Siedziałam
na kanapie w salonie i czekałam na właściciela mieszkania,
rozmyślając o dwóch rzeczach. Pierwszą był zamaskowany facet,
kiedy przestałam o nim myśleć to on stanął zaraz przede mną. Co
prawda, gdy spotkaliśmy się kolejny raz nie był już taki
czarujący, ale to właśnie skłoniło mnie do zaprzątania sobie
głowy tym kolesiem. Drugą sprawą, o której myślałam to…ten
burdel, który tu panował. Naprawdę był tu straszny syf. Trudno
było mi sobie wyobrazić noc spędzoną w takim nieładzie. Moje
rozmyślanie przerwały odgłosy z przedpokoju. Wstałam i poszłam
zobaczyć, kto w końcu jest tym ninją. Wyszłam z salonu, a moim
oczom ukazał się elegancko ubrany Shikamaru z papierosem w buzi.
Patrzył na mnie pytająco swoimi czarnymi oczami Przyznaję się,
trochę wydoroślał od naszego ostatniego spotkania.
-
Co tu robisz? – spytał dość spokojnie, ale wydaję mi się, że
był to tylko udawany spokój.
-
Tsunade-sama powiedział, że mam tu dzisiaj nocować – zaczęłem
grzebać po kieszeniach i po chwili z jednej z nich wyciągnęłam
małą kartkę papieru po czym wręczyłam mu ją do ręki. Chłopak
zaraz po przeczytaniu złożył papier po czym rzucił go na komodę
stojącą obok.
-
Świetnie – westchnął i spuścił wzrok.
-
Widzę, że się cieszysz Shikamaru – powiedziałam posyłając mu
ironiczny uśmiech, ale chłopak wbił we mnie tylko zdziwione
spojrzenie. Nastała dłuższa cisza, którą przerwał facet:
-
Znamy się? – spytał z poważnym i zamyślonym wyrazem twarzy.
-
Zgrywasz się czy ty tak na serio? – zadałam ostro pytanie.
Przyznaję, wygrał. Udało mu się wyprowadzić mnie z równowagi.
-
Na serio – powiedział z tą samą powagą co wcześniej.
- Temari
– powiedziałam chłodno, chłopak znowu zaczął rozmyślać.
- Och… - zrobił efektywną
pauzę. - Cześć.
- Cześć?
- Tak, a co powinienem niby
powiedzieć?
-
Hmmm…Może… wybacz za to że cię nie pamiętam? – skrzyżowałam
ręce na piersi, byłam wściekła.
-
Nie czuję się winny, więc nie licz na przeprosiny – powiedział
spokojnie, koleś miał tupet!
-
Skoro tak sądzisz, to niech będzie – przerwałam i po chwili
namysłu dodałam – Masz posprzątać szybko pokój, w którym będę
dzisiaj spać.
-
Hmpf? – Chłopak po raz kolejny ujawnił swoje pytające
spojrzenie.
-
„To zasypię Cię misjami do końca życia” – zacytowałam
dumnie i z uśmiechem.
-
To nieładnie czytać czyjąś korespondencję – powiedział z
lekko goryczą w głosie.
-
Zrobiłam to przez przypadek. – stwierdziłam i pokazałam mu
język.
-
Ech…Zachowujesz się jak dziecko - westchnął i udał się na
koniec korytarza do pokoju na prawo i za nim wszedł do pomieszczenia
rzucił z krzywą miną – Chyba lubisz trzymać w dłoni wszystkie
karty, co? – i zamknął drzwi.
-
Może – krzyknęłam.
Siedząc
na kanapie stwierdziłam, że przez niewątpliwie długi czas jaki
zajmie Narze posprzątanie pokoju, musiałam jakoś zabić nudę,
która mną zawładnęła. Postanowiłam przerobić jakąś lekturę.
Niestety nie wzięłam ze sobą nic do czytania. Zaczęłam szukać
jakiejś książki, ale w salonie nic nie było. Poszłam do pokoju
jak mniemam należącego do Shikamaru i zauważyłam w nim małą
biblioteczkę. Rozpoczęłam poszukiwania jakiegokolwiek utworu.
