Sędzia
machnął ręką...Jeśli temu idiocie coś się stanie to niech nie
myśli, że będzie mi go szkoda, ostrzegałam go, sam się tam
wepchnął, więc teraz jeśli wrócę sama do wioski z informacją,
że ich Jōnin leży zatłuczony na śmierć to będzie mi
przykro...znaczy się będę miała to gdzieś. Co ja gadam?
Spojrzałam ostatni raz na klatkę, w której właśnie bił się
Shikamaru. Na razie dawał rade, ale ciekawi mnie jak to będzie
wyglądał za jakieś dwadzieścia minut. Mniejsza o to, musiałam
teraz przystąpić do wykonywania zadania. Dowiedziałem się od
jednej z Pań, że codziennie o 18 do biura Shōty jest wysyłana
jedna z dziewczyn, żeby ten mógł się zabawić. Za każdym razem
idzie inna, ponieważ ten daję duże napiwki i dziewczyny
postanowiły, że sprawiedliwie będzie jeśli każda z nich będzie
miała przyjemność, aby trochę sobie dorobić. Dowiedziałam się,
że dzisiaj jest kolej niejakiej Chiki, więc musiałam ją teraz
znaleźć i sprawić, żebym to ja mogła odwiedzić Shōte, plus
miałam na to bardzo mało czasu, ponieważ godzina 18 zbliżała się
wielkimi krokami. Dostałam jej dokładny opis, który raczej trudno
było pomylić z jakąś inną dziewczyną.
Przedzierałam
się przez ludzi poszukując mojego celu. Nieoczekiwanie jakieś
czerwone włosy przeleciały mi tuż przed twarzą. Zaczęłam za
nimi podążać, dzięki czemu je dogoniłam. Puknęłam dziewczyn
lekko w ramie, aby zwrócić jej uwagę. W momencie, kiedy się
odwracała zrobiłam najbardziej zażenowaną, wstydliwą i smutną
twarz jaką potrafiłam.
-
Przepraszam, o co chodzi? - Spytała spokojnym głosem.
-
Bo...strasznie mi głupio...ale chciałbym...prosić...czy
mogłabym... - zaczęłam najniepewniejszym z możliwych tonów tylko
po to, aby za chwile wybuchnąć niekontrolowanym płaczem
-
Jeju dziewczyno... - jest! Wyczułem w jej głosie współczucie. -
Co się stało?
-
Bo ja...bo ja...bo ja... - zaczęłam się jąkać.
-
Chodź no, najpierw cię trochę ogarniemy, a potem mi opowiesz.
Złapała
mnie mocno za rękę i pociągnęła w nieznanym mi kierunku. Po
chwili otworzyła jakieś obleśne drzwi i weszła ze mną do środka.
Okazało się to być żeńską łazienką. Szczerze to mogło być
gorzej...po lewej był rządek 5 umywalek, na jednej było widać
trochę krwi i resztkę białego proszku, nad umywalkami były
oczywiście lustra no i musiało być jedno stłuczone...co za pech,
siedem lat nieszczęście. Na przeciwko umywalek i luster były
kabiny i z jednej z nich dochodził dźwięk no cóż...kobiety,
która była kochana. Podeszłam do umywalki i oparłam się o nią
udając, że ledwo co trzymam się na nogach. Chika podeszłą do
kabiny, z której wydobywały się dźwięki i zaczęła walić w nią
pięścią, krzycząc, aby ci zboczeńcy się wynosili i załatwiali
takie sprawy w innych miejscach. Ci trochę zdenerwowani, trochę
zawstydzeni po chwili wynieśli się z naszego przyszłego miejsca
rozmowy. Chika podeszła do mnie i wyciągnęła papierowy ręcznik.
-
Przemyj twarz i wytrzyj – powiedziała, a ja wykonałam jej
polecenie. - O co chodzi maleńka? - Spytała, gdy wycierałam mokrą
twarz.
-
Chodzi o to – wzięłam głęboki oddech, udając, że się
uspokajam. - Czy mogłabyś odstąpić swoją kolejkę z Shōtą?
