojej
drużyny i teraz nasza gra będzie o wieli bardziej ułożona, więc
im będzie trudno coś ugrać. I tak było. Role się odmieniły. My
każdy ich atak niwelowaliśmy w zalążku i wyprowadzaliśmy szybki
atak. Po krótkim czasie Sasuke popisał się ładnym przyjęciem po
moim podaniu, ominięciem jednego obrońcy i oddaniu celnego strzału
w okno bramki co przybliżyło nas do wyrównania. Było dwa do
jednego i połowa czasu za nami. Sasuke znowu był przy piłce, ale
wściekły Naruto wykazał się efektywnym powrotem spod naszej
bramki i starając się odebrać piłkę swojemu przeciwnikowi kopnął
go przypadkowo w kostkę na co brunet od razu udał na ziemię.
Kawałek przed polem karnym, bliżej prawej strony boiska został nam
przyznany rzut wolny, którego postanowiłem się podjąć. Murek z
dwóch osób był źle postawiony i postanowiłem to wykorzystać,
posyłając piłkę obok dwóch zawodników i trafiając tuż przy
prawym słupku. Dwa do dwóch. Naruto był wściekły to było widać
ewidentnie, zaczął się wydzierać na swój zespół, a to on był
tym który źle się ustawił i sam doprowadził do przyznania
wolnego. Temari też była zła z powodu aktualnego rezultatu, ale
ładnie to ukrywała. Tempo gry trochę opadło. Słońce padające
na asfaltową płytę boiska grzało niemiłosiernie i w szybkim
tempie pozbawił nas dużej części energii. Do końca meczu zostało
już parę minut. Teraz pytaniem było, która drużyna da z siebie
więcej w ostatnich minutach. Naruto stracił piłkę i Kiba szybkim
podaniem skierował futbolówkę w moim kierunku. Czułem, że
Temari, która znajdowała się na moich plecach chce mnie wyprzedzić
i odebrać piłkę. Ale ja z pierwszej piłki zagrałem do Sasuke
stojącego na przeciwnym skrzydle i obrotem wyrwałem się spod jej
opieki. Wybiegłem na czystą pozycję i Sasuke zgrał mi piłkę i
wyminął obrońcę tylko po to, abym za chwilę oddał mu piłkę
górnym podaniem. Uchiha był na skrzydle, a ja sam w polu karnym
przeciwników. Dośrodkował, a ja z woleje oddałem strzał na
bramkę. Nie było możliwości, aby Lee to obronił. Rzucił się,
ale bezskutecznie, wylądował tylko na ziemi. Lecz nie wiadomo skąd
na linii bramkowej pojawiła się Temari chcąc wybić piłkę. Ale
niestety skutek był taki, że futbolówka otarła się o nogę
dziewczyny i wpadła do bramki, a Temari mocnym uderzeniem kopnęła
w słupek.
-
Ała! - Krzyknęła, a wszyscy zebrali się nad nią. - Moja kostka.
-
Tym akcentem zakończyłbym to spotkanie – sparodiował Kiba z
uśmiechem na twarzy. - Wygraliśmy słabiaku! - Wyzwał Naruto i po
chwili gonili się po całym boisku odgrażając sobie niemiłe
rzeczy.
-
Obejrzę twoją kostkę – powiedziała Sakura i zaczęła swoje
lecznicze jutsu. Po chwili wykonywania swojej czynności rzekła:
-
To tylko skręcenie. Powinnaś iść do domu i poleżeć z dzień
albo dwa z zimnym okładem na nodze.
-
Grajcie dalej. Zostało jeszcze parę minut, może któryś z
zespołów ugra coś więcej – powiedziała i zaczęła kuśtykać
w kierunku domu.
-
Może pomogę ci w dotarciu do domu? - Zaproponowałem.
-
Nie – fuknęła. - Graj.
-
Jeden z zawodników odszedł z zespołu, więc aby było po równa to
drugi zawodnik od przeciwników też odejdzie. Dokończcie sobie
czterech na czterech bez pomocników – powiedziałem do wszystkich
zgromadzonych.
Podszedłem
do kuśtykającej Temari. W takim tempie doszłaby do do domu może o
zmierzchu, a że było południe to oznaczało to troszkę czasu. Bez
pytania i ceregieli wziąłem ją na ręce i zacząłem nieść w
kierunku naszego mieszkania.
-
Puść mnie – warczała z czerwoną twarzą. - Wszyscy się na nas
patrzą – żachnęła się.
-
Od kiedy przejmujesz się tym co mówią inni...
***
Leżałam
już drugi dzień w łóżka. Rano była u mnie Sakura i stwierdziła,
że ból powinien minąć do jutra, ale mimo wszystko miałam
powstrzymywać się od chodzenia. Na szczęścia dziewczyna nie
wiedziała, że od doznani urazu cały czas zdarza mi się chodzić
po całym mieszkaniu i sprawdzać moje możliwości przemieszczania
się w aktualnym stanie. Trochę bolało, ale bywało ze mną o wiele
gorzej. Właściwie to w ostatnich dniach nie przeszkadzała mi o
tyle kostka co Shikamaru. Nie wiem dlaczego, ale ostatnio patrzyłam
na niego trochę inaczej...i czułem się w stosunku do niego też
trochę inaczej. Czy Megumi w liście miała rację? Czy ja coś do
niego czuję i po prostu od zawsze odrzucałam od siebie tą myśl? W
głowie miałam mętlik i niestety nie widziałam jak go rozwikłać.
Może po prostu szczera rozmowa z Narą da jakiś efekt i rzuci
trochę światła na...nas? Czy to możliwe, że ja się zakochałam?
Nie to niemożliwe...a może? Musiałam sama to sprawdzić, a że
należałam do odważnych to postanowiłem porozmawiać z nim jak
tylko wróci, bo niestety nie było go aktualnie w mieszkaniu.
Właściwie to nie wiem kiedy, ale wyszedł bez słowa co mu się
zwykle nie zdarzało.
Usłyszałam
jakiś stukot dochodzący z jego pokoju. Wstałam z łóżko,
podeszłam do drzwi jego pokoju i bez pukania weszłam do środka.
Zastygłam w miejscu. Po momencie, gdy się otrząsnęłam to
zaczęłam mierzyć Shikamaru od stóp do głów. Był cały we krwi
i to tak jakby przed chwilą walczył z nie wiadomo jaką ilością
przeciwników. Przez pas miał przewieszony duży ciemny zwój. Jego
oczy były jakieś nieczułe. Patrzył się na mnie, szukał czegoś
co może powiedzieć, bo wiedział, że oczekuję wyjaśnień. Po
chwili lekko rozchylił wargi i powiedział krótko:
-
Misja.
-
Misja – powtórzyłam po cichu i odprowadziłam wzrokiem Nare
wchodzącego do łazienki. Znałam go na tyle dobrze, żeby wiedzieć,
że nie powiedział mi prawdy. Po prostu mnie zbył jakimś pierwszym
lepszym pasującym słowem.
Co
on ukrywał? Czułam narastający w sobie niepokój. No i jeszcze ten
zwój...Drzwi od łazienki trzasnęły i wyszedł z nich czysty
Shikamaru ubrany w strój ANBU.
-
A to jest kolejna misja – rzekł chłodno i wyszedł. Zaczęłam
szukać zwoju, aby mieć jakiś trop, ale jedyne co czekało na mnie
w łazience to brudna od krwi kabina prysznicowa. Po kilku minutach
wielkiego wysiłku włożonego w odnalezieniu zwoju postanowiłam
usiąść na chłodnych płytkach. Nic nie znalazłam. Podkurczyłam
nogi i je objęłam.
-
Co się dzieje? - Spytałam cicho, ale go już nie było, więc
pytanie skierowałam do siebie zostając sama ze swoimi
rozmyśleniami, które przedstawiały mi same ciemne scenariusze.
***
Za
chwilę mieliśmy być u celu. Spojrzałem w kierunku mojego
partnera. Kto by pomyślał, że polubię się z takim leniem. Ja
Sasuke Uchiha zaprzyjaźniłem się z Shikamaru Narą. Spojrzałem na
niego jeszcze raz. To skupienie nie schodzącego z jego twarzy, kiedy
dowiedział się, że niedługo będzie mógł przybliżyć się do
swojego celu. Trochę mnie to przerażało, przypominał momentami
mnie kiedy chciałam zabić brata. Oby tylko nie popełnił moich
błędów i nie działał pochopnie.
-
Jesteśmy – powiedział stając przed małym domem. - Tu jest nasz
cel. Ja idę na tyły zostawię z tobą jednego mojego klona.
-
Wejdę frontem i go złapię chyba, że zacznie uciekać na tyły,
wtedy jest twój – nie wyglądało jakby dom miał więcej niż dwa
wyjścia, ale Shikamaru pewnie to zauważył dlatego zaproponował
taki plan działania, a nie inny.
-
Ustalone – powiedział i wystawił dłoń, a ja od razu przybiłem
piątkę.
Stanąłem
pod frontowymi drzwiami i poczekałem chwilę, aby dać chwilę na
ustawienie się z tyłu Narze. Jego klon spojrzał na mnie i kiwnął
krótko głową na co odpowiedziałem takim samym kiwnięciem.
Kopnąłem mocno w drzwi, a te runęły z hukiem na ziemie. Wszedłem
powoli do pomieszczenia i w jednym z pokoi natknąłem na mężczyznę,
który wstawał powoli z kanapy.
-
Kim jesteście? - Zapytał przecierając oczy.
-
Komornicy – powiedziałem sucho, złapałem go za podkoszulek i
podniosłem do góry, a ten po chwili trudu złapania powietrza
uderzył mnie czymś ciężkim i szklanym przez co wypuściłem go i
upadłem na ziemie. Przy próbie wstania zobaczyłem jak wykańcza
klona Nary i biegnie w kierunku tylnego wyjścia.
-
Wybrałeś bardzo złą drogę dupku – stęknąłem i upadłem na
ziemię łapiąc się za obolałe miejsce na głowie. Za chwilę
wstanę...
Zrobiłem
to co postanowiłem. Wstałem i za chwilę do pokoju wszedł
Shikamaru targającego po ziemi nasz cel. Wziął pierwsze lepsze
krzesło i usadził go na nim. Nara oparł się o ścianę i w ciszy
czekał aż informator się ocknie. Postanowiłem się nie odzywać i
nie wtrącać w przesłuchanie, a przynajmniej taki miałem zamiar.
Ale skupiona twarz Nary sugerowała jednak, że będę musiał
ingerować w zachowanie naszego Lenia Konohy.
-
Obudź się, obudź – mruczał pod nosem, a cel jak na zawołanie
otworzył powoli oczy. - Świetnie! - powiedział zadowolony i
strzelił na dzień dobry metalowymi blaszkami na śródręczu. -
Skoro już się poznaliśmy to teraz mi powiedz: gdzie on jest?
Wstałam
z podłogi. Nie wiem ile czasu siedziałam sama na lodowatych
płytkach. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam strasznie. Na twarzy
malowało mi się przemęczenie, niepewność i lekkie przerażenie,
wszystkie te negatywne uczucia potęgowały moje poczochrane włosy i
podkrążone, lekko zaczerwienione oczy. Mój mózg podsuwał mi
straszne pomysły skąd Shikamaru może mieć ten zwój, jak go
zdobył i po co. Zaschło mi w gardle. Poszłam do kuchni i po drodze
zobaczyłam, że jest północ. Pięć godzin, pięć godzin
siedziałam i rozmyślałam. Robiłam się jeszcze bardziej zmęczona,
kiedy w mojej głowie pojawiła się wielka liczba „5h”. Ktoś
zadzwonił do drzwi.
-
Kogo diabli niosą, o tak późnej porze? - Wyszeptałam do siebie z
cichą nadzieją, że to Shiakamaru nie wziął kluczy i nie chciało
mu się włazić przez okno.
Otworzyłam
drzwi i różowe włosy śmignęły mi przed oczami. Odwróciłam się
i Sakura już była w kuchni i dokańczała pić moją szklankę
soku.
-
Coś taka zdyszana? - Spytałam patrząc na jej czerwone policzki. -
I spragniona?
-
A ty co taka zmęczona i ciekawska? Stało się coś? Wyglądasz
strasznie.
-
Nie nic...- westchnęłam. - Nic się nie stało, po prostu konam –
dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem.
-
No dobra, nie po to tu przyszłam.
Głośnie
odgłosy bicia wydobywały się z pokoju obok. Shikamaru poprosił,
abym dał im chwilę. Nie wiem czemu, ale się zgodziłem. Huk,
plaśnięcia, jęki, krzyki to wszystko dochodziło zza drzwi.
-
Oby go nie zabij – szepnąłem.
Coś
mną ruszyło i postanowiłem im przerwać. Otworzyłem drzwi.
Wielka, czerwona, opuchnięta twarz to to co zostało z twarzy
naszego informatora.
-
Powtórzę jeszcze raz – zaczął chłodno Shikamaru. - Jak się
mogę z nim skontaktować? - Informator splunął mu czerwoną mazią
prosto w twarz. Shikamaru spokojnie się wytarł, wyciągnął swoją
piękną katanę „Ikagawashī no ken” i
położył ją na komodzie obok. - Słuchaj, zagramy w pewną grę.
Więc jeszcze raz: Jak mogę się z nim skontaktować?
-
Wal się, już nic więcej ci nie powiem – wyjęczał.
-
Jak sobie chcesz – rzucił i szybkim ruchem złapał cel za rękę,
wyciągnął ją i mocnym cięciem pozbawił go dłoni. Cel zaryczał
nieludzko. A kikut zaczął sikać krwią na lewo i prawo - Jak się
z nim skontaktować? A może druga ręką też ci nie jest potrzebna?
- Spytał wyciągając jego drugą rękę i podnosząc katanę.
-
Uspokój się! - Warknąłem i chciałem zablokować jego rękę
trzymającą miecz, ale ten zdzielił mnie szybko nasadzą dłoni w
czoło i upadłem.
-
Dobra, kurwa – wysyczał informator. - Powiem wam, powiem.
Shikamaru
wytarł rękawem swoją twarz ochlapaną przez krew.
-
Zamieniam się w słuch.
Usiadłam
na kanapie.
-
Więc po co tu przyszłaś? - Zapytałam Sakurę.
-
Chodzi o coś co wydarzyło się niespełna 10 godzin temu – moje
oczy zabłyszczały. To mniej więcej wtedy kiedy nie było
Shikamaru. - Ale to jest poufna informacja. Na razie tylko mała
część ninja naszej wioski o tym wie. Powiem ci to tylko dlatego,
że ta informacja w twoich rękach może nam pomóc, a przynajmniej
ta sądzę. Plus chce, też abyś jak najszybciej przekazała to co
teraz powiem Shikamaru.
-
Powiem mu. Ale przestań owijać w bawełnę i powiedz o co chodzi.
-
Ktoś, nie mamy pojęcia kto, ponieważ krąg podejrzanych jest
wielki. Może to być ktoś spoza wioski jak i z jej granic –
zmierzyłam Sakurę wzrokiem. - No dobrze już dobrze – westchnęła.
- Chodzi o to, że dzisiaj ktoś ukradł zwój zakazanych technik
naszej wioski. Było to bardzo pilnie strzeżony zwój i ten kto go
ukradł nie mógł być byle kim. Wszedł niepostrzeżony, powalił
naszych piętnastu ochroniarzy i wyszedł tak jak i wszedł:
niezauważony. Temari czy ty mnie w ogóle słuchasz? - oburzyła się
Haruno.
-
Tak, tak słucham. Tylko się...zamyśliłam na temat tego zwoju.
-
Dobrze, ja będę już szła. Muszę to przekazać jeszcze paru
osobą. Pamiętaj powiedzieć Narze. Narazie.
-
Narazie – powiedziałem i usłyszałam trzaskające drzwi. -
Niemożliwe – jęknęłam i wzniosłam głowę ku sufitowi,
opierając ją na kanapie. - Niemożliwe – powtórzyłam.
Patrzyłem
na naszego informatora i mój marny opatrunek, który mu założyłem
na kikuta.
-
Pamiętasz co masz mu przekazać? - Spytałem się go. - Miejsce,
datę, moją cenę i tak dalej?
-
Pamiętam – powiedział informator. A Sasuke na jego odpowiedz
zrobił kwaśną minę. Informator szybko opuścił mieszkanie.
Zostałem sam z Uchihą.
-
Wiem, że zranię przez to wiele bliskich mi osób, ale niestety
muszę to zrobić – powiedziałem cicho, ale wiedziałem, że
Sasuke to usłyszał, ponieważ jego mina przestała być kwaśna,
ale nadal wiele brakowało jej do choćby najmniejszego zadowolenia.
***
Otworzyłem
mieszkanie kluczami i wszedłem do środka. Po cichu, tak aby Temari
mnie nie usłyszała, gdyby spała, a miałem taką nadzieję.
Wszedłem do salonu i zobaczyłem Temari, która wedle mojej nadziei
spała w bardzo niewygodnej dla karku pozycji. Wyglądała słodko,
tak niewinnie. Szkoda, że cała niewinność pryskała jak mydlana
bańka, gdy tylko się budziła i otwierała usta. Podszedłem do
niej i delikatnie zmieniłem jej pozycję siedzącą na leżącą, na
szczęście się nie obudziła. Poszedłem do jej pokoju i wróciłem
stamtąd z kołdrą blondynki. Przykryłem ją delikatnie, ale i
dokładnie. Miałem zamiar sam zaraz położyć się spać kiedy...
-
Shikamaru, nie zostawiaj mnie – wyjąkała ze smutkiem.
-
Temari? - Spytałem, ale w odpowiedzi dostałem tylko dźwięk głośno
wciąganego powietrza. Podszedłem do niej i nachyliłem się lekko –
Mimo wszystko – wyszeptałem i przełknąłem ślinę. - Mimo
wszystko i mimo wszystkiego co się niedługo stanie, pamiętaj, że
zawsze będę przy tobie – powiedziałem i pocałowałem ją w
czółko.
-
Wiem, że z ranie przez to wiele bliskich mi osób – wyszeptałem
do siebie odchodząc od Temari.
Otworzyłam
oczy. Mocno się przeciągnęłam, a słońce zza okno oślepiło
mnie swoim blaskiem tam mocno, że wróciłam do pozycji leżącej.
Hmm...moja kołdra? Przecież ja chyba zasnęłam bez niej...jak ona
się tu znalazła?
-
Dzień dobry – powiedział Shikamaru i donośnie ziewnął. -
Zbieraj się szybko. Piąta chce nas widzieć. Pewnie kolejna misja –
powiedział z uśmiechem ja jednak wyczuwałam, że ten był
sztuczny.
Od Autora: Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Z góry przepraszam, za błędy. Dobra skoro już część stałą mamy za sobą to teraz reszta rzeczy xD Pierwsze: mam nadzieję, że nie pogubiliście się podczas czytania odnośnie tego, która osoba jest narratorem. Ponieważ w tym rozdziale pojawiła się osoba trzecia, która opowiadał, a był nią Sasuke. W ogóle to dość niezłe tępo, ponieważ to już kolejny rozdział dodany z dość krótką przerwą od ostatniego :P trzymajcie kciuki, żebym utrzymał to tępo :P Jeszcze ostatnia sprawa. Pod ostatnim rozdziałem pewna osobą natchnęła mnie do zrealizowania pomysłu, aby podać tutaj mój numer GG. Od niedawna o tym rozmyślałem i stwierdziłem, że "A niech będzie :D" A więc mój numer GG to 53603111 i jeśli chcesz pogadać ze mną odnośnie: mojego bloga, serii Naruto (przeczytałem całą mangą swoją drogą xD), pogodzie albo chcesz poznać trochę autora tej historii to nie bój się napisać :D jako harcerzem jestem dość otwarty na nowe znajomości i luźne rozmowy :P
Fajnie, że nie opierasz się wyłącznie na misjach i walkach tylko dodajesz też luźniejsze rozdziały. :D
OdpowiedzUsuńOoo Tam zaczyna sobie coś uświadamiać. Miło. A czo ten Shika?! Taki bad boy sie robiczy co? Hah ;P
Wysłałam Ci zaproszenie na GG. Czekam na next'a. Weny! I powodzenia :*
Sorka za błędy, ale pisałam komentarz na telefonie cztery razy i ciągle mi sie coś psuło. -,-
UsuńNie przejmuj się błędami :D plus mogłabyś dodać mnie jeszcze raz? Bo chyba przez przypadek anulowałem zaproszenie od Ciebie (gapa :P )
UsuńJuż :D
UsuńEhhhh....! Napisałam długi komentarz i się nie dodało!
OdpowiedzUsuńKońcówka przeurocza! Musisz mi wybaczyć, ponieważ ominełam fragment o piłce nożnej :p Jestem tym typem dziewczyny, która nie przepada za tym sportem :) Cytując komentarz wyżej "Shika bad boyem"? Podoba mi się :3 Ale nie przekombinuj! Co do sceny ucinania ręki/dłoni, bardziej bym się tego po Sasky spodziewała + ten zwój.... Hmmmm.... Robi się ciekawie :3
Robisz dużo błędów przez które czytelnik może się pogubić! Nie chodzi mi o taki błąd (cytat z tego rozdziału) "Wstałam z łóżko". Chodzi mi o to, że pisząc narrację jako Tem zdarza Ci się napisać coś jakby była mężczyzną....
"Nie wiem dlaczego, ale ostatnio patrzyłam na niego trochę inaczej...i czułem się w stosunku do niego też trochę inaczej." powinno być "czułam" ;) Masz trochę takich błędów :/
Czytasz rozdział zanim go dodasz? Bo dzięki temy możesz wyłapać takie rzeczy :D Albo może używasz jakiejś autokorekty, która źle wykonuje swoje zadanie XD
Nie chce Cię uraźić tym komentarzem, tylko wytknąć błędy :3
Weny życzę :*
Och...dzięki za wytknięcie błędów (serio dziękuję, to nie był jakiś sarkazm czy coś) problem który wymieniłaś wyżej jest chyba od początku bloga :c kiedyś postanowiłem czytać notki przed dodaniem, aby niwelować tego typu błędy, ale jakoś tak mi to nie wyszło :P Postaram się zastosować do Twoich rad, które na pewno sprawią, że blog będzie bardziej czytelny ;)
UsuńSuper, naprawdę ten rozdział mi się podoba. Widzę, że się rozkręcasz trzymaj dalej tak dobre tępo. A Shikamaru w mroczniejszej odsłonie też niczego sobie XD choć lepiej nie przecholuj zbytnio z tą jego postawą ale i tak dobrze.
OdpowiedzUsuńMam pytanko w stosunku do sytuacji w której Tem wchodzi do pokoju i widzi Shikamaru całego we krwi czy to jest sytuacje przed czy po tym jak Shika przesłuchiwał informatora?
No i oczywiście weny, weny i dobrego tępa życzę ;)