poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział III

Kiedy kierowaliśmy się do Hokage to mój towarzysz zachowywał się co najmniej…jak nie on. Zawsze, gdy chodziliśmy gdzieś ze sobą w przeszłości to Shikamaru, albo narzekał, albo obserwował chmury. Za to teraz? Całą drogę szedł z rękami wbitymi w kieszenie i lekko spuszczoną głową wpatrując się swoim nieobecnym wzrokiem w buty. Ciekawiło mnie dlaczego tak się zachowuje, ale wiedziałam, że jeśli się spytam to on po prostu nie odpowie, albo nawet nie usłyszy. Czułam się źle w takim wypadku, ale to wszystko było dziwne ja nawet nie lubiłam za bardzo bruneta, a jednak teraz kiedy on wydawałoby się, że czuł się źle to ja też czułam się jakoś nieswojo. Było to dość nurtujące, dlaczego tak na mnie wpływał? Po spacerze do budynku administracyjnego Shikamaru nawet nie zauważył, że stoimy już pod gabinetem Hokage. Dopiero jak zatrzymałam się przy drzwiach Tsunade. To on uniósł głowę i rozejrzał się po korytarzu jakby nigdy tu nie był. Po sekundzie, gdy już zorientował się gdzie jesteśmy to zapukał mocno w drzwi.
- Wejść! – zza drzwi rozległ się krzyk Tsunade. Razem z brunetem weszłam do biura, w którym jak zawsze nie brakowało stert dokumentów. – Temari przyszłaś, bo byłyśmy umówione, ale nie mam pojęcia po co przyszedłeś ty – Hokage wskazała na Shikamaru.
- Chciałbym dowiedzieć się dlaczego nie dostałem misji razem z Sasuke – powiedział takim tonem jakby oczekiwał natychmiastowej i wystarczająco dobrej odpowiedzi.
- Ponieważ będziesz bardzo zajęty przez długi czas – odrzekła mu Hokage. Chyba nie podobało się jej to że podwładny odzywa się do niej z takim tonem.
- A mogę wiedzieć czym będę tak bardzo zajęty? – Ta rozmowa była dla mnie tak bardzo dziwna. Shikamaru swoimi tonem jakby chciał wymusić od Tsunade tą tajemniczą misje, a Tsunade widocznie miała jakiś powód, aby nie dać młodszemu za wygraną. No i pewnie nie chciała, żeby chłopak pozwalał sobie na takie zachowanie.
- Tu masz szczegóły twojej pełno etatowej pracy – wyjęła papierową kopertę i rzuciła do bruneta, który zwinnie ją złapał i szybko zaczął przeglądać jej zawartość. – Zaczekaj chwilę Temari skończę z nim i zajmę się tobą – powiedziała z uśmiechem. Po chwili przeglądaniu papierów Shikamaru wybuchł na całe biuro:
- Dla takich błahostek mam odstąpić od tej misji!?
- Tak. I przestań wrzeszczeć, bo nic tym nie wskórasz – warknęła Tsunade.
- Jestem członkiem ANBU i mam zawiesić swoje działania na tak długi czas z powodu takiej błahej i długiej misji? – Zapytał już spokojniejszym tonem. Chyba jednak zależało mu, aby ugrać cokolwiek tą rozmową.
- Tylko do momentu twojej specjalnej misji – na ich twarzach zaczęła malować się powaga. Jakaś tajna misja? O co chodzi?
- Dobrze, wypełnię to zleceniu – spojrzał na kopertę, którą trzymał w ręce – ale chce brać udział w misji z Sasuke.
- W pierwszej części nie, ponieważ będziesz zajmował się wtedy zadaniem, które ja ci zleciłam, ale może w drugiej części – ostatnią cześć zdania powiedziała z obojętnością.
- Proszę muszę wziąć udział w drugiej części – Serio? Chwilę temu krzyczał do niej oburzony, a teraz prosił grzecznie o pozwolenie. To trochę takie nie.. męskie.
- Jeśli nie spartaczysz mojego zlecenia to się zgodzę.
