Kiedy
kierowaliśmy się do Hokage to mój towarzysz zachowywał się co
najmniej…jak nie on. Zawsze, gdy chodziliśmy gdzieś ze sobą w
przeszłości to Shikamaru, albo narzekał, albo obserwował chmury.
Za to teraz? Całą drogę szedł z rękami wbitymi w kieszenie i
lekko spuszczoną głową wpatrując się swoim nieobecnym wzrokiem w
buty. Ciekawiło mnie dlaczego tak się zachowuje, ale wiedziałam,
że jeśli się spytam to on po prostu nie odpowie, albo nawet nie
usłyszy. Czułam się źle w takim wypadku, ale to wszystko było
dziwne ja nawet nie lubiłam za bardzo bruneta, a jednak teraz kiedy
on wydawałoby się, że czuł się źle to ja też czułam się
jakoś nieswojo. Było to dość nurtujące, dlaczego tak na mnie
wpływał? Po spacerze do budynku administracyjnego Shikamaru nawet
nie zauważył, że stoimy już pod gabinetem Hokage. Dopiero jak
zatrzymałam się przy drzwiach Tsunade. To on uniósł głowę i
rozejrzał się po korytarzu jakby nigdy tu nie był. Po sekundzie,
gdy już zorientował się gdzie jesteśmy to zapukał mocno w drzwi.
-
Wejść! – zza drzwi rozległ się krzyk Tsunade. Razem z brunetem
weszłam do biura, w którym jak zawsze nie brakowało stert
dokumentów. – Temari przyszłaś, bo byłyśmy umówione, ale nie
mam pojęcia po co przyszedłeś ty – Hokage wskazała na
Shikamaru.
-
Chciałbym dowiedzieć się dlaczego nie dostałem misji razem z
Sasuke – powiedział takim tonem jakby oczekiwał natychmiastowej i
wystarczająco dobrej odpowiedzi.
-
Ponieważ będziesz bardzo zajęty przez długi czas – odrzekła mu
Hokage. Chyba nie podobało się jej to że podwładny odzywa się do
niej z takim tonem.
-
A mogę wiedzieć czym będę tak bardzo zajęty? – Ta rozmowa była
dla mnie tak bardzo dziwna. Shikamaru swoimi tonem jakby chciał
wymusić od Tsunade tą tajemniczą misje, a Tsunade widocznie miała
jakiś powód, aby nie dać młodszemu za wygraną. No i pewnie nie
chciała, żeby chłopak pozwalał sobie na takie zachowanie.
-
Tu masz szczegóły twojej pełno etatowej pracy – wyjęła
papierową kopertę i rzuciła do bruneta, który zwinnie ją złapał
i szybko zaczął przeglądać jej zawartość. – Zaczekaj chwilę
Temari skończę z nim i zajmę się tobą – powiedziała z
uśmiechem. Po chwili przeglądaniu papierów Shikamaru wybuchł na
całe biuro:
-
Dla takich błahostek mam odstąpić od tej misji!?
-
Tak. I przestań wrzeszczeć, bo nic tym nie wskórasz – warknęła
Tsunade.
-
Jestem członkiem ANBU i mam zawiesić swoje działania na tak długi
czas z powodu takiej błahej i długiej misji? – Zapytał już
spokojniejszym tonem. Chyba jednak zależało mu, aby ugrać
cokolwiek tą rozmową.
-
Tylko do momentu twojej specjalnej misji – na ich twarzach zaczęła
malować się powaga. Jakaś tajna misja? O co chodzi?
-
Dobrze, wypełnię to zleceniu – spojrzał na kopertę, którą
trzymał w ręce – ale chce brać udział w misji z Sasuke.
-
W pierwszej części nie, ponieważ będziesz zajmował się wtedy
zadaniem, które ja ci zleciłam, ale może w drugiej części –
ostatnią cześć zdania powiedziała z obojętnością.
-
Proszę muszę wziąć udział w drugiej części – Serio? Chwilę
temu krzyczał do niej oburzony, a teraz prosił grzecznie o
pozwolenie. To trochę takie nie.. męskie.
-
Jeśli nie spartaczysz mojego zlecenia to się zgodzę.