Słyszałam, że daję duże pieniądze, a ja ich bardzo potrzebuję
– wybuchnęłam znowu płaczem. - Mój synek jest bardzo chory i
potrzebuję pieniędzy. A te od Shōty bardzo by mi pomogły.
-
Słuchaj, bardzo chciałabym ci pomóc, ale nie mogę – powiedziała
z ciężarem na sercu. - Ja też potrzebuję tych pieniędzy.
-
Rozumiem – oparłam się o umywalkę i grzywka opadła mi na oczy.
- Rozumiem, przyszłam tylko spróbować ci ubłagać – szepnęłam
i wzięłam duży zamach, po czym łokciem uderzyłem Chike w skroń,
a tak jak kłoda opadła na ziemie. - Ale widzę, że powinnam być
trochę nieuprzejma od początku.
Wrzuciłam
dziewczynę do jednej z kabin i zamknęłam na zasuwkę od środka.
Jak się obudzi to powinnam być już dawno poza tą speluną.
Wyszłam z łazienki i udałam się do pokoi, w którym dowiedziałam
się o Chice i zabawach Shōty. Niestety coś sprawiło, że
zatrzymałam się przy ringu, aby zobaczyć jak Shikamaru daję sobie
radę. Na razie wyglądał dobrze. Jedynie trochę się spocił. W
momencie, gdy go obserwowałam to walczył z jakimś facetem średniej
postury. Facet zaciekle starał się uderzyć pięścią w twarz
Nary, ale ten robił zwinne uniki i w pewnym momencie, kiedy ruchy
jego przeciwniki ewidentnie straciły na szybkości to Nara wyskoczył
i kopnięciem jednej nogi zbił pięść swojego oponenta, a drugą z
impetem kopnął go w twarz. Bez dwóch zdań tamten nie miał już
sił i opadł na kolana, Shikamaru to wykorzystał, odbił się od
klatki i z wyskoku zdzielił przeciwnika pięścią w twarz, który
po tym uderzeniu nie mógł już za wiele zrobić prócz opadnięcia
na deski.
-
Proszę państwa nasz nowy mistrz ringu rozwalił swojego kolejnego
przeciwnika! - Krzyczał komentator trzymając rękę Shikamaru w
górze. - Rozwalił, rozwalił i to w jakim stylu! Kto będzie jego
następną ofiarą?! Rarh! - Starał się udać głoś jakiegoś
drapieżnego zwierzęcia, ale raczej mu nie wyszło, ponieważ ja nie
miałam pojęcia cóż za dziwne zwierzę mogłoby to być.
Spojrzałam
na Shikamaru, który masował sobie nadgarstek ręki, którą przed
chwilą wymierzył ostateczny cios. Był cały spocony i zasapany,
ale ruchem głowy dał mi do zrozumienia, że wszystko jest w
porządku. Udając, że mnie to nie obchodzi, obróciłam się z
gracją i udałam do mojego głównego punktu podróży. Weszłam do
pokoju i od razu dostrzegłam dziewczynę, która dała mi wcześniej
wszystkie informację. Poinformowałam ją, że udało mi się
przekonać Chikę do odpuszczenia swojej kolejki w zabawie z Shōtą.
Była trochę zdziwiona, że moja misja zakończyła się sukcesem,
ale na szczęście nie dopytywała się o szczegóły. Zaoferowała
się, że pomoże mi „odpowiednio” wyglądać. Musiałam trochę
pomyśleć zanim się zgodziłam, ale w końcowym rozrachunku
stwierdziłam, że rzeczywiście muszę wyglądać trochę bardziej
atrakcyjnie. Najpierw kazano mi się porządnie umyć, po czym
bezwstydnie zadano mi pytanie czy się depiluję. Z wielkim trudem i
czerwoną twarzą odpowiedziałam pozytywnie. Później ubrała mnie
w odpowiedni, pokazujące wszystkie kobiecy atuty strój i nałożyła
mi makijaż...nie poznałam się w lustrze. Wyglądam jak rasowa
dziwka w tym stroju plus makijaż sprawiał, że nie byłam Temari
tylko kimś zupełnie innego pokroju. Poprosiłam o jeszcze minutkę
dla siebie. Uciekłam do pokoju ze starymi ubraniami i uzbroiłam się
w parę shurikenów wsuwając je za jedną podwiązkę, a za drugą
jeden z moich zwojów. Teraz byłam gotowa na akcję.