- Dobrze – powiedział wzdychając lekko. - Temari czekam na zewnątrz – stwierdził z uśmiechem. To jest dopiero dziwne! Zanim weszliśmy do biura był nieobecne. Podczas rozmowy agresywny w środku niej prosił z pokorą o zgodę, a teraz z uśmiechem mówi, że na mnie czeka. Czy on często miał takie huśtawki nastroju? Nigdy wcześniej się tak nie zachowywał. W ogóle to jedyne stany emocjonalne w jakich go widziałam do dzisiaj to był smutek po nieudanej misji odbicia Sasuke. Drugi to satysfakcja, gdy złapał mnie cieniem podczas naszej walki, a trzeci i ostatni to jego wieczny i błogi stan lenistwa.
- Dobrze, teraz ty Temari, ale z tobą raczej nie będzie tylu problemów – powiedziała z uśmiechem Hokage. – Chociaż nie wiem za bardzo co mam z tobą omawiać. Po prostu stacjonujesz w naszej wiosce, a jeśli pojawia się jakieś zadanie zlecone Sunagakure, którego lokacja jest osadzona w okolicach kraju ognia. To wtedy cię o tym informuję, a ty ją wykonujesz.
- Właściwie to jest jeszcze sprawa mojego partnera, ponieważ Gaara nie wyraził zgody, abym wykonywała sama zlecenia no i sprawa mojego lokum.
- Twoim partnerem, będzie… - przestań trzymać mnie w niepewności i powiedz. – Shikamaru – zamurowało mnie. Nie dlatego, że nie chciałam robić zleceń z brunetem, chociaż może trochę mi się to nie podobało, ale ważniejszą sprawą jest to że chłopak chwilę temu był zdenerwowany swoją misją czyli pracą ze mną. Nie podobało mi się ten stan rzeczy. Nie, żeby nie podobało mi się to że był zły za to że ta misja zabiera mu zadanie z Sasuke, na którym dziwnie mu zależało, ale to że ja jestem pośrednią przyczyną jego gniewu.
- Czy musi być to Shikamaru?
- Dlaczego o to pytasz?
- Trochę dziwnie się czuję, ponieważ uniemożliwiam mu wykonanie jakiegoś swojego zadania – powiedział trochę smutniejszym tonem.
- Nie martw się Temari, miałam powody, żeby nie puścić go na tamtą misję – uśmiechnęła się Tsunade – Co do twojego mieszkania to niestety nie możesz mieszkać w naszym hotelu, ponieważ nie możemy pozwolić sobie na utrzymywanie cię cały ten czas. Jeśli ci to nie przeszkadza to możesz mieszkać nadal z Shikamaru. – chciałam zadać pytanie, kiedy blondynka nadal mówiła – Można powiedzieć, że już się zgodził, ponieważ zaakceptował całą tą misję, a w dokumentach było to napisane. To chyba wszystko. Masz jakieś pytania?
- Nie, wydaję mi się że wszystko jest jasne – zrobiłam sztuczny uśmiech. Nadal czułam się źle z powodu Shikamaru.
- Więc pozwól, że cię wyproszę. Mam mnóstwo pracy.
- Hai – wyszłam z biura i zaczęłam kierować się na zewnątrz, gdzie czekał na mnie brunet z papierosem w ustach. Nie znosiłam dymu papierosów.
- Coś ci się posmutniało – powiedział z drwiącym uśmiechem – Co spowodowało u ciebie taki stan? Złamałaś może paznokieć? – Dmuchnął we mnie wielką chmurą dymu. Ja w odpowiedzi zabrałam mu papierosa i zaciągnąłem się tak mocno, aż mnie z mdliło.
- Nie po prostu dowiedziałam się że będę mieszkać z pewnym leniem – odwzajemniłam się większą chmurą. Nawet trochę cieszyłam się że będziemy razem mieszkać, ponieważ zainteresował mnie jego pamiętnik i ta wielka chęć udziału w tajemniczym zleceniu. Odebrał mi papierosa i powiedział:
- Nie oszukasz mnie. Widziałem jak cię zemdliło od małego zaciągnięcia. Nie trawisz tytoniu młoda damo – powiedział to schylając się lekko w moim kierunku z nieschodzącym drwiącym uśmiechem. Zabrał mi papierosa i zaczął palić.
- Młoda damo? Masz tupet! Mam więcej lat niż ty – powiedziałam z satysfakcją. Zauważyłam, że wrócił nasz „stary” Shikamaru.