-
Dobrze – powiedział wzdychając lekko. - Temari czekam na zewnątrz
– stwierdził z uśmiechem. To jest dopiero dziwne! Zanim weszliśmy
do biura był nieobecne. Podczas rozmowy agresywny w środku niej
prosił z pokorą o zgodę, a teraz z uśmiechem mówi, że na mnie
czeka. Czy on często miał takie huśtawki nastroju? Nigdy wcześniej
się tak nie zachowywał. W ogóle to jedyne stany emocjonalne w
jakich go widziałam do dzisiaj to był smutek po nieudanej misji
odbicia Sasuke. Drugi to satysfakcja, gdy złapał mnie cieniem
podczas naszej walki, a trzeci i ostatni to jego wieczny i błogi
stan lenistwa.
-
Dobrze, teraz ty Temari, ale z tobą raczej nie będzie tylu
problemów – powiedziała z uśmiechem Hokage. – Chociaż nie
wiem za bardzo co mam z tobą omawiać. Po prostu stacjonujesz w
naszej wiosce, a jeśli pojawia się jakieś zadanie zlecone
Sunagakure, którego lokacja jest osadzona w okolicach kraju ognia.
To wtedy cię o tym informuję, a ty ją wykonujesz.
-
Właściwie to jest jeszcze sprawa mojego partnera, ponieważ Gaara
nie wyraził zgody, abym wykonywała sama zlecenia no i sprawa mojego
lokum.
-
Twoim partnerem, będzie… - przestań trzymać mnie w niepewności
i powiedz. – Shikamaru – zamurowało mnie. Nie dlatego, że nie
chciałam robić zleceń z brunetem, chociaż może trochę mi się
to nie podobało, ale ważniejszą sprawą jest to że chłopak
chwilę temu był zdenerwowany swoją misją czyli pracą ze mną.
Nie podobało mi się ten stan rzeczy. Nie, żeby nie podobało mi
się to że był zły za to że ta misja zabiera mu zadanie z Sasuke,
na którym dziwnie mu zależało, ale to że ja jestem pośrednią
przyczyną jego gniewu.
- Czy musi być to Shikamaru?
- Dlaczego o to pytasz?
-
Trochę dziwnie się czuję, ponieważ uniemożliwiam mu wykonanie
jakiegoś swojego zadania – powiedział trochę smutniejszym tonem.
-
Nie martw się Temari, miałam powody, żeby nie puścić go na tamtą
misję – uśmiechnęła się Tsunade – Co do twojego mieszkania
to niestety nie możesz mieszkać w naszym hotelu, ponieważ nie
możemy pozwolić sobie na utrzymywanie cię cały ten czas. Jeśli
ci to nie przeszkadza to możesz mieszkać nadal z Shikamaru. –
chciałam zadać pytanie, kiedy blondynka nadal mówiła – Można
powiedzieć, że już się zgodził, ponieważ zaakceptował całą
tą misję, a w dokumentach było to napisane. To chyba wszystko.
Masz jakieś pytania?
-
Nie, wydaję mi się że wszystko jest jasne – zrobiłam sztuczny
uśmiech. Nadal czułam się źle z powodu Shikamaru.
-
Więc pozwól, że cię wyproszę. Mam mnóstwo pracy.
-
Hai – wyszłam z biura i zaczęłam kierować się na zewnątrz,
gdzie czekał na mnie brunet z papierosem w ustach. Nie znosiłam
dymu papierosów.
-
Coś ci się posmutniało – powiedział z drwiącym uśmiechem –
Co spowodowało u ciebie taki stan? Złamałaś może paznokieć? –
Dmuchnął we mnie wielką chmurą dymu. Ja w odpowiedzi zabrałam mu
papierosa i zaciągnąłem się tak mocno, aż mnie z mdliło.
-
Nie po prostu dowiedziałam się że będę mieszkać z pewnym leniem
– odwzajemniłam się większą chmurą. Nawet trochę cieszyłam
się że będziemy razem mieszkać, ponieważ zainteresował mnie
jego pamiętnik i ta wielka chęć udziału w tajemniczym zleceniu.
Odebrał mi papierosa i powiedział:
-
Nie oszukasz mnie. Widziałem jak cię zemdliło od małego
zaciągnięcia. Nie trawisz tytoniu młoda damo – powiedział to
schylając się lekko w moim kierunku z nieschodzącym drwiącym
uśmiechem. Zabrał mi papierosa i zaczął palić.
-
Młoda damo? Masz tupet! Mam więcej lat niż ty – powiedziałam z
satysfakcją. Zauważyłam, że wrócił nasz „stary” Shikamaru.
