sobota, 3 maja 2014

Rozdział II

Siedziałam na kanapie w salonie i czekałam na właściciela mieszkania, rozmyślając o dwóch rzeczach. Pierwszą był zamaskowany facet, kiedy przestałam o nim myśleć to on stanął zaraz przede mną. Co prawda, gdy spotkaliśmy się kolejny raz nie był już taki czarujący, ale to właśnie skłoniło mnie do zaprzątania sobie głowy tym kolesiem. Drugą sprawą, o której myślałam to…ten burdel, który tu panował. Naprawdę był tu straszny syf. Trudno było mi sobie wyobrazić noc spędzoną w takim nieładzie. Moje rozmyślanie przerwały odgłosy z przedpokoju. Wstałam i poszłam zobaczyć, kto w końcu jest tym ninją. Wyszłam z salonu, a moim oczom ukazał się elegancko ubrany Shikamaru z papierosem w buzi. Patrzył na mnie pytająco swoimi czarnymi oczami Przyznaję się, trochę wydoroślał od naszego ostatniego spotkania.
- Co tu robisz? – spytał dość spokojnie, ale wydaję mi się, że był to tylko udawany spokój.
- Tsunade-sama powiedział, że mam tu dzisiaj nocować – zaczęłem grzebać po kieszeniach i po chwili z jednej z nich wyciągnęłam małą kartkę papieru po czym wręczyłam mu ją do ręki. Chłopak zaraz po przeczytaniu złożył papier po czym rzucił go na komodę stojącą obok.
- Świetnie – westchnął i spuścił wzrok.
- Widzę, że się cieszysz Shikamaru – powiedziałam posyłając mu ironiczny uśmiech, ale chłopak wbił we mnie tylko zdziwione spojrzenie. Nastała dłuższa cisza, którą przerwał facet:
- Znamy się? – spytał z poważnym i zamyślonym wyrazem twarzy.
- Zgrywasz się czy ty tak na serio? – zadałam ostro pytanie. Przyznaję, wygrał. Udało mu się wyprowadzić mnie z równowagi.
- Na serio – powiedział z tą samą powagą co wcześniej.
- Temari – powiedziałam chłodno, chłopak znowu zaczął rozmyślać.
- Och… - zrobił efektywną pauzę. - Cześć.
- Cześć?
- Tak, a co powinienem niby powiedzieć?
- Hmmm…Może… wybacz za to że cię nie pamiętam? – skrzyżowałam ręce na piersi, byłam wściekła.
- Nie czuję się winny, więc nie licz na przeprosiny – powiedział spokojnie, koleś miał tupet!
- Skoro tak sądzisz, to niech będzie – przerwałam i po chwili namysłu dodałam – Masz posprzątać szybko pokój, w którym będę dzisiaj spać.
- Hmpf? – Chłopak po raz kolejny ujawnił swoje pytające spojrzenie.
- „To zasypię Cię misjami do końca życia” – zacytowałam dumnie i z uśmiechem.
- To nieładnie czytać czyjąś korespondencję – powiedział z lekko goryczą w głosie.
- Zrobiłam to przez przypadek. – stwierdziłam i pokazałam mu język.
- Ech…Zachowujesz się jak dziecko - westchnął i udał się na koniec korytarza do pokoju na prawo i za nim wszedł do pomieszczenia rzucił z krzywą miną – Chyba lubisz trzymać w dłoni wszystkie karty, co? – i zamknął drzwi.
- Może – krzyknęłam.
Siedząc na kanapie stwierdziłam, że przez niewątpliwie długi czas jaki zajmie Narze posprzątanie pokoju, musiałam jakoś zabić nudę, która mną zawładnęła. Postanowiłam przerobić jakąś lekturę. Niestety nie wzięłam ze sobą nic do czytania. Zaczęłam szukać jakiejś książki, ale w salonie nic nie było. Poszłam do pokoju jak mniemam należącego do Shikamaru i zauważyłam w nim małą biblioteczkę. Rozpoczęłam poszukiwania jakiegokolwiek utworu. Przebierałam w książkach, aż w końcu na szarym końcu, dostrzegłam dość chudą zieloną książeczkę z wielkim żółtym słoneczkiem. Była ona o wiele bardziej zakurzona niż reszta ksiąg i z jakiegoś powodu to właśnie ją wybrałam na swoją dzisiejszą lekturę. Otworzyłam ją na pierwszej stronie i zobaczyłam wielki herb klanu Nara, pod która było podpis „Pamiętnik Shikamaru Nary”. Wiem, że w tym momencie powinnam odłożyć go na miejsce i o nim nie wspominać, ale coś mnie tknęło, aby przeczytać przynajmniej jeden wpis. Poszłam do salonu usiadłam wygodnie na sofie i zaczęłam czytać.
Drogi pamiętniczku nazywam się Shikamaru Nara z klanu Nara, w którym należę do głównej gałęzi tego otóż klanu. W sumie to nie wiem dlaczego zdecydowałem się pisać, według mnie jest to trochę…kłopotliwe, ale niestety na dworze strasznie teraz pada i mama nie pozwoliła mi wyjść i pobawić się z Chojim oraz resztą kolegów. Plus nie mogę pooglądać ładnych chmur, bo jak mówiłem wcześniej, za oknem panuję ulewa. Zanim opowiem co mi się ostatnio przytrafiło to powinienem chyba się przedstawić, a więc, mam 8 lat i od dwóch lat uczę się w akademii ninja Konohagakure...taa jeśli da się to nazwać nauką, może lepsze będzie określenie „uczęszczam na zajęcia”. Dobra już się przedstawiłem, więc teraz napiszę co mi się dzisiaj przytrafiło, a zatem: mój tata zabrał mnie do głównej siedziby klanu i jedna rzecz tam mnie bardzo zdziwiła, a mianowicie to, że wszyscy członkowie kłaniali się przed moim ojcem i mówili coś w stylu „Cieszymy się z twojej ciężkiej pracy na rzecz klanu” i tym podobne słodkości. Nie miałem pojęcia o co chodzi więc postanowiłem rozwiać moje niepewności poprzez rozmowę z tatą.
- Dlaczego wszyscy Cię tak szanują?
- Ponieważ jestem głową klanu. Wciągu ostatniego roku pozycja naszej organizacji w wiosce bardzo wzrosła i wszyscy członkowie twierdzą, że moje zarządzanie się do tego przyczyniło.
- A co się stało, że przez ostatni rok staliśmy się tak ważni? – ojciec przystanął złapał mnie za ręce i posadził na stołku stojącym nieopodal i zaczął mówić trochę ciszej.
- Pamiętasz masakrę klanu Uchiha rok temu? – przytaknąłem twierdząco głową – Od tamtej pory wszystkie klany włącznie z nami zaczęły starać się o tytuł najważniejszego w wiosce co przyniosłoby im więcej misji, a co za tym idzie, pieniędzy. Ja…moim marzeniem od zawsze było, żeby nasz klan świecił najwyżej na liście i nawet moja leniwa natura ulega przed tym marzeniem i każe mi pracować więcej, abyśmy to osiągnęli. Co prawda zrobiliśmy wielki kroki w tym kierunku, ale wciąż odstajemy trochę od pierwszego klanu Hyuga, lecz jesteśmy ich w stanie niedługo przegonić.
Szczerzę to pierwszy raz od dawna tatko tak się przede mną otworzył i opowiedział nawet o swoim marzeniu. Ja cały czas myślałem, że on spełnia swoje marzenie codziennie wracając z pracy i kładąc się w łóżku. Kurczę przestaję padać może mama pozwoli mi teraz wyjść na dwór. Dzięki pamiętniczku za pomoc z zabiciem czasu. Jeszcze zrobię do Ciebie jakiś wpis w niedalekiej przyszłości.
W tym momencie usłyszałam dźwięk trzaśnięcia drzwiami z korytarza. Zamknęłam z pośpiechem książkę i schowałam ją do kieszeni szlafroka. Do pokoju wszedł brunet i udał się w kierunku sofy, aby doznać choć trochę odpoczynku. Rzucił się z impetem na łóżko.
- Twój dzisiejszy pokój lśni królowo – powiedział z sarkazmem leżąc twarzą do materaca i po chwili dodał – Nie wiem czy masz ze sobą na dzisiaj jakiś strój do spania więc zostawiłem ci coś takiego w pokoju – przyznaję, że zaskoczył mnie swoją postawą. Otworzyłam usta, żeby zadać mu pytanie lecz ten wtrącił się – Tak…czyste.
- Czytasz ze mnie jak z otwartej księgi – powiedziałam z uśmiechem i dodałam. – Masz rację moje bagaże będą w wiosce jutro – zaczęłam kierować się do wyjścia. - Powodzenia.
- Powodzenia? – zapytał zdziwiony unosząc lekko głowę, która była zatopiona w materacu.
- Tak, powodzenia ze sprzątaniem reszty mieszkania.
- Reszty mieszkania?! – w jego oczach można było dostrzec żądze mordu.
- „To zasypię Cię misjami…”
- Tak znam tą śpiewkę – przerwał mi wkurzony.
- Dobra więc jeszcze raz powodzenia – rzuciłam mu na koniec serdeczny uśmiech.
Udałam się do pokoju. Po przekroczeniu drzwi moim oczom ukazało się w końcu pomieszczenie, które było czyste. Naprzeciwko drzwi ciągnął się szereg dużych, drewnianych okien. Po prawej na środku zaraz przy ścianie było łóżko, a po jego bokach spoczywały dwie małe drewniane komody. Na jednej znajdował się budzik, a na drugiej nocna lampka. Na ścianie zaraz po prawej od drzwi była wielka dębowa szafa, a za nią biurko przy którym stało skórzane krzesło. Oprócz tego naprzeciwko łóżka były drzwi do łazienki. Podeszłam do mojego leża i zaczęłam szykować się do spania. Założyłam na siebie czarną koszulę w zieloną kratę od Shikamaru. Po chwili leżałam już w łóżku pogrążona w głębokim śnie.
***
Obudziłam się sama z siebie o 8 rano. Pierwsze promienie słońca wdzierały się do pokoju przez okno. Wstałam i przeciągnęłam się mocno. Kurczę, Shikamaru miał strasznie wygodne łóżko. Podeszłam do okna i otworzyłam je najszerzej jak mogłam. Ciepły wiatry zaczął pieścić moją twarz. Wyjrzałam i zobaczyłam tętniącą życiem wioskę. Jedni dorośli stali na straganikach i starali się sprzedać swoje towary, inni robili zakupy na najbliższe dni, jeszcze inni szli do pracy, a ich dzieci zmierzały leniwym krokami do swoich szkół. Strasznie spodobał mi się ten obraz. Mogłabym patrzeć na te ulice jeszcze długi czas, ale niestety musiałem się przygotować na dzisiejszy dzień. Umyłam się i poszłam do kuchni. Po drodze zauważyłam, że w domu panuję porządek. Kurczę, nie sądziłam, że Shikamaru, aż tak dobrze posprząta. Otworzyłam lodówkę Leniwego Ninji i ku mojej uciesze okazało się że była pełna. Dlatego nie miałam problemów, aby przyrządzić jakieś dobre śniadanie.
Poszłam do salonu i zobaczyłam śpiącego w samych spodniach Narę. Muszę przyznać, że miał nieźle wyrzeźbione ciało. Wyglądał nawet słodko, gdy spał. Chociaż scenerię psuła popielniczka, w której znajdowało się masa petów.
- Shikamaru, wstawaj! – wrzasnęłam.
- Odczep się, zrobiłem już wystarczająco dużo dla ciebie w ostatnim czas – wyjąkał z zamkniętymi oczami.
- Wstawaj, albo przejdę do bardziej wkurzających środków.
- Weź wyjdź – powiedział i rzucił we mnie poduszką, ale ja ją zgrabnie złapałam i odrzuciłam prosto w jego twarz, mimo tego chłopak nie zareagował. Westchnęłam głośno i wychodząc z salonu dodałam. – Sam się o to prosiłeś – wróciłam z szklanką zimnej wody, pokrywką od garnka i wielką drewnianą łyżką. Wylałam na niego zawartość szklanki:
- Zostaw mnie w spokoju – warknął, a ja złapałam go tylko za nogi i ściągnęłam z łóżka – Odwal się!
- Zobaczysz jaki piękny dzień – podeszłam do okna i otworzyłam balkon na oścież.
- Jesteś świrnięta – w odpowiedzi wzięłam do ręki pokrywkę od garnka i zaczęłam uderzać w nią jak najmocniej się dało krzycząc:
- Pobudka Leniu! – Shikamaru w końcu podniósł się z ziemi i spojrzał na mnie groźnie.
- Karma! – wrzasnął.
- Karma?
- Tak, karma – wytarł wierzchem dłoni mokrą twarz. - Mam nadzieję, że istnieje i całe zło jakie mi wyrządziłaś w ciągu ostatnich 10 godzin uderzy w ciebie ze zdwojoną siłą. – powiedział wkurzony
- Oby – Shikamaru spojrzał na mnie ze wzrokiem mówiącym „O co ci chodzi?” – Mam nadzieję, że w takim wypadku ty zrobisz mi dwa śniadania – jedną ręką wskazałam na kuchnie, a drugą pokazałam ilość posiłków.
Spojrzałem na stół znajdujący się w kuchni i zobaczyłem talerze z różnymi potrawami. Nie spodziewałbym się że Temari potrafi gotować tak wymyślne dania. Przeniosłem wzrok na dziewczynę. Przyznaję zrobiło mi się trochę głupio.
- Podziękujesz później, a teraz chodźmy jeść – powiedziała z uśmiechem. Zauważyłem, że mimo iż jestem dla niej niemiły to i tak często się do mnie uśmiechała.
W drodze do kuchni zarzuciłem na siebie bluzę i usiadłem razem z Temari przy stole już wyciągnąłem pałeczki po moje śniadanie, aby zacząć jeść, kiedy nagle blondynka wstała.
- Zapomniałam o cukrze do herbaty.
- Górna szafka na najwyższej półce – odpowiadając schowałem wcześniej uniesioną rękę.
Dziewczyna podeszła do szafki i stanęła na palcach, aby dosięgnąć produkt. W momencie prób dosięgnięcia cukru, koszula, którą miała na sobie zadarła się nieco do góry, odsłaniając lekko jej zgrabne pośladki. Shikamaru nie patrz! Krzyczałem do siebie w myślach. Przeniosłem wzrok na okno, ale coś spowodowało, że wróciłem do patrzenia na stary obiekt zainteresowań. Nie wiem czy kazał mi to zrobić mój mózg czy inny organ, ale w każdym razie…przekonał mnie. Boże mimo, że blondynka mi się nie podobało to i tak zaczynało mi się robić trochę gorąco. Nie da się ukryć miała ciało bogini. Przez te parę lat naprawdę dojrzała. Wydaję mi się że masa facetów musiała się za nią oglądać. Niestety, Temari udało się dosięgnąć cukier i tym samym ku mojemu nieszczęściu zakończyła spektakl. Zajęła miejsce naprzeciw mnie i w końcu mogliśmy zacząć jeść. Musiałem uzupełnić energie po tym „małym” sprzątaniu.
- Itadakimasu! – rzuciłem krótko i zacząłem jeść.
- Bardzo ładnie posprzątałeś – powiedziała z uśmiechem.
- Starałem się jak mogłem – odrzekłem chłodno, a po mojej wypowiedzi nastał dość długa cisza, którą dziewczyna postanowiła przerwać.
- Nie jesteś zbyt rozmowny.
- Nie wiem czy pamiętasz, ale nigdy taki nie byłem.
- Ale teraz jesteś „wyjątkowo” nierozmowny – zarzucała mi dziewczyna. – Zmieniłeś się trochę przez ostatnie lata.
- Ty też nie jesteś taka sama jak kiedyś – powiedziałem zza talerza, przypominając
sobie scenę sprzed momentu.
- Zmieniasz temat – wymieniła mi kolejny zarzut.
- To jest akurat możliwe.
- Co robiłeś przez taki długi czas? Mam namyśli, że zawsze jak przyjeżdżałam do wioski to ciebie nie było i ciekawi mnie co wtedy robiłeś.
- Ostatnie 3 lata trenowałem z Kakashim poza wioską – Geez…wiedziałem, że będzie chciał się dowiedzieć o wszystkim i już otworzyła usta, aby zadać pytanie, ale postanowiłem się szybko wytrącić. – Jest to historia na dłużą chwilę – Na szczęście to wystarczyło, żeby sobie odpuściła.
- Kiedyś mi opowiesz, ale na razie chce tylko powiedzieć, że naprawdę, zmieniłeś się nie do poznania – wiedziałem, że swoją wypowiedzią do czegoś dąży, więc posłałem jej pytające spojrzenie, a ona w odpowiedzi wskazała na moje prawie ramię.
- Nie sądziłam, że taki leń jak ty postanowi mi pomóc z tymi facetami no i będzie taki pociągający, wpadając na obce kobiety – zamarzłem w miejscu, patrząc jak dziewczyna szczerzy triumfalnie zęby w moim kierunku, kiedy się zorientowała? Nie zdążyłem się zastanowić, kiedy ona zaczęła wyjaśniać. – Nie rozpoznałbym Cię po głosie, bo podczas bycia zamaskowanym zmieniałeś swój ton. Rozgryzłam cię poprzez jeden mały szczegół. Dzisiaj rano nie miałeś na sobie bluzy i zobaczyłam, że masz opatrunek na tej samej ręce co koleś z ANBU, którego spotkałam w mieszkaniu, a za to on miał go na tej samej co facet, który mnie uratował, przy czym TY z mieszkania miałeś taką samą maskę jak TY z siedziby Hokage i głos co TY z ulicy, kiedy na ciebie wpadłam – spojrzała na mnie dumnie. Nie mogłem uwierzyć, że udało jej się dojść to tego wniosku, a na dodatek zaczęło mi trochę wirować w głowię od całego tego wyliczania ilu mnie napotkała. – Boże...ale jestem dobra. Przygotowując śniadanie zaczęłam łączyć te wszystkie fakty. – podczas ostatniego zdania dziewczyna zaczęła dokładnie i z obojętnością oglądać swoje paznokcie.
- Świetna dedukcja – skwitowałem krótko.
- Nie sądziłam, że będziesz kiedyś w ANBU. Wydawało mi się że jest to dla ciebie zbyt…kłopotliwe – nie mogłem pozwolić rozdmuchać sprawy z ANBU więc postanowiłem pierwszy raz przejąć inicjatywę w rozmowie i zmienić temat.
- Ładnie wyglądasz w tej koszuli – nie spodziewałem się że zarumieni się od tak błahego komplementu.
- Dziękuję – powiedział i zaczęła patrzeć w kierunku okna.
- Daję ci ją w prezencie. Ja i tak w niej nie chodzę no i ty wyglądasz w niej lepiej ode mnie – zarumieniła się jeszcze bardziej. Właśnie dopijałem ostatnie łyki herbaty. Przyznaję Temari umiała gotować no cóż…przynajmniej tą potrawę – Pyszne śniadanie. Mógłbym się przyzwyczaić do codziennej tak pysznej uczty.
- Może i tak, ale ode mnie nie dostaniesz więcej śniadania.
- Dlaczego? – spytałem ze zdziwioną miną. Dziewczyna wstała, wyminęła mnie i stanęła za mną opierając się o moje krzesło. Pochylił się tak, że miała usta na wysokości mojego ucha. Czułem na sobie jej gorący oddech. Rozchyliła lekko wargi o wyszeptała:
- Za to że tak mnie nieładnie podglądałeś – to też zauważyła?! Jak to możliwe, byłem pewien, że nie była w stanie tego dostrzec! Przełknąłem głośno ślinę i zamknąłem oczy czekając i przygotowując się na jakiś akt przemocy z jej strony, lecz po chwili usłyszałem oddalające się ode mnie kroki. Otworzyłem powieki i zobaczyłem, że dziewczyna bez słowa zostawiła mnie w kuchni.
- Uch… - westchnąłem. Nie wiem dlaczego mnie nie uderzyła jak miała to w zwyczaju kilka lat temu, ale w głębi duszy zacząłem się cieszyć, że wyszedłem z tego bez połamanych kości.

Weszłam do łazienki i zaczęłam obmywać twarz zimną wodą. Cały czas rozmyślałam co mną kierowało. Oparłam się placami o chłodne płytki i po czasie zsunęłam się po nich bezsilnie. Co się ze mną stało? Gdyby był to ktoś inny to już dawno leżałby cały we krwi i nigdy więcej nie podglądałby jakiejkolwiek dziewczyny.

0 komentarze:

Prześlij komentarz