- To ile ty masz lat? – zapytał ze zdziwieniem.
- 23, a w ogóle to kobiet nie pyta się o wiek. Gówniarzu!
- Gówniarzu? Jestem tylko 2 lata młodszy od ciebie. I o wieku stanowi przede wszystkim to co ma się w głowie – puknął mnie lekko w czoło.
- Jeśli tak przedstawiasz sytuację to ja mam 23 lata, a ty jesteś jakieś piętnastoletnim gnojkiem, który lubi popatrzeć sobie na półnagie tyłki – na jego twarzy błyskawicznie pojawił się rumieniec i lekki uśmiech. Świetnie teraz sobie to przypomniał i się uśmiecha.
- Nie wypominaj mi tego do końca życia, a zresztą mogłabyś być po prostu ubrana mniej wyzywająco – przegiął! Zamachnęłam się i uderzyłam go prosto w głowę.
- W NASZYM domu będę chodzić ubrana jak tylko będę chciała! – Chłopak masując głowę wymamrotał tylko:
- A ja będę patrzeć gdzie mi się podoba.
- Mówiłeś coś?
- Nie nic – powiedział z oburzoną miną. Ruszyłam w kierunku mieszkania, a zza moich pleców usłyszałam, iż Nara poszedł w moje ślady.
Szliśmy w ciszy przez całą drogę. Ja nie zamierzałam się odzywać za to całe można by powiedzieć poniżenie mnie, a on za cios w głowę. Pasował mi taki układ. Przemierzaliśmy ulice Konohy z ciszy. Ja obserwowałam dzieci, które wracały ze szkół lub bawiły się na podwórku, a Shikamaru z podniesioną głową obserwował chmury co jakiś czas zerkając na drogę, żeby nie wpaść na coś niepożądanego. Kiedy doszliśmy do mieszkania, Shikamaru otworzył mi drzwi i z pięknym ukłonem powiedział:
- Panie przodem – szyderczy uśmiech nie schodził mu z twarzy, a ja podczas wchodzenia przez przypadek nadepnęłam go na stopę. – Chodzisz strasznie niezdarnie – syknął.
- Jak to? Wczoraj mówiłeś, że poruszam się z wielką gracją – mówiąc to obróciłam się wokoło własnej osi.
- Słodko razem wyglądacie – obejrzałam się w kierunku, z którego dochodził głos. Zza rogu wyszedł Sasuke – No na pewno słodziej niż dzisiaj rano – kolejny, który mówił szyderczo. Spojrzałam na niego z lekko wściekłością, ale chłopak to zignorował – Shikamaru idziemy na ten trening? – Brunet, spojrzał na mnie zamyślony.
- Nie wiem czy mogę. Nie chciałbym zostawić mojej współlokatorki samej sobie – powiedział. Ciekawe co spowodowało, że nagle zaczął się o mnie martwić, albo miał jakiś powód, albo po prostu ujawniła się jego „dżentelmeńska postawa”.
- Nie bój się, gdy Sakura usłyszała ode mnie, że Temari przyjechała to zaraz zaczęła gadać, że muszą się zobaczyć. Wydaję mi się że zaraz tu przyjdzie.
- Dobra więc – Shikamaru spojrzał na Sasuke – Chodźmy, dawno nie dostałeś ode mnie bęcków – powiedział z uśmiechem.
- Nie bądź taki pewny siebie.
***
Wracaliśmy przez ciemne ulice Konohy podpierając się nawzajem. Bolało mnie wszystko, nawet włosy! Cztery godziny treningu, przy czym cały ten czas, był walką z pełnym arsenałem broni i jutsu. Nasza zasada podczas sparingów mówiła, że pojedynkujemy się na 100% nawet jeśli odeślemy przeciwnika do szpitala. Na szczęście tak się nigdy nie stało. Jeszcze się nie stało…Otworzyłem drzwi i wpełzliśmy do środka. Oboje nie daliśmy już rady i zaraz po zamknięciu drzwi padliśmy razem na podłogę oddychając ciężko. Do przedpokoju zaraz weszła z Temari z Sakurą.
- Mówiłam ci – Sakura spojrzała na Temari. – Moglibyście choć raz wrócić w stanie względnym do czegokolwiek – różowo włosa zwróciła się tym razem do naszej dwójki.
- Sasuke wyglądasz żenująco – powiedziałem złośliwie.
- Ja? Spójrz na siebie. Na koniec dostałeś 2 kunai’e w plecy.
- To była podmiana. Nie myśl, że dałbym się tak bezmyślnie zranić.
- Dobra chyba muszę cię eskortować do domu – westchnęła ciężko Sakura. Podeszła do Sasuke, podniosła go i podparła na swoim ramieniu. – Na razie. Temari, musimy się jeszcze spotkać – powiedziała uśmiechając się szeroko i wyszła zamykając za sobą drzwi.
- Masz zamiar tak leżeć, Leniu? – powiedziała Temari. Chyba chciała wszcząć kolejną kłótnie, ale ja postanowiłem zignorować ostatnią cześć zdania.
- Daj mi minutkę zaraz wstanę.
Leżałem chwilę rozmyślając nad błędami, które popełniłem podczas sparingu z Sasuke. Zawsze po sparingach analizowałem swoją walkę ma spokojnie, aby wynieść z niej jak najwięcej wiedzy i stać się silniejszym, a że pojedynki z szatynem były na najwyższym poziomie to wynosiłem jej wcale nie tak mało. Po paru minutach leżenie i analizowania postanowiłem w końcu wstać z ziemi i udać się do łazienki, ale zaraz po wstaniu nogi odmówiły mi posłuszeństwa i padłem na ścianę. Zacząłem iść w kierunku łazienki podpierając się o nią.
- Powinnam ci trochę współczuć, ale jakoś nie mam ochoty – powiedział złośliwie Temari po ujrzeniu mnie w mojej obecnej sytuacji.
Nie miałem ochoty się z nią droczyć. Dlatego tylko poszedłem do łazienki, a potem wziąłem szybki i zimny prysznic. Wszedłem do swojego pokoju i z impetem padłem na łóżko. Po sekundzie odpoczynku do pokoju wparowała dziewczyna.
- Puka się! – warknąłem na nią, leżąc z twarzą zatopioną w poduszczę.
- W tym wypadku nie – odpowiedziała dumnie.
- W takim wypadku jaki jest powód twojej długiej i niebezpiecznej podróży do mego pokoju? – spytałem drwiąco.
- Pewien niewdzięcznik, który nawet nie spojrzy co mu przyniosłam – podniosłem głowę i zobaczyłem dużą miskę remen stojącą obok kubka z herbatą. Znowu zrobiło mi się głupio. Drugi raz w ciągu dnia praktycznie taka sama sytuacja. Ciekawe czy często będzie tak robić. – Ale za nim zjesz, powiesz dziękuje, ale przed tym wszystkim podziękujesz jeszcze raz za to, że opatrzę ci rany – wyliczała mi na palcach, następnie spojrzała na mnie lekko zarumieniona. – Musisz mi z tym trochę pomóc – zrozumiałem aluzję i zdjąłem z siebie zieloną koszulkę, którą miałem na sobie od początku dnia po czym wstałem, żeby blondynce było łatwiej opatrzyć moje rany, których szczerze miałem dość dużo, ale nie były to rany tylko ze sparingu, ale też z ostatniej misji, po której nie chciało mi się iść do szpitala. Podczas wstawania z łózka nogi odmówiły mi posłuszeństwa i padłbym zaraz na ziemi, gdyby nie Temari, która zwinnie mnie złapał. Chwyciłem krzesło stojące niedaleko i podparłem się na nim zostawiają pielęgniarce wolne ręce. Dziewczyna najpierw przejechała po moich plecach delikatnie ręką chyba dlatego, że nigdy nie widziała tak poranionej części ciała. Odchrząknąłem lekko po czym blondynka przestała i zaczęła opatrywać mi rany. Smarowała mi je jakimiś dziwnymi maściami po czym bandażowała. Przyznaję, że naprawdę odczułem wiele jej opiekuńczości w ciągu jednego dnia, a to był dopiero początek. Mieliśmy mieszkać ze sobą przez dość długi czas, aż...można powiedzieć by…jej umowa o prace wygaśnie. Dopiero teraz zacząłem myśleć o plusach naszego wspólnego mieszkania. I w ogóle zacząłem myśleć o niej, a w sumie o nas. Cały czas się droczyliśmy, ale z drugiej strony ona opiekowała się mną nie tylko teraz, ale i wcześniej np.: podczas misji odbicia Sasuke. Dopiero teraz zauważyłem, że zachowujemy się trochę jak rodzeństwo. Zawsze przeciwko sobie, ale niech tylko jednemu coś zagraża, a drugie zaraz przybiega go chronić.