-
To ile ty masz lat? – zapytał ze zdziwieniem.
-
23, a w ogóle to kobiet nie pyta się o wiek. Gówniarzu!
-
Gówniarzu? Jestem tylko 2 lata młodszy od ciebie. I o wieku stanowi
przede wszystkim to co ma się w głowie – puknął mnie lekko w
czoło.
-
Jeśli tak przedstawiasz sytuację to ja mam 23 lata, a ty jesteś
jakieś piętnastoletnim gnojkiem, który lubi popatrzeć sobie na
półnagie tyłki – na jego twarzy błyskawicznie pojawił się
rumieniec i lekki uśmiech. Świetnie teraz sobie to przypomniał i
się uśmiecha.
-
Nie wypominaj mi tego do końca życia, a zresztą mogłabyś być po
prostu ubrana mniej wyzywająco – przegiął! Zamachnęłam się i
uderzyłam go prosto w głowę.
-
W NASZYM domu będę chodzić ubrana jak tylko będę chciała! –
Chłopak masując głowę wymamrotał tylko:
- A ja będę patrzeć gdzie
mi się podoba.
- Mówiłeś coś?
-
Nie nic – powiedział z oburzoną miną. Ruszyłam w kierunku
mieszkania, a zza moich pleców usłyszałam, iż Nara poszedł w
moje ślady.
Szliśmy
w ciszy przez całą drogę. Ja nie zamierzałam się odzywać za to
całe można by powiedzieć poniżenie mnie, a on za cios w głowę.
Pasował mi taki układ. Przemierzaliśmy ulice Konohy z ciszy. Ja
obserwowałam dzieci, które wracały ze szkół lub bawiły się na
podwórku, a Shikamaru z podniesioną głową obserwował chmury co
jakiś czas zerkając na drogę, żeby nie wpaść na coś
niepożądanego. Kiedy doszliśmy do mieszkania, Shikamaru otworzył
mi drzwi i z pięknym ukłonem powiedział:
-
Panie przodem – szyderczy uśmiech nie schodził mu z twarzy, a ja
podczas wchodzenia przez przypadek nadepnęłam go na stopę. –
Chodzisz strasznie niezdarnie – syknął.
-
Jak to? Wczoraj mówiłeś, że poruszam się z wielką gracją –
mówiąc to obróciłam się wokoło własnej osi.
-
Słodko razem wyglądacie – obejrzałam się w kierunku, z którego
dochodził głos. Zza rogu wyszedł Sasuke – No na pewno słodziej
niż dzisiaj rano – kolejny, który mówił szyderczo. Spojrzałam
na niego z lekko wściekłością, ale chłopak to zignorował –
Shikamaru idziemy na ten trening? – Brunet, spojrzał na mnie
zamyślony.
-
Nie wiem czy mogę. Nie chciałbym zostawić mojej współlokatorki
samej sobie – powiedział. Ciekawe co spowodowało, że nagle
zaczął się o mnie martwić, albo miał jakiś powód, albo po
prostu ujawniła się jego „dżentelmeńska postawa”.
-
Nie bój się, gdy Sakura usłyszała ode mnie, że Temari
przyjechała to zaraz zaczęła gadać, że muszą się zobaczyć.
Wydaję mi się że zaraz tu przyjdzie.
-
Dobra więc – Shikamaru spojrzał na Sasuke – Chodźmy, dawno nie
dostałeś ode mnie bęcków – powiedział z uśmiechem.
-
Nie bądź taki pewny siebie.
***
Wracaliśmy
przez ciemne ulice Konohy podpierając się nawzajem. Bolało mnie
wszystko, nawet włosy! Cztery godziny treningu, przy czym cały ten
czas, był walką z pełnym arsenałem broni i jutsu. Nasza zasada
podczas sparingów mówiła, że pojedynkujemy się na 100% nawet
jeśli odeślemy przeciwnika do szpitala. Na szczęście tak się
nigdy nie stało. Jeszcze się nie stało…Otworzyłem drzwi i
wpełzliśmy do środka. Oboje nie daliśmy już rady i zaraz po
zamknięciu drzwi padliśmy razem na podłogę oddychając ciężko.
Do przedpokoju zaraz weszła z Temari z Sakurą.
-
Mówiłam ci – Sakura spojrzała na Temari. – Moglibyście choć
raz wrócić w stanie względnym do czegokolwiek – różowo włosa
zwróciła się tym razem do naszej dwójki.