Walczyłem
już z kolejnym przeciwnikiem. Na szczęście ten był wielki, głupi
i poruszał się ta wolno, że trudno było nie przewidzieć jego
kolejnego ruchu. Szarżował na mnie swoimi powolnymi pięściami, a
ja cały czas skrupulatnie ich unikałem i poruszałem się do tyłu,
kiedy wiedziałem, że jestem już wystarczająco blisko celu to
postanowiłem przystąpić do ukazania moich umiejętności:
-
No dawaj grubasie, pokaż na co cię stać! - Krzyknąłem do niego i
splunąłem mu prosto pod nogi.
Ten
wyprowadził na mnie zamaszyste uderzenie, a ja zwinnie
prześlizgnąłem się pod pięścią, która uderzyła w klatkę.
Przeszedłem Grubasowi między nogami, i kiedy znalazłem się już
na jego tyłach to nie podnosząc się z klęczenia kopnąłem w
kolona przeciwnika. Ten od razu upadł i jego twarz doznała
bliskiego i bolesnego spotkania z klatką. Przez chwilę, będąc w
parterze widziałem coś podobnego do mostu przy szczycie jaskini,
ale nie miałem czasu się przyglądać. Wstałem szybko i
zaserwowałem jeszcze jedno porządne kopnięcia śródstopiem w
potylica Grubasa, który właśnie miał zamiar podnieś głowę,
wszystkiemu temu towarzyszyło nieprzyjemny dźwięk chrupnięcia
nosa.
-
Proszę państwa! Co za styl, co za technika, cóż za wykończenie!
Sam chciałbym się tak bić! Może nauczysz mnie paru sztuczek?! -
Zapytał żartobliwie komentator. Powoli zaczynały mnie denerwować
te jego tekściki, które nie były najwyższych lotów. Do klatki
wszedł mój stary znajomy. Młodszy Goryl, który nie miał ochoty
mnie wpuścić do Kręgu. Podszedł do komentatora i powiedział mu
coś na ucho. - Oho! Proszę państwa, nasz mistrz areny zwrócił
uwagę samego szanownego pana Shōty! Cóż za zaszczyt! I oczywiście
szczęście: dla młodzików, którzy chcieliby przejąć jego
funkcję...- kontynuował swoją dalszą komentatorską nagonkę.
-
Chodź ze mną – powiedział do mnie Goryl, a ja niechętnie, ale
posłusznie wykonałem jego polecenie. Po dłuższym kawałku,
przedzieraniu się przez tłumy zgromadzone pod klatką, dostaliśmy
się do pomieszczenia, w którym się już tylko schody. - Szef jest
ma górze – dał prostą informację, ale patrząc na niego
wydawało mi się, że zapamiętanie tak długiej i skomplikowanej
treści było największym jego cudem edukacyjnym. - I...myślałem
tak sobie...przepraszam za to co powiedziałem przed
wejściem...proszę nie mów nic szefowi.
-
Nie ma problemu – westchnąłem i udając się na górę usłyszałem
jeszcze z tyłu śmiech i coś podobnego do „Swój chłop z tego
kurdupla”
Na
samej górze był kolejnych dwóch ochroniarzy pilnujących wejścia
do pokoju Shōty. Po standardowej procedurze przeszukania czy nie
posiadam żadnej broni pozwolili mi wejść do środka. Nie
spodziewałem się, że jaskinia może wyglądać tak ładnie i
ekstrawagancko. Skórzane kanapy, drewniane meble i wszystko to w
jasnym odcieniu, aby rozjaśnić nieco tą szarą jaskinię.