Przebierałam w książkach, aż w końcu na szarym końcu,
dostrzegłam dość chudą zieloną książeczkę z wielkim żółtym
słoneczkiem. Była ona o wiele bardziej zakurzona niż reszta ksiąg
i z jakiegoś powodu to właśnie ją wybrałam na swoją dzisiejszą
lekturę. Otworzyłam ją na pierwszej stronie i zobaczyłam wielki
herb klanu Nara, pod która było podpis „Pamiętnik
Shikamaru Nary”.
Wiem, że w tym momencie powinnam odłożyć go na miejsce i o nim
nie wspominać, ale coś mnie tknęło, aby przeczytać przynajmniej
jeden wpis. Poszłam do salonu usiadłam wygodnie na sofie i zaczęłam
czytać.
„Drogi
pamiętniczku nazywam się Shikamaru Nara z klanu Nara, w którym
należę do głównej gałęzi tego otóż klanu. W sumie to nie wiem
dlaczego zdecydowałem się pisać, według mnie jest to
trochę…kłopotliwe, ale niestety na dworze strasznie teraz pada i
mama nie pozwoliła mi wyjść i pobawić się z Chojim oraz resztą
kolegów. Plus nie mogę pooglądać ładnych chmur, bo jak mówiłem
wcześniej, za oknem panuję ulewa. Zanim opowiem co mi się ostatnio
przytrafiło to powinienem chyba się przedstawić, a więc, mam 8
lat i od dwóch lat uczę się w akademii ninja Konohagakure...taa
jeśli da się to nazwać nauką, może lepsze będzie określenie
„uczęszczam na zajęcia”. Dobra już się przedstawiłem, więc
teraz napiszę co mi się dzisiaj przytrafiło, a zatem: mój tata
zabrał mnie do głównej siedziby klanu i jedna rzecz tam mnie
bardzo zdziwiła, a mianowicie to, że wszyscy członkowie kłaniali
się przed moim ojcem i mówili coś w stylu „Cieszymy się z
twojej ciężkiej pracy na rzecz klanu” i tym podobne słodkości.
Nie miałem pojęcia o co chodzi więc postanowiłem rozwiać moje
niepewności poprzez rozmowę z tatą.
-
Dlaczego wszyscy Cię tak szanują?
-
Ponieważ jestem głową klanu. Wciągu ostatniego roku pozycja
naszej organizacji w wiosce bardzo wzrosła i wszyscy członkowie
twierdzą, że moje zarządzanie się do tego przyczyniło.
-
A co się stało, że przez ostatni rok staliśmy się tak ważni? –
ojciec przystanął złapał mnie za ręce i posadził na stołku
stojącym nieopodal i zaczął mówić trochę ciszej.
-
Pamiętasz masakrę klanu Uchiha rok temu? – przytaknąłem
twierdząco głową – Od tamtej pory wszystkie klany włącznie z
nami zaczęły starać się o tytuł najważniejszego w wiosce co
przyniosłoby im więcej misji, a co za tym idzie, pieniędzy.
Ja…moim marzeniem od zawsze było, żeby nasz klan świecił
najwyżej na liście i nawet moja leniwa natura ulega przed tym
marzeniem i każe mi pracować więcej, abyśmy to osiągnęli. Co
prawda zrobiliśmy wielki kroki w tym kierunku, ale wciąż odstajemy
trochę od pierwszego klanu Hyuga, lecz jesteśmy ich w stanie
niedługo przegonić.
Szczerzę
to pierwszy raz od dawna tatko tak się przede mną otworzył i
opowiedział nawet o swoim marzeniu. Ja cały czas myślałem, że on
spełnia swoje marzenie codziennie wracając z pracy i kładąc się
w łóżku. Kurczę przestaję padać może mama pozwoli mi teraz
wyjść na dwór. Dzięki pamiętniczku za pomoc z zabiciem czasu.
Jeszcze zrobię do Ciebie jakiś wpis w niedalekiej przyszłości.