-
Sasuke wyglądasz żenująco – powiedziałem złośliwie.
-
Ja? Spójrz na siebie. Na koniec dostałeś 2 kunai’e w plecy.
-
To była podmiana. Nie myśl, że dałbym się tak bezmyślnie
zranić.
-
Dobra chyba muszę cię eskortować do domu – westchnęła ciężko
Sakura. Podeszła do Sasuke, podniosła go i podparła na swoim
ramieniu. – Na razie. Temari, musimy się jeszcze spotkać –
powiedziała uśmiechając się szeroko i wyszła zamykając za sobą
drzwi.
-
Masz zamiar tak leżeć, Leniu? – powiedziała Temari. Chyba
chciała wszcząć kolejną kłótnie, ale ja postanowiłem
zignorować ostatnią cześć zdania.
-
Daj mi minutkę zaraz wstanę.
Leżałem
chwilę rozmyślając nad błędami, które popełniłem podczas
sparingu z Sasuke. Zawsze po sparingach analizowałem swoją walkę
ma spokojnie, aby wynieść z niej jak najwięcej wiedzy i stać się
silniejszym, a że pojedynki z szatynem były na najwyższym poziomie
to wynosiłem jej wcale nie tak mało. Po paru minutach leżenie i
analizowania postanowiłem w końcu wstać z ziemi i udać się do
łazienki, ale zaraz po wstaniu nogi odmówiły mi posłuszeństwa i
padłem na ścianę. Zacząłem iść w kierunku łazienki
podpierając się o nią.
-
Powinnam ci trochę współczuć, ale jakoś nie mam ochoty –
powiedział złośliwie Temari po ujrzeniu mnie w mojej obecnej
sytuacji.
Nie
miałem ochoty się z nią droczyć. Dlatego tylko poszedłem do
łazienki, a potem wziąłem szybki i zimny prysznic. Wszedłem do
swojego pokoju i z impetem padłem na łóżko. Po sekundzie
odpoczynku do pokoju wparowała dziewczyna.
-
Puka się! – warknąłem na nią, leżąc z twarzą zatopioną w
poduszczę.
-
W tym wypadku nie – odpowiedziała dumnie.
-
W takim wypadku jaki jest powód twojej długiej i niebezpiecznej
podróży do mego pokoju? – spytałem drwiąco.
-
Pewien niewdzięcznik, który nawet nie spojrzy co mu przyniosłam –
podniosłem głowę i zobaczyłem dużą miskę remen stojącą obok
kubka z herbatą. Znowu zrobiło mi się głupio. Drugi raz w ciągu
dnia praktycznie taka sama sytuacja. Ciekawe czy często będzie tak
robić. – Ale za nim zjesz, powiesz dziękuje, ale przed tym
wszystkim podziękujesz jeszcze raz za to, że opatrzę ci rany –
wyliczała mi na palcach, następnie spojrzała na mnie lekko
zarumieniona. – Musisz mi z tym trochę pomóc – zrozumiałem
aluzję i zdjąłem z siebie zieloną koszulkę, którą miałem na
sobie od początku dnia po czym wstałem, żeby blondynce było
łatwiej opatrzyć moje rany, których szczerze miałem dość dużo,
ale nie były to rany tylko ze sparingu, ale też z ostatniej misji,
po której nie chciało mi się iść do szpitala. Podczas wstawania
z łózka nogi odmówiły mi posłuszeństwa i padłbym zaraz na
ziemi, gdyby nie Temari, która zwinnie mnie złapał. Chwyciłem
krzesło stojące niedaleko i podparłem się na nim zostawiają
pielęgniarce wolne ręce. Dziewczyna najpierw przejechała po moich
plecach delikatnie ręką chyba dlatego, że nigdy nie widziała tak
poranionej części ciała. Odchrząknąłem lekko po czym blondynka
przestała i zaczęła opatrywać mi rany. Smarowała mi je jakimiś
dziwnymi maściami po czym bandażowała. Przyznaję, że naprawdę
odczułem wiele jej opiekuńczości w ciągu jednego dnia, a to był
dopiero początek. Mieliśmy mieszkać ze sobą przez dość długi
czas, aż...można powiedzieć by…jej umowa o prace wygaśnie.
Dopiero teraz zacząłem myśleć o plusach naszego wspólnego
mieszkania. I w ogóle zacząłem myśleć o niej, a w sumie o nas.