- O czym tak rozmyślasz? – zapytała dziewczyna.
- O niczym szczególnym – Temari skończyła mnie opatrywać. Usiadłem na łóżku i oparłem się o ścianę. Spojrzałem na nią i wskazałem miejsce obok siebie. Dziewczyna usiadła koło mnie w podobnej pozie. – Więc… - spojrzałem na nią - Chcesz może czegoś? – zapytałem spokojnie.
- Sugerujesz, że zrobiłam to wszystko tylko dlatego, bo coś od ciebie chce? – zadała pytanie z oburzoną miną.
- Może nie tylko dlatego, ale czy jest inaczej? – zapytałem, zaczynając jeść miskę ramen, którą przyniosła mi dziewczyna.
- Obiecałeś, że dzisiaj porozmawiamy – stwierdziła z lekkim rumieńcem.
- No i rozmawiamy – powiedziałem trochę chłodniej. Nie chciałem za bardzo rozmawiać, a było to spowodowane moim stanem, ale niestety nie mogłem odmówić po: obietnicy, pomocy lekarskiej i 2 posiłkach. – O czym dokładnie chcesz rozmawiać? Od razu mówię, że nie na wszystkie tematy będę mógł się wypowiedzieć – powiedziałem już trochę milej.
- Co robiłeś przez ostatnie lata? – blondynka walnęła prosto z mostu.
- W ciągu ostatnich trzech lat trenowałem z Kakashim.
- Z Kakashim? Wydawało mi się że nie sensei powinien mieć podobny styl walki do ucznia. Dlaczego akurat z nim?
- Cóż to było tak, że po śmierci ojca i Asumy nie miałem odpowiedniej osoby, z którą mógłbym trenować, więc poszedłem do Hokage i powiedziałem, że potrzebuje mistrza, aby stać się silniejszym. Akurat Kakashi był w pokoju i stwierdził, że chyba jest najlepszym aktualnie możliwym nauczycielem.
- Co podjął się sam z siebie? To chyba trochę niepodobne do niego. Bez żadnego przymusu?
- Zacytuje jego słowa z treningu „Dlaczego to zrobiłem? Kto wie? Po prostu, gdy tam byłem i usłyszałem, że chcesz stać się silniejszy to coś mnie tknęło, żeby ci pomóc i podjąć się tego wyzwania, a poza tym…dawno nie miałem pod opieką żadnego ucznia. ”
- Nie znam za bardzo waszych jouninów, ale może rzeczywiście on był dla ciebie najlepszym wyborem, ale opowiedz mi więcej o treningu – powiedziała ze słodkim uśmiechem.
- Naprawdę – westchnąłem - Było ciężko. Szczególnie, że Kakashi stwierdził, że mój poziom taijutsu był na zbyt niskim poziomie i uparł się że przez te 3 lata skupimy jakieś 75% mojego treningu na taijutsu, a resztę na ninjutsu.
- Naprawdę? Przecież nie jesteś typem wojownika na bliski dystans – stwierdziłam. – Jak wyglądał dokładnie twój trening?
- Na przykład moja nauka obrony wyglądała tak, że od poranku nic nie jadłem i do zmierzchu broniłem wielkiego głazu, który cały czas był atakowany przez Kakashiego wszystkim co miał, a za każdy atak na skałę, który skończył się sukcesem miałem całą minutę pompowania i 5 minut ciągłego biegu sprintem.
- I jak rezultaty? – spytała rozbawiona.
- Nabrałem trochę muskulatury, a jeśli chodzi o taijutsu, to jestem na równi z Sasuke, który trenował ten aspekt od początku swojej kariery ninji, a i poprawiłem jeszcze rzucanie bronią oraz opanowałem walkę kataną plus parę technik.
- Pan Shikamaru opanował jakieś nowe techniki? – zapytała drwiąco.
- Tak, a nawet parę wymyśliłem samemu.
- Chciałabym je zobaczyć. – powiedziała rozmarzonym głosem.
- Kiedyś je zobaczysz – dziewczyna spojrzała na mnie urażona. – Obiecuję – powiedziałem z uśmiechem.
- A co z powrotem do domu i tymi nagłymi awansami?
- Wróciłem i po pierwszej misji zostałem awansowany na jounina po kilku misjach miałem sparing z 3 członkami ANBU, których pokonałem i Tsunade stwierdziła, że powinienem być jeszcze wyżej więc awansował mnie na członka ANBU.
- Dostałeś 2 awansy w tak krótkim czasie? To jest trochę – zaczęła rozmyślać nad odpowiednim słowem. – Spektakularne. Jest może ktoś jeszcze w ANBU z moich znajomych z Konohy?
- Nie mogę o tym mówić. – dziewczyna posłała mi oburzone spojrzenie, świetnie uległem kobiecie… - ale…ech…Jest. – dziewczyna nie spuszczała ze mnie swoich oczu – Jest nim osoba, która jest moim partnerem.
- Sasuke?
- Nie zadawaj takiego pytanie dobrze wiesz kto nim jest – powiedziałem z lekkimi pretensjami.
- Dobra już wiem prawie wszystko, ale mam jeszcze jedno pytanie.
- Jakie?
- Dlaczego tak bardzo zależało ci na tej misji z Sasuke i w ogóle dlaczego chciałeś stać się silniejszy?
- Nie chcę o tym gadać – skwitował krótko.
- Nie bądź taki. Przecież już się tak bardzo przede mną otworzyłeś – powiedziała z zarzutami, ciągnąc mój rękaw.
- Widzę, że za bardzo. Nie i już – warknąłem.
- Nie bądź taki, Shikamaru – jęczała.
- Zepsułaś całą atmosferę i nie proś mnie więcej, bo wyrzucę cię z pokoju – zagroziłem.
- Już się boję. Masz mi powiedzieć! – odburknęła.
- Sama się o to prosiłaś.
Wstałem z bólem z łóżka i odłożyłem miskę na biurko po czym podszedłem do blondynki, chwyciłem i przerzuciłem ją sobie przez ramię.
- Puszczaj mnie! – krzyknęła.
- Ostrzegałem cię – powiedziałem wzdychając.
Wyszedłem z mojego pokoju i wszedłem do jej. Podszedłem do łózka, uklęknąłem lekko i rzuciłem dziewczynę na łózko, ale ta pociągnęła mnie razem ze sobą. Upadliśmy razem na łóżko i leżeliśmy w trochę nietypowej pozie. Ona leżała na plecach, a ja na niej z głową położoną na jej brzuchu dotykając głową jej piersi.
- Mógłbyś… – powiedziała zarumieniona i dała mi wyraźny znak głową, aby z niej zejść.
- Och… - wyszczerzyłem zęby - Małej Temari nie podoba się, że ktoś na niej leży – powiedziałem złośliwie.
- Spadaj!

- No nie wiem – wtuliłem swoją twarz jeszcze mocniej. – Ty raczej nie jesteś w stanie wynieść mnie z pokoju - dziewczyna zamachnęła się i skierowała pięść w moją twarz, ale ja zwinnie ją złapałem. – Nie tym razem – puściłem jej rękę, wstałem i skierowałem się do drzwi, ale zatrzymałem się zaraz przed nimi i pomyślałem ile dzisiaj dziewczyna mi dała…nie wiem jak to nazwać…ulgi? Pierwszy raz od dawna mogłem się komuś wygadać. Poczułem się lepiej podczas rozmowy z nią. Nie wiem czym było to spowodowane. Pojawiła się w moim życiu nagle i już pierwszego dnia tak bardzo je odmieniła. Zacząłem myśleć jak będą wyglądały kolejne zmiany w moim życiu, ale kiedy zorientowałem się że od kilku sekund stoję w miejscu to postanowiłem się ruszyć. – Dziękuje za wszystko co dzisiaj zrobiłaś. – podsumowałem krótko na koniec z wielkim uśmiechem na twarzy.

0 komentarze:

Prześlij komentarz