W
tym momencie usłyszałam dźwięk trzaśnięcia drzwiami z
korytarza. Zamknęłam z pośpiechem książkę i schowałam ją do
kieszeni szlafroka. Do pokoju wszedł brunet i udał się w kierunku
sofy, aby doznać choć trochę odpoczynku. Rzucił się z impetem na
łóżko.
-
Twój dzisiejszy pokój lśni królowo – powiedział z sarkazmem
leżąc twarzą do materaca i po chwili dodał – Nie wiem czy masz
ze sobą na dzisiaj jakiś strój do spania więc zostawiłem ci coś
takiego w pokoju – przyznaję, że zaskoczył mnie swoją postawą.
Otworzyłam usta, żeby zadać mu pytanie lecz ten wtrącił się –
Tak…czyste.
-
Czytasz ze mnie jak z otwartej księgi – powiedziałam z uśmiechem
i dodałam. – Masz rację moje bagaże będą w wiosce jutro –
zaczęłam kierować się do wyjścia. - Powodzenia.
-
Powodzenia? – zapytał zdziwiony unosząc lekko głowę, która
była zatopiona w materacu.
- Tak, powodzenia ze
sprzątaniem reszty mieszkania.
- Reszty mieszkania?! – w
jego oczach można było dostrzec żądze mordu.
- „To zasypię Cię
misjami…”
- Tak znam tą śpiewkę –
przerwał mi wkurzony.
- Dobra więc jeszcze raz
powodzenia – rzuciłam mu na koniec serdeczny uśmiech.
Udałam
się do pokoju. Po przekroczeniu drzwi moim oczom ukazało się w
końcu pomieszczenie, które było czyste. Naprzeciwko drzwi ciągnął
się szereg dużych, drewnianych okien. Po prawej na środku zaraz
przy ścianie było łóżko, a po jego bokach spoczywały dwie małe
drewniane komody. Na jednej znajdował się budzik, a na drugiej
nocna lampka. Na ścianie zaraz po prawej od drzwi była wielka
dębowa szafa, a za nią biurko przy którym stało skórzane
krzesło. Oprócz tego naprzeciwko łóżka były drzwi do łazienki.
Podeszłam do mojego leża i zaczęłam szykować się do spania.
Założyłam na siebie czarną koszulę w zieloną kratę od
Shikamaru. Po chwili leżałam już w łóżku pogrążona w głębokim
śnie.
***
Obudziłam
się sama z siebie o 8 rano. Pierwsze promienie słońca wdzierały
się do pokoju przez okno. Wstałam i przeciągnęłam się mocno.
Kurczę, Shikamaru miał strasznie wygodne łóżko. Podeszłam do
okna i otworzyłam je najszerzej jak mogłam. Ciepły wiatry zaczął
pieścić moją twarz. Wyjrzałam i zobaczyłam tętniącą życiem
wioskę. Jedni dorośli stali na straganikach i starali się sprzedać
swoje towary, inni robili zakupy na najbliższe dni, jeszcze inni
szli do pracy, a ich dzieci zmierzały leniwym krokami do swoich
szkół. Strasznie spodobał mi się ten obraz. Mogłabym patrzeć na
te ulice jeszcze długi czas, ale niestety musiałem się przygotować
na dzisiejszy dzień. Umyłam się i poszłam do kuchni. Po drodze
zauważyłam, że w domu panuję porządek. Kurczę, nie sądziłam,
że Shikamaru, aż tak dobrze posprząta. Otworzyłam lodówkę
Leniwego Ninji i ku mojej uciesze okazało się że była pełna.
Dlatego nie miałam problemów, aby przyrządzić jakieś dobre
śniadanie.
Poszłam
do salonu i zobaczyłam śpiącego w samych spodniach Narę. Muszę
przyznać, że miał nieźle wyrzeźbione ciało. Wyglądał nawet
słodko, gdy spał. Chociaż scenerię psuła popielniczka, w której
znajdowało się masa petów.
-
Shikamaru, wstawaj! – wrzasnęłam.
-
Odczep się, zrobiłem już wystarczająco dużo dla ciebie w
ostatnim czas – wyjąkał z zamkniętymi oczami.