Cały czas się droczyliśmy, ale z drugiej strony ona opiekowała
się mną nie tylko teraz, ale i wcześniej np.: podczas misji
odbicia Sasuke. Dopiero teraz zauważyłem, że zachowujemy się
trochę jak rodzeństwo. Zawsze przeciwko sobie, ale niech tylko
jednemu coś zagraża, a drugie zaraz przybiega go chronić.
-
O czym tak rozmyślasz? – zapytała dziewczyna.
-
O niczym szczególnym – Temari skończyła mnie opatrywać.
Usiadłem na łóżku i oparłem się o ścianę. Spojrzałem na nią
i wskazałem miejsce obok siebie. Dziewczyna usiadła koło mnie w
podobnej pozie. – Więc… - spojrzałem na nią - Chcesz może
czegoś? – zapytałem spokojnie.
-
Sugerujesz, że zrobiłam to wszystko tylko dlatego, bo coś od
ciebie chce? – zadała pytanie z oburzoną miną.
-
Może nie tylko dlatego, ale czy jest inaczej? – zapytałem,
zaczynając jeść miskę ramen, którą przyniosła mi dziewczyna.
-
Obiecałeś, że dzisiaj porozmawiamy – stwierdziła z lekkim
rumieńcem.
-
No i rozmawiamy – powiedziałem trochę chłodniej. Nie chciałem
za bardzo rozmawiać, a było to spowodowane moim stanem, ale
niestety nie mogłem odmówić po: obietnicy, pomocy lekarskiej i 2
posiłkach. – O czym dokładnie chcesz rozmawiać? Od razu mówię,
że nie na wszystkie tematy będę mógł się wypowiedzieć –
powiedziałem już trochę milej.
-
Co robiłeś przez ostatnie lata? – blondynka walnęła prosto z
mostu.
-
W ciągu ostatnich trzech lat trenowałem z Kakashim.
-
Z Kakashim? Wydawało mi się że nie sensei powinien mieć podobny
styl walki do ucznia. Dlaczego akurat z nim?
-
Cóż to było tak, że po śmierci ojca i Asumy nie miałem
odpowiedniej osoby, z którą mógłbym trenować, więc poszedłem
do Hokage i powiedziałem, że potrzebuje mistrza, aby stać się
silniejszym. Akurat Kakashi był w pokoju i stwierdził, że chyba
jest najlepszym aktualnie możliwym nauczycielem.
-
Co podjął się sam z siebie? To chyba trochę niepodobne do niego.
Bez żadnego przymusu?
-
Zacytuje jego słowa z treningu „Dlaczego to zrobiłem? Kto wie? Po
prostu, gdy tam byłem i usłyszałem, że chcesz stać się
silniejszy to coś mnie tknęło, żeby ci pomóc i podjąć się
tego wyzwania, a poza tym…dawno nie miałem pod opieką żadnego
ucznia. ”
-
Nie znam za bardzo waszych jouninów, ale może rzeczywiście on był
dla ciebie najlepszym wyborem, ale opowiedz mi więcej o treningu –
powiedziała ze słodkim uśmiechem.
-
Naprawdę – westchnąłem - Było ciężko. Szczególnie, że
Kakashi stwierdził, że mój poziom taijutsu był na zbyt niskim
poziomie i uparł się że przez te 3 lata skupimy jakieś 75% mojego
treningu na taijutsu, a resztę na ninjutsu.
-
Naprawdę? Przecież nie jesteś typem wojownika na bliski dystans –
stwierdziłam. – Jak wyglądał dokładnie twój trening?
-
Na przykład moja nauka obrony wyglądała tak, że od poranku nic
nie jadłem i do zmierzchu broniłem wielkiego głazu, który cały
czas był atakowany przez Kakashiego wszystkim co miał, a za każdy
atak na skałę, który skończył się sukcesem miałem całą
minutę pompowania i 5 minut ciągłego biegu sprintem.
-
I jak rezultaty? – spytała rozbawiona.
-
Nabrałem trochę muskulatury, a jeśli chodzi o taijutsu, to jestem
na równi z Sasuke, który trenował ten aspekt od początku swojej
kariery ninji, a i poprawiłem jeszcze rzucanie bronią oraz
opanowałem walkę kataną plus parę technik.
-
Pan Shikamaru opanował jakieś nowe techniki? – zapytała drwiąco.
-
Tak, a nawet parę wymyśliłem samemu.
-
Chciałabym je zobaczyć. – powiedziała rozmarzonym głosem.
-
Kiedyś je zobaczysz – dziewczyna spojrzała na mnie urażona. –
Obiecuję – powiedziałem z uśmiechem.
-
A co z powrotem do domu i tymi nagłymi awansami?
-
Wróciłem i po pierwszej misji zostałem awansowany na jounina po
kilku misjach miałem sparing z 3 członkami ANBU, których pokonałem
i Tsunade stwierdziła, że powinienem być jeszcze wyżej więc
awansował mnie na członka ANBU.
-
Dostałeś 2 awansy w tak krótkim czasie? To jest trochę –
zaczęła rozmyślać nad odpowiednim słowem. – Spektakularne.
Jest może ktoś jeszcze w ANBU z moich znajomych z Konohy?
-
Nie mogę o tym mówić. – dziewczyna posłała mi oburzone
spojrzenie, świetnie uległem kobiecie… - ale…ech…Jest. –
dziewczyna nie spuszczała ze mnie swoich oczu – Jest nim osoba,
która jest moim partnerem.
-
Sasuke?
-
Nie zadawaj takiego pytanie dobrze wiesz kto nim jest –
powiedziałem z lekkimi pretensjami.
-
Dobra już wiem prawie wszystko, ale mam jeszcze jedno pytanie.
-
Jakie?
-
Dlaczego tak bardzo zależało ci na tej misji z Sasuke i w ogóle
dlaczego chciałeś stać się silniejszy?
-
Nie chcę o tym gadać – skwitował krótko.
-
Nie bądź taki. Przecież już się tak bardzo przede mną
otworzyłeś – powiedziała z zarzutami, ciągnąc mój rękaw.
- Widzę, że za bardzo. Nie i
już – warknąłem.
- Nie bądź taki, Shikamaru –
jęczała.
-
Zepsułaś całą atmosferę i nie proś mnie więcej, bo wyrzucę
cię z pokoju – zagroziłem.
-
Już się boję. Masz mi powiedzieć! – odburknęła.
-
Sama się o to prosiłaś.
Wstałem
z bólem z łóżka i odłożyłem miskę na biurko po czym
podszedłem do blondynki, chwyciłem i przerzuciłem ją sobie przez
ramię.
- Puszczaj mnie! –
krzyknęła.
- Ostrzegałem cię –
powiedziałem wzdychając.
Wyszedłem
z mojego pokoju i wszedłem do jej. Podszedłem do łózka,
uklęknąłem lekko i rzuciłem dziewczynę na łózko, ale ta
pociągnęła mnie razem ze sobą. Upadliśmy razem na łóżko i
leżeliśmy w trochę nietypowej pozie. Ona leżała na plecach, a ja
na niej z głową położoną na jej brzuchu dotykając głową jej
piersi.
-
Mógłbyś… – powiedziała zarumieniona i dała mi wyraźny znak
głową, aby z niej zejść.
-
Och… - wyszczerzyłem zęby - Małej Temari nie podoba się, że
ktoś na niej leży – powiedziałem złośliwie.
-
Spadaj!
-
No nie wiem – wtuliłem swoją twarz jeszcze mocniej. – Ty raczej
nie jesteś w stanie wynieść mnie z pokoju - dziewczyna zamachnęła
się i skierowała pięść w moją twarz, ale ja zwinnie ją
złapałem. – Nie tym razem – puściłem jej rękę, wstałem i
skierowałem się do drzwi, ale zatrzymałem się zaraz przed nimi i
pomyślałem ile dzisiaj dziewczyna mi dała…nie wiem jak to
nazwać…ulgi? Pierwszy raz od dawna mogłem się komuś wygadać.
Poczułem się lepiej podczas rozmowy z nią. Nie wiem czym było to
spowodowane. Pojawiła się w moim życiu nagle i już pierwszego
dnia tak bardzo je odmieniła. Zacząłem myśleć jak będą
wyglądały kolejne zmiany w moim życiu, ale kiedy zorientowałem
się że od kilku sekund stoję w miejscu to postanowiłem się
ruszyć. – Dziękuje za wszystko co dzisiaj zrobiłaś. –
podsumowałem krótko na koniec z wielkim uśmiechem na twarzy.
0 komentarze:
Prześlij komentarz