poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział XIV

Sędzia machnął ręką...Jeśli temu idiocie coś się stanie to niech nie myśli, że będzie mi go szkoda, ostrzegałam go, sam się tam wepchnął, więc teraz jeśli wrócę sama do wioski z informacją, że ich Jōnin leży zatłuczony na śmierć to będzie mi przykro...znaczy się będę miała to gdzieś. Co ja gadam? Spojrzałam ostatni raz na klatkę, w której właśnie bił się Shikamaru. Na razie dawał rade, ale ciekawi mnie jak to będzie wyglądał za jakieś dwadzieścia minut. Mniejsza o to, musiałam teraz przystąpić do wykonywania zadania. Dowiedziałem się od jednej z Pań, że codziennie o 18 do biura Shōty jest wysyłana jedna z dziewczyn, żeby ten mógł się zabawić. Za każdym razem idzie inna, ponieważ ten daję duże napiwki i dziewczyny postanowiły, że sprawiedliwie będzie jeśli każda z nich będzie miała przyjemność, aby trochę sobie dorobić. Dowiedziałam się, że dzisiaj jest kolej niejakiej Chiki, więc musiałam ją teraz znaleźć i sprawić, żebym to ja mogła odwiedzić Shōte, plus miałam na to bardzo mało czasu, ponieważ godzina 18 zbliżała się wielkimi krokami. Dostałam jej dokładny opis, który raczej trudno było pomylić z jakąś inną dziewczyną.
Przedzierałam się przez ludzi poszukując mojego celu. Nieoczekiwanie jakieś czerwone włosy przeleciały mi tuż przed twarzą. Zaczęłam za nimi podążać, dzięki czemu je dogoniłam. Puknęłam dziewczyn lekko w ramie, aby zwrócić jej uwagę. W momencie, kiedy się odwracała zrobiłam najbardziej zażenowaną, wstydliwą i smutną twarz jaką potrafiłam.
- Przepraszam, o co chodzi? - Spytała spokojnym głosem.
- Bo...strasznie mi głupio...ale chciałbym...prosić...czy mogłabym... - zaczęłam najniepewniejszym z możliwych tonów tylko po to, aby za chwile wybuchnąć niekontrolowanym płaczem
- Jeju dziewczyno... - jest! Wyczułem w jej głosie współczucie. - Co się stało?
- Bo ja...bo ja...bo ja... - zaczęłam się jąkać.
- Chodź no, najpierw cię trochę ogarniemy, a potem mi opowiesz.
Złapała mnie mocno za rękę i pociągnęła w nieznanym mi kierunku. Po chwili otworzyła jakieś obleśne drzwi i weszła ze mną do środka. Okazało się to być żeńską łazienką. Szczerze to mogło być gorzej...po lewej był rządek 5 umywalek, na jednej było widać trochę krwi i resztkę białego proszku, nad umywalkami były oczywiście lustra no i musiało być jedno stłuczone...co za pech, siedem lat nieszczęście. Na przeciwko umywalek i luster były kabiny i z jednej z nich dochodził dźwięk no cóż...kobiety, która była kochana. Podeszłam do umywalki i oparłam się o nią udając, że ledwo co trzymam się na nogach. Chika podeszłą do kabiny, z której wydobywały się dźwięki i zaczęła walić w nią pięścią, krzycząc, aby ci zboczeńcy się wynosili i załatwiali takie sprawy w innych miejscach. Ci trochę zdenerwowani, trochę zawstydzeni po chwili wynieśli się z naszego przyszłego miejsca rozmowy. Chika podeszła do mnie i wyciągnęła papierowy ręcznik.
- Przemyj twarz i wytrzyj – powiedziała, a ja wykonałam jej polecenie. - O co chodzi maleńka? - Spytała, gdy wycierałam mokrą twarz.
- Chodzi o to – wzięłam głęboki oddech, udając, że się uspokajam. - Czy mogłabyś odstąpić swoją kolejkę z Shōtą? Słyszałam, że daję duże pieniądze, a ja ich bardzo potrzebuję – wybuchnęłam znowu płaczem. - Mój synek jest bardzo chory i potrzebuję pieniędzy. A te od Shōty bardzo by mi pomogły.
- Słuchaj, bardzo chciałabym ci pomóc, ale nie mogę – powiedziała z ciężarem na sercu. - Ja też potrzebuję tych pieniędzy.
- Rozumiem – oparłam się o umywalkę i grzywka opadła mi na oczy. - Rozumiem, przyszłam tylko spróbować ci ubłagać – szepnęłam i wzięłam duży zamach, po czym łokciem uderzyłem Chike w skroń, a tak jak kłoda opadła na ziemie. - Ale widzę, że powinnam być trochę nieuprzejma od początku.
Wrzuciłam dziewczynę do jednej z kabin i zamknęłam na zasuwkę od środka. Jak się obudzi to powinnam być już dawno poza tą speluną. Wyszłam z łazienki i udałam się do pokoi, w którym dowiedziałam się o Chice i zabawach Shōty. Niestety coś sprawiło, że zatrzymałam się przy ringu, aby zobaczyć jak Shikamaru daję sobie radę. Na razie wyglądał dobrze. Jedynie trochę się spocił. W momencie, gdy go obserwowałam to walczył z jakimś facetem średniej postury. Facet zaciekle starał się uderzyć pięścią w twarz Nary, ale ten robił zwinne uniki i w pewnym momencie, kiedy ruchy jego przeciwniki ewidentnie straciły na szybkości to Nara wyskoczył i kopnięciem jednej nogi zbił pięść swojego oponenta, a drugą z impetem kopnął go w twarz. Bez dwóch zdań tamten nie miał już sił i opadł na kolana, Shikamaru to wykorzystał, odbił się od klatki i z wyskoku zdzielił przeciwnika pięścią w twarz, który po tym uderzeniu nie mógł już za wiele zrobić prócz opadnięcia na deski.
- Proszę państwa nasz nowy mistrz ringu rozwalił swojego kolejnego przeciwnika! - Krzyczał komentator trzymając rękę Shikamaru w górze. - Rozwalił, rozwalił i to w jakim stylu! Kto będzie jego następną ofiarą?! Rarh! - Starał się udać głoś jakiegoś drapieżnego zwierzęcia, ale raczej mu nie wyszło, ponieważ ja nie miałam pojęcia cóż za dziwne zwierzę mogłoby to być.
Spojrzałam na Shikamaru, który masował sobie nadgarstek ręki, którą przed chwilą wymierzył ostateczny cios. Był cały spocony i zasapany, ale ruchem głowy dał mi do zrozumienia, że wszystko jest w porządku. Udając, że mnie to nie obchodzi, obróciłam się z gracją i udałam do mojego głównego punktu podróży. Weszłam do pokoju i od razu dostrzegłam dziewczynę, która dała mi wcześniej wszystkie informację. Poinformowałam ją, że udało mi się przekonać Chikę do odpuszczenia swojej kolejki w zabawie z Shōtą. Była trochę zdziwiona, że moja misja zakończyła się sukcesem, ale na szczęście nie dopytywała się o szczegóły. Zaoferowała się, że pomoże mi „odpowiednio” wyglądać. Musiałam trochę pomyśleć zanim się zgodziłam, ale w końcowym rozrachunku stwierdziłam, że rzeczywiście muszę wyglądać trochę bardziej atrakcyjnie. Najpierw kazano mi się porządnie umyć, po czym bezwstydnie zadano mi pytanie czy się depiluję. Z wielkim trudem i czerwoną twarzą odpowiedziałam pozytywnie. Później ubrała mnie w odpowiedni, pokazujące wszystkie kobiecy atuty strój i nałożyła mi makijaż...nie poznałam się w lustrze. Wyglądam jak rasowa dziwka w tym stroju plus makijaż sprawiał, że nie byłam Temari tylko kimś zupełnie innego pokroju. Poprosiłam o jeszcze minutkę dla siebie. Uciekłam do pokoju ze starymi ubraniami i uzbroiłam się w parę shurikenów wsuwając je za jedną podwiązkę, a za drugą jeden z moich zwojów. Teraz byłam gotowa na akcję.
Walczyłem już z kolejnym przeciwnikiem. Na szczęście ten był wielki, głupi i poruszał się ta wolno, że trudno było nie przewidzieć jego kolejnego ruchu. Szarżował na mnie swoimi powolnymi pięściami, a ja cały czas skrupulatnie ich unikałem i poruszałem się do tyłu, kiedy wiedziałem, że jestem już wystarczająco blisko celu to postanowiłem przystąpić do ukazania moich umiejętności:
- No dawaj grubasie, pokaż na co cię stać! - Krzyknąłem do niego i splunąłem mu prosto pod nogi.
Ten wyprowadził na mnie zamaszyste uderzenie, a ja zwinnie prześlizgnąłem się pod pięścią, która uderzyła w klatkę. Przeszedłem Grubasowi między nogami, i kiedy znalazłem się już na jego tyłach to nie podnosząc się z klęczenia kopnąłem w kolona przeciwnika. Ten od razu upadł i jego twarz doznała bliskiego i bolesnego spotkania z klatką. Przez chwilę, będąc w parterze widziałem coś podobnego do mostu przy szczycie jaskini, ale nie miałem czasu się przyglądać. Wstałem szybko i zaserwowałem jeszcze jedno porządne kopnięcia śródstopiem w potylica Grubasa, który właśnie miał zamiar podnieś głowę, wszystkiemu temu towarzyszyło nieprzyjemny dźwięk chrupnięcia nosa.
- Proszę państwa! Co za styl, co za technika, cóż za wykończenie! Sam chciałbym się tak bić! Może nauczysz mnie paru sztuczek?! - Zapytał żartobliwie komentator. Powoli zaczynały mnie denerwować te jego tekściki, które nie były najwyższych lotów. Do klatki wszedł mój stary znajomy. Młodszy Goryl, który nie miał ochoty mnie wpuścić do Kręgu. Podszedł do komentatora i powiedział mu coś na ucho. - Oho! Proszę państwa, nasz mistrz areny zwrócił uwagę samego szanownego pana Shōty! Cóż za zaszczyt! I oczywiście szczęście: dla młodzików, którzy chcieliby przejąć jego funkcję...- kontynuował swoją dalszą komentatorską nagonkę.
- Chodź ze mną – powiedział do mnie Goryl, a ja niechętnie, ale posłusznie wykonałem jego polecenie. Po dłuższym kawałku, przedzieraniu się przez tłumy zgromadzone pod klatką, dostaliśmy się do pomieszczenia, w którym się już tylko schody. - Szef jest ma górze – dał prostą informację, ale patrząc na niego wydawało mi się, że zapamiętanie tak długiej i skomplikowanej treści było największym jego cudem edukacyjnym. - I...myślałem tak sobie...przepraszam za to co powiedziałem przed wejściem...proszę nie mów nic szefowi.
- Nie ma problemu – westchnąłem i udając się na górę usłyszałem jeszcze z tyłu śmiech i coś podobnego do „Swój chłop z tego kurdupla”
Na samej górze był kolejnych dwóch ochroniarzy pilnujących wejścia do pokoju Shōty. Po standardowej procedurze przeszukania czy nie posiadam żadnej broni pozwolili mi wejść do środka. Nie spodziewałem się, że jaskinia może wyglądać tak ładnie i ekstrawagancko. Skórzane kanapy, drewniane meble i wszystko to w jasnym odcieniu, aby rozjaśnić nieco tą szarą jaskinię. Podszedłem do stolika i młody mężczyzna o niebieskich, wyrazistych oczach i blond włosach dał mi znak ręką, żebym usiadł. Nie spodziewałem się kogoś takiego...był młody, nawet bardzo młody, nieco starszy ode mnie. W głowie nie mieściło mi się, że on może tym wszystkim zażądać. Jako szefa takiego...baru, bo chyba tak można to nazwać, bardziej widziałbym jakiegoś grubego kolesia palącego wielkie cygaro i w tym samym czasie skrupulatnie liczącego zarobione aktualnego dnia pieniądze. No ale moje wyobrażenie świata przestępczego zostało spaczone przez jedną książkę kryminalną, który przeczytałem z nudów jako mały chłopiec, ale jednak mimo wszystko ten błysk w oku chłopaka sprawiał, że wiedziałem iż to nie są żarty, że naprawdę to on sprawuję pieczę nad całym tym podziemiem.
- Jak mam pana nazywać? - Spytał i już wtedy wiedziałem, że jego błysk w oku nie jest przypadkowy. Jego głos zdradzał to samo co oczy, czyli stanowczość.
- Shikamaru – powiedziałem, zgodnie z prawdą. Nie przewidywałem, aby moje imię było znane w świecie i mogłoby zdradzić mój prawdziwy cel wizyty.
- Shikamaru – przytaknął. - Możesz na mnie mówić Shōta – zamyślił się na chwilę. - Domniemam, że pokaz pana umiejętności w klatce był chęcią wyjścia z tłumu i zwrócenia na siebie uwagi – wstrzymałem oddech. Nie byłem pewny, czy aby właśnie nie zmierza powoli do oznajmienia mi, że wie o co mi może chodzić. - A więc panie Shikamaru, interesy? Czy może pana cel jest inny?
- Interesy – siedziałem cały czas spięty jak nigdy.
- No to się rozsiądź, zwykłem długo rozmawiać o interesach - odetchnąłem z ulgą. Na razie szło opornie, ale według zamierzeń.
Będąc tuż przed drzwiami dopadło do mnie dwóch strażników.
- Idę do Shōty... – przełknęłam lekko ślinę. - ...na zabawę.
- Wiemy po co tam idziesz paniusiu – uśmiechnął się jeden. - Jesteś tu chyba nowa? - Drugi potwierdził to swoim westchnieniem. - To musisz wiedzieć, że każda, która idzie do Shōty „na zabawę” jak to ładnie powiedziałaś, musi przejść test u jego strażników – jego ręką już niebezpiecznie wędrowała w moim kierunku, ale szybkim uderzeniem, zbiłam ją z toru lotu.
- Wydaję mi się, że Shōta nie lubi, gdy jego dziewczynki są używane, za nim on sam z nich skorzysta – powiedziałem i spojrzałam się groźnie na strażnika.
- Ech...niektóre się nabierają, niektóre nie – powiedział drugi. - Wchodź – powiedział i nieładnie otworzył przede mną drzwi.
Wchodząc rozglądałam się po pomieszczeniu, było ładnie urządzone i każdy mebel rozświetlał nieco tą ciemną jaskinię. Widać, że osoba urządzająca miała gust, albo po prostu znała się na tym. Przede mną zobaczyłam dwóch mężczyzn, którzy siedzieli przy stoliki i o czymś dyskutowali. Jeszcze żaden z nich mnie nie zauważył. To dobrze, wyprostowałam się, zrobiłam jakiś słodki wyraz twarzy i ruszyłam w ich kierunku, na początku pokracznie, musiałam się przyzwyczaić do wysokich szpilek, pierwszy postawienie nogi...prawię się wywróciłam, ale z każdym krokiem mój chód wyglądał coraz lepiej. Na samym końcu, kiedy byłam już nieopodal mężczyzn, do mojego sposobu chodzenia nie można było nic zarzucić. Mogę nawet z dumą rzecz, że był wyzywająca i taki miał być. Spojrzałam po facetach i... zamurowało mnie jednym z nich był oczywiście Shikamaru, ale drugi...ten nos, te usta, te oczy, te policzki to był...Daiki...Jōnin, który został zakatowany na tej arenie, kiedy byłam razem z nim na misji. Daiki to Shōta, Shōta to Daiki. W moim brzuchu zaczęło trzepotać coś dziwnego, w głowię zaczęły wyświetlać się te wszystkie obrazy, pięści okładające jego twarz. W oku poczułam jak pojawia się małą łza, ale szybko ją wytarłam, nie mogłam pozwolić sobie na spalenie mojej przykrywki. Nie poznawał mnie, bo gdyby poznawał tak to już dawno by zareagował. To była pewnie sprawka makijażu. Musiałam grać. Usiadłam na stole i oparłam się łokciami, wypinając moją kobiecość. Widziałem, że Shikamaru patrzy na mnie z czymś pomiędzy zachwytem, a złością. Nie interesowało mnie teraz co chodzi po jego głowię, bo rozpoznałam to dziwne uczucie, które trzepotało w moim brzuchu, była to nienawiść, żądza mordu i chęć zemsty za to, że przez Daikiego tak długo nie mogłam spokojnie zasnąć, kiedy on jak gdyby nigdy nic prowadził normalnie życie. Obrazy jego katowania znowu wróciły, ale tylko na chwilę, przysłoniła je wcześniejsza żądza. Złapałam Daikiego za krawat i pociągnęłam lekko.
- Kiedy zaczniemy zabawę – szepnęłam delikatnie.
- Heh, Shikamaru, lubisz jak kobiety są tak niecierpliwe? - Zapytał Daiki zabierając moją rękę z jego krawata.
- Nie mam zbyt dużo czasu na kobiety, wolę zajmować się pracą – odpowiedział chłodno.
- Szkoda, szkoda – zamyślił się Daiki. - Na przyjemności też trzeba znaleźć czas i ja mam zamiar znaleźć – uśmiechnął się. - Ale za chwilę, skarbie idź do pokoju po drugiej stronie – wskazał palcem na coś w podobie mostu, który przebiegał przez cały zatłoczony Czarny Krąg znajdujący się na dole.
- Będę czekała – powiedziałam słodko i udałam się na most.
- A i jeszcze jedno skarbie – odwróciłam się w kierunku Daikiego. - Na czworaka jakbyś mogła – uśmiechnął się, a ja posłusznie i z zażenowaniem wykonałam jego polecenie.
Patrzyłem na Temari, która na czworaka wchodziła na most co jakiś czas odwracając się w naszym kierunku z zachęcającym do igraszek spojrzeniem. Ale ja po tym całym czasie przebywania z nią, wiedziałem, że w jej spojrzeniu kryję się złość. Nie wiedziałem co było tego powodem: czy może uwłaczająca sytuacja, w której aktualnie się znalazła czy może coś innego. Nie przychodziło mi do głowy co mogłoby być tym innym powodem, więc stwierdziłem, że na pewno chodzi jej o ten cały strój i makijaż, który ujmował jej klasy. Ale co do samego pomysłu zbliżenia się do Shōty to wielki plus. Cieszę się, że ja musiałem tylko trochę powalczyć, a nie przebierać się w...takie rzeczy.
 - Ładna, co nie? - Spytał Shōta.
- Ano, ładna – stwierdziłem obojętnie.
- Przejdźmy się – powiedział i wstaliśmy razem udając się powoli w kierunku mostu. - Wiesz co, ten popis, który dałeś tam na dole. No cóż nie da się ukryć, że masz wielkie umiejętności walki wręcz. Sam kiedyś trochę trenowałem różne rzeczy – zamyślił się. - Ale wracając do tematu, w twoich ruchach widać trochę no cóż...stylu shinobi. Wiesz, że shinobi nie są tu mile widziany?
- Nie jestem shinobi – odpowiedziałem. - Jak sam mówiłeś: widać trochę ich stylu, ale wynika to z tego, że miałem okazję podpatrzeć parę walk.
- Świetnie – klasnął w dłonie, zatrzymaliśmy się na środku mostu i Shōta spojrzał co się dzieję na ringu, na pewno widoczność ograniczała mu klatka, która wisiał tuż nad owym ringiem. - Takie umiejętności na pewno ci się przydadzą w tym co dla ciebie przygotuję – powiedział chłodno. - Zapalisz? - Wyciągnął paczkę papierosów
- Nie odmówię. - wyciągnąłem rękę po papierosa, a Shōta błyskawicznie zapiął mi kajdanki na prawej wyciągniętej ręce i szybkim ruchem unieruchomił mi drugą. Stałem z zszokowaną miną skuty w kajdany
- Nie lubię jak się mnie oszukuje panie Shikamaru – złapał mnie za szyję i opuścił nad przepaścią. - Jak już powiedziałem: „takie umiejętności na pewno ci się przydadzą w tym co dla ciebie przygotuję” - uśmiechnął się triumfalnie. - I mam dla jedną radę: nie ufaj tutejszym ludziom, niektóre jadaczki same się rozwiązują – w tym momencie od razu pomyślałem o Szczurku. - Teraz będziesz mógł pokazać pełnie swoich możliwości walki.
Puścił rękę zaciśniętą na moim gardle. Bezwładnie poleciałem do tyłu i runąłem w dół po chwili uderzyłem plecami w wiszącą klatkę, sturlałem się z niej i spadłem prosto na ring. Panowała wrzawa.
- Proszę państwa, nasz mistrz ringu powrócił – krzyknął komentator. - Poproszę dwóch śmiałków. Co? Z nożami? Wydaję mi się, że szanowny pan Shōta nie będzie miał w tym wypadku nic przeciwko łamaniu zasad – zarechotał do mikrofonu. Miałem na sobie kajdanki i dwóch uzbrojonych przeciwników, ale zobaczyłem jeden plus tej sytuacji: mogłem już używać technik ninja. 

Od Autora: Dzień dobry, miało być w weekend, a jest w poniedziałek, więc co za tym idzie? Oczywiście przeprosiny na samym wstępie. Więc: przepraszam. Leń, szkoła te sprawy. Wszystko to składa się na późną publikacje rozdziału. Mam nadzieję, że rozdział się podoba i pamiętacie o czym ogólnie jest cała ta historia. Ups...oczywiście przepraszam za wszystkie błędy :P humanem nie jestem, a właściwie to zupełnie na odwrót xD na matmie nie uczą mnie pisać blogów :P Czasami bym chciał, żeby wszystko to co mam w głowie przeniosło się na strony Worda...

P.S.
Może macie jakiś pomysł na rozwój bloga? Albo coś co dałoby mi możliwość bycia bliżej was? Może to dałoby mi kopa na pisanie następnych rozdziałów...

2 komentarze:

  1. Temari jako Pani do towarzystwa? No nieźle xD

    Cudny rozdział! Jak zawsze ;p

    Czekam na kolejny. Weny i czasu! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie wyszedł ten rozdział. Aż nie mogę się doczekać następnego rozdziału, tego jak uda się naszym bohaterom uratować i ukończyć misję ( oczywiście jeżeli nie planujesz ich śmierci XD ). Też nie mogę doczekać się reakcji Daikiego na odkrycie, że dziewczynka do zabawy ;p to Temari i jak w ogóle on przeżył.
    Jeżeli szukasz jakiegoś pomysłu to możesz zacząć już tak bardziej iść w kierunku miłośnym naszych bohaterów oraz np jak był dawny przyjaciel Temari to teraz może być dawny przyjaciel Shikamaru, który go zaczął nienawidzić za coś lub została powiedzmy wyznaczona nagroda za głowę Shikamaru. To takie małe moje pomysły może coś wykorzystasz może nie.
    W każdym razie liczę że chodź trochę pomogłam no i życzę weny bardzo dużo weny i czasu.

    OdpowiedzUsuń