Podszedłem do stolika i młody mężczyzna o niebieskich,
wyrazistych oczach i blond włosach dał mi znak ręką, żebym
usiadł. Nie spodziewałem się kogoś takiego...był młody, nawet
bardzo młody, nieco starszy ode mnie. W głowie nie mieściło mi
się, że on może tym wszystkim zażądać. Jako szefa
takiego...baru, bo chyba tak można to nazwać, bardziej widziałbym
jakiegoś grubego kolesia palącego wielkie cygaro i w tym samym
czasie skrupulatnie liczącego zarobione aktualnego dnia pieniądze.
No ale moje wyobrażenie świata przestępczego zostało spaczone
przez jedną książkę kryminalną, który przeczytałem z nudów
jako mały chłopiec, ale jednak mimo wszystko ten błysk w oku
chłopaka sprawiał, że wiedziałem iż to nie są żarty, że
naprawdę to on sprawuję pieczę nad całym tym podziemiem.
-
Jak mam pana nazywać? - Spytał i już wtedy wiedziałem, że jego
błysk w oku nie jest przypadkowy. Jego głos zdradzał to samo co
oczy, czyli stanowczość.
-
Shikamaru – powiedziałem, zgodnie z prawdą. Nie przewidywałem,
aby moje imię było znane w świecie i mogłoby zdradzić mój
prawdziwy cel wizyty.
-
Shikamaru – przytaknął. - Możesz na mnie mówić Shōta –
zamyślił się na chwilę. - Domniemam, że pokaz pana umiejętności
w klatce był chęcią wyjścia z tłumu i zwrócenia na siebie uwagi
– wstrzymałem oddech. Nie byłem pewny, czy aby właśnie nie
zmierza powoli do oznajmienia mi, że wie o co mi może chodzić. -
A więc panie Shikamaru, interesy? Czy może pana cel jest inny?
-
Interesy – siedziałem cały czas spięty jak nigdy.
-
No to się rozsiądź, zwykłem długo rozmawiać o interesach -
odetchnąłem z ulgą. Na razie szło opornie, ale według zamierzeń.
Będąc
tuż przed drzwiami dopadło do mnie dwóch strażników.
-
Idę do Shōty... – przełknęłam lekko ślinę. - ...na zabawę.
-
Wiemy po co tam idziesz paniusiu – uśmiechnął się jeden. -
Jesteś tu chyba nowa? - Drugi potwierdził to swoim westchnieniem. -
To musisz wiedzieć, że każda, która idzie do Shōty „na zabawę”
jak to ładnie powiedziałaś, musi przejść test u jego strażników
– jego ręką już niebezpiecznie wędrowała w moim kierunku, ale
szybkim uderzeniem, zbiłam ją z toru lotu.
-
Wydaję mi się, że Shōta nie lubi, gdy jego dziewczynki są
używane, za nim on sam z nich skorzysta – powiedziałem i
spojrzałam się groźnie na strażnika.
-
Ech...niektóre się nabierają, niektóre nie – powiedział drugi.
- Wchodź – powiedział i nieładnie otworzył przede mną drzwi.
Wchodząc
rozglądałam się po pomieszczeniu, było ładnie urządzone i każdy
mebel rozświetlał nieco tą ciemną jaskinię. Widać, że osoba
urządzająca miała gust, albo po prostu znała się na tym. Przede
mną zobaczyłam dwóch mężczyzn, którzy siedzieli przy stoliki i
o czymś dyskutowali. Jeszcze żaden z nich mnie nie zauważył. To
dobrze, wyprostowałam się, zrobiłam jakiś słodki wyraz twarzy i
ruszyłam w ich kierunku, na początku pokracznie, musiałam się
przyzwyczaić do wysokich szpilek, pierwszy postawienie nogi...prawię
się wywróciłam, ale z każdym krokiem mój chód wyglądał coraz
lepiej. Na samym końcu, kiedy byłam już nieopodal mężczyzn, do
mojego sposobu chodzenia nie można było nic zarzucić. Mogę nawet
z dumą rzecz, że był wyzywająca i taki miał być. Spojrzałam po
facetach i... zamurowało mnie jednym z nich był oczywiście
Shikamaru, ale drugi...ten nos, te usta, te oczy, te policzki to
był...Daiki...Jōnin, który został zakatowany na tej arenie, kiedy
byłam razem z nim na misji. Daiki to Shōta, Shōta to Daiki. W moim
brzuchu zaczęło trzepotać coś dziwnego, w głowię zaczęły
wyświetlać się te wszystkie obrazy, pięści okładające jego
twarz. W oku poczułam jak pojawia się małą łza, ale szybko ją
wytarłam, nie mogłam pozwolić sobie na spalenie mojej przykrywki.
Nie poznawał mnie, bo gdyby poznawał tak to już dawno by
zareagował. To była pewnie sprawka makijażu. Musiałam grać.
Usiadłam na stole i oparłam się łokciami, wypinając moją
kobiecość. Widziałem, że Shikamaru patrzy na mnie z czymś
pomiędzy zachwytem, a złością. Nie interesowało mnie teraz co
chodzi po jego głowię, bo rozpoznałam to dziwne uczucie, które
trzepotało w moim brzuchu, była to nienawiść, żądza mordu i
chęć zemsty za to, że przez Daikiego tak długo nie mogłam
spokojnie zasnąć, kiedy on jak gdyby nigdy nic prowadził normalnie
życie. Obrazy jego katowania znowu wróciły, ale tylko na chwilę,
przysłoniła je wcześniejsza żądza. Złapałam Daikiego za krawat
i pociągnęłam lekko.
-
Kiedy zaczniemy zabawę – szepnęłam delikatnie.
-
Heh, Shikamaru, lubisz jak kobiety są tak niecierpliwe? - Zapytał
Daiki zabierając moją rękę z jego krawata.
-
Nie mam zbyt dużo czasu na kobiety, wolę zajmować się pracą –
odpowiedział chłodno.
-
Szkoda, szkoda – zamyślił się Daiki. - Na przyjemności też
trzeba znaleźć czas i ja mam zamiar znaleźć – uśmiechnął
się. - Ale za chwilę, skarbie idź do pokoju po drugiej stronie –
wskazał palcem na coś w podobie mostu, który przebiegał przez
cały zatłoczony Czarny Krąg znajdujący się na dole.
-
Będę czekała – powiedziałam słodko i udałam się na most.
-
A i jeszcze jedno skarbie – odwróciłam się w kierunku Daikiego.
- Na czworaka jakbyś mogła – uśmiechnął się, a ja posłusznie
i z zażenowaniem wykonałam jego polecenie.
Patrzyłem
na Temari, która na czworaka wchodziła na most co jakiś czas
odwracając się w naszym kierunku z zachęcającym do igraszek
spojrzeniem. Ale ja po tym całym czasie przebywania z nią,
wiedziałem, że w jej spojrzeniu kryję się złość. Nie
wiedziałem co było tego powodem: czy może uwłaczająca sytuacja,
w której aktualnie się znalazła czy może coś innego. Nie
przychodziło mi do głowy co mogłoby być tym innym powodem, więc
stwierdziłem, że na pewno chodzi jej o ten cały strój i makijaż,
który ujmował jej klasy. Ale co do samego pomysłu zbliżenia się
do Shōty to wielki plus. Cieszę się, że ja musiałem tylko trochę
powalczyć, a nie przebierać się w...takie rzeczy.
-
Ładna, co nie? - Spytał Shōta.
-
Ano, ładna – stwierdziłem obojętnie.
-
Przejdźmy się – powiedział i wstaliśmy razem udając się
powoli w kierunku mostu. - Wiesz co, ten popis, który dałeś tam na
dole. No cóż nie da się ukryć, że masz wielkie umiejętności
walki wręcz. Sam kiedyś trochę trenowałem różne rzeczy –
zamyślił się. - Ale wracając do tematu, w twoich ruchach widać
trochę no cóż...stylu shinobi. Wiesz, że shinobi nie są tu mile
widziany?
-
Nie jestem shinobi – odpowiedziałem. - Jak sam mówiłeś: widać
trochę ich stylu, ale wynika to z tego, że miałem okazję
podpatrzeć parę walk.
-
Świetnie – klasnął w dłonie, zatrzymaliśmy się na środku
mostu i Shōta spojrzał co się dzieję na ringu, na pewno
widoczność ograniczała mu klatka, która wisiał tuż nad owym
ringiem. - Takie umiejętności na pewno ci się przydadzą w tym co
dla ciebie przygotuję – powiedział chłodno. - Zapalisz? -
Wyciągnął paczkę papierosów
-
Nie odmówię. - wyciągnąłem rękę po papierosa, a Shōta
błyskawicznie zapiął mi kajdanki na prawej wyciągniętej ręce i
szybkim ruchem unieruchomił mi drugą. Stałem z zszokowaną miną
skuty w kajdany
-
Nie lubię jak się mnie oszukuje panie Shikamaru – złapał mnie
za szyję i opuścił nad przepaścią. - Jak już powiedziałem:
„takie umiejętności na pewno ci się przydadzą w tym co dla
ciebie przygotuję” - uśmiechnął się triumfalnie. - I mam dla
jedną radę: nie ufaj tutejszym ludziom, niektóre jadaczki same się
rozwiązują – w tym momencie od razu pomyślałem o Szczurku. -
Teraz będziesz mógł pokazać pełnie swoich możliwości walki.
Puścił
rękę zaciśniętą na moim gardle. Bezwładnie poleciałem do tyłu
i runąłem w dół po chwili uderzyłem plecami w wiszącą klatkę,
sturlałem się z niej i spadłem prosto na ring. Panowała wrzawa.
-
Proszę państwa, nasz mistrz ringu powrócił – krzyknął
komentator. - Poproszę dwóch śmiałków. Co? Z nożami? Wydaję mi
się, że szanowny pan Shōta nie będzie miał w tym wypadku nic
przeciwko łamaniu zasad – zarechotał do mikrofonu. Miałem na
sobie kajdanki i dwóch uzbrojonych przeciwników, ale zobaczyłem
jeden plus tej sytuacji: mogłem już używać technik ninja.
Od Autora: Dzień dobry, miało być w weekend, a jest w poniedziałek, więc co za tym idzie? Oczywiście przeprosiny na samym wstępie. Więc: przepraszam. Leń, szkoła te sprawy. Wszystko to składa się na późną publikacje rozdziału. Mam nadzieję, że rozdział się podoba i pamiętacie o czym ogólnie jest cała ta historia. Ups...oczywiście przepraszam za wszystkie błędy :P humanem nie jestem, a właściwie to zupełnie na odwrót xD na matmie nie uczą mnie pisać blogów :P Czasami bym chciał, żeby wszystko to co mam w głowie przeniosło się na strony Worda...
P.S.
Może macie jakiś pomysł na rozwój bloga? Albo coś co dałoby mi możliwość bycia bliżej was? Może to dałoby mi kopa na pisanie następnych rozdziałów...
Temari jako Pani do towarzystwa? No nieźle xD
OdpowiedzUsuńCudny rozdział! Jak zawsze ;p
Czekam na kolejny. Weny i czasu! :*
Świetnie wyszedł ten rozdział. Aż nie mogę się doczekać następnego rozdziału, tego jak uda się naszym bohaterom uratować i ukończyć misję ( oczywiście jeżeli nie planujesz ich śmierci XD ). Też nie mogę doczekać się reakcji Daikiego na odkrycie, że dziewczynka do zabawy ;p to Temari i jak w ogóle on przeżył.
OdpowiedzUsuńJeżeli szukasz jakiegoś pomysłu to możesz zacząć już tak bardziej iść w kierunku miłośnym naszych bohaterów oraz np jak był dawny przyjaciel Temari to teraz może być dawny przyjaciel Shikamaru, który go zaczął nienawidzić za coś lub została powiedzmy wyznaczona nagroda za głowę Shikamaru. To takie małe moje pomysły może coś wykorzystasz może nie.
W każdym razie liczę że chodź trochę pomogłam no i życzę weny bardzo dużo weny i czasu.