-
Wstawaj, albo przejdę do bardziej wkurzających środków.
-
Weź wyjdź – powiedział i rzucił we mnie poduszką, ale ja ją
zgrabnie złapałam i odrzuciłam prosto w jego twarz, mimo tego
chłopak nie zareagował. Westchnęłam głośno i wychodząc z
salonu dodałam. – Sam się o to prosiłeś – wróciłam z
szklanką zimnej wody, pokrywką od garnka i wielką drewnianą
łyżką. Wylałam na niego zawartość szklanki:
-
Zostaw mnie w spokoju – warknął, a ja złapałam go tylko za nogi
i ściągnęłam z łóżka – Odwal się!
-
Zobaczysz jaki piękny dzień – podeszłam do okna i otworzyłam
balkon na oścież.
-
Jesteś świrnięta – w odpowiedzi wzięłam do ręki pokrywkę od
garnka i zaczęłam uderzać w nią jak najmocniej się dało
krzycząc:
-
Pobudka Leniu! – Shikamaru w końcu podniósł się z ziemi i
spojrzał na mnie groźnie.
- Karma! – wrzasnął.
- Karma?
-
Tak, karma – wytarł wierzchem dłoni mokrą twarz. - Mam nadzieję,
że istnieje i całe zło jakie mi wyrządziłaś w ciągu ostatnich
10 godzin uderzy w ciebie ze zdwojoną siłą. – powiedział
wkurzony
-
Oby – Shikamaru spojrzał na mnie ze wzrokiem mówiącym „O co ci
chodzi?” – Mam nadzieję, że w takim wypadku ty zrobisz mi dwa
śniadania – jedną ręką wskazałam na kuchnie, a drugą
pokazałam ilość posiłków.
Spojrzałem
na stół znajdujący się w kuchni i zobaczyłem talerze z różnymi
potrawami. Nie spodziewałbym się że Temari potrafi gotować tak
wymyślne dania. Przeniosłem wzrok na dziewczynę. Przyznaję
zrobiło mi się trochę głupio.
-
Podziękujesz później, a teraz chodźmy jeść – powiedziała z
uśmiechem. Zauważyłem, że mimo iż jestem dla niej niemiły to i
tak często się do mnie uśmiechała.
W
drodze do kuchni zarzuciłem na siebie bluzę i usiadłem razem z
Temari przy stole już wyciągnąłem pałeczki po moje śniadanie,
aby zacząć jeść, kiedy nagle blondynka wstała.
-
Zapomniałam o cukrze do herbaty.
-
Górna szafka na najwyższej półce – odpowiadając schowałem
wcześniej uniesioną rękę.
Dziewczyna
podeszła do szafki i stanęła na palcach, aby dosięgnąć produkt.
W momencie prób dosięgnięcia cukru, koszula, którą miała na
sobie zadarła się nieco do góry, odsłaniając lekko jej zgrabne
pośladki. Shikamaru nie patrz! Krzyczałem do siebie w myślach.
Przeniosłem wzrok na okno, ale coś spowodowało, że wróciłem do
patrzenia na stary obiekt zainteresowań. Nie wiem czy kazał mi to
zrobić mój mózg czy inny organ, ale w każdym razie…przekonał
mnie. Boże mimo, że blondynka mi się nie podobało to i tak
zaczynało mi się robić trochę gorąco. Nie da się ukryć miała
ciało bogini. Przez te parę lat naprawdę dojrzała. Wydaję mi się
że masa facetów musiała się za nią oglądać. Niestety, Temari
udało się dosięgnąć cukier i tym samym ku mojemu nieszczęściu
zakończyła spektakl. Zajęła miejsce naprzeciw mnie i w końcu
mogliśmy zacząć jeść. Musiałem uzupełnić energie po tym
„małym” sprzątaniu.
-
Itadakimasu! – rzuciłem krótko i zacząłem jeść.
-
Bardzo ładnie posprzątałeś – powiedziała z uśmiechem.
-
Starałem się jak mogłem – odrzekłem chłodno, a po mojej
wypowiedzi nastał dość długa cisza, którą dziewczyna
postanowiła przerwać.
-
Nie jesteś zbyt rozmowny.
-
Nie wiem czy pamiętasz, ale nigdy taki nie byłem.
-
Ale teraz jesteś „wyjątkowo” nierozmowny – zarzucała mi
dziewczyna. – Zmieniłeś się trochę przez ostatnie lata.
- Ty też nie jesteś taka
sama jak kiedyś – powiedziałem zza talerza, przypominając
sobie scenę sprzed momentu.
- Zmieniasz temat –
wymieniła mi kolejny zarzut.
- To jest akurat możliwe.
-
Co robiłeś przez taki długi czas? Mam namyśli, że zawsze jak
przyjeżdżałam do wioski to ciebie nie było i ciekawi mnie co
wtedy robiłeś.
-
Ostatnie 3 lata trenowałem z Kakashim poza wioską –
Geez…wiedziałem, że będzie chciał się dowiedzieć o wszystkim
i już otworzyła usta, aby zadać pytanie, ale postanowiłem się
szybko wytrącić. – Jest to historia na dłużą chwilę – Na
szczęście to wystarczyło, żeby sobie odpuściła.
-
Kiedyś mi opowiesz, ale na razie chce tylko powiedzieć, że
naprawdę, zmieniłeś się nie do poznania – wiedziałem, że
swoją wypowiedzią do czegoś dąży, więc posłałem jej pytające
spojrzenie, a ona w odpowiedzi wskazała na moje prawie ramię.
-
Nie sądziłam, że taki leń jak ty postanowi mi pomóc z tymi
facetami no i będzie taki pociągający, wpadając na obce kobiety –
zamarzłem w miejscu, patrząc jak dziewczyna szczerzy triumfalnie
zęby w moim kierunku, kiedy się zorientowała? Nie zdążyłem się
zastanowić, kiedy ona zaczęła wyjaśniać. – Nie rozpoznałbym
Cię po głosie, bo podczas bycia zamaskowanym zmieniałeś swój
ton. Rozgryzłam cię poprzez jeden mały szczegół. Dzisiaj rano
nie miałeś na sobie bluzy i zobaczyłam, że masz opatrunek na tej
samej ręce co koleś z ANBU, którego spotkałam w mieszkaniu, a za
to on miał go na tej samej co facet, który mnie uratował, przy
czym TY z mieszkania miałeś taką samą maskę jak TY z siedziby
Hokage i głos co TY z ulicy, kiedy na ciebie wpadłam – spojrzała
na mnie dumnie. Nie mogłem uwierzyć, że udało jej się dojść to
tego wniosku, a na dodatek zaczęło mi trochę wirować w głowię
od całego tego wyliczania ilu mnie napotkała. – Boże...ale
jestem dobra. Przygotowując śniadanie zaczęłam łączyć te
wszystkie fakty. – podczas ostatniego zdania dziewczyna zaczęła
dokładnie i z obojętnością oglądać swoje paznokcie.
-
Świetna dedukcja – skwitowałem krótko.
-
Nie sądziłam, że będziesz kiedyś w ANBU. Wydawało mi się że
jest to dla ciebie zbyt…kłopotliwe – nie mogłem pozwolić
rozdmuchać sprawy z ANBU więc postanowiłem pierwszy raz przejąć
inicjatywę w rozmowie i zmienić temat.
-
Ładnie wyglądasz w tej koszuli – nie spodziewałem się że
zarumieni się od tak błahego komplementu.
-
Dziękuję – powiedział i zaczęła patrzeć w kierunku okna.
-
Daję ci ją w prezencie. Ja i tak w niej nie chodzę no i ty
wyglądasz w niej lepiej ode mnie – zarumieniła się jeszcze
bardziej. Właśnie dopijałem ostatnie łyki herbaty. Przyznaję
Temari umiała gotować no cóż…przynajmniej tą potrawę –
Pyszne śniadanie. Mógłbym się przyzwyczaić do codziennej tak
pysznej uczty.
-
Może i tak, ale ode mnie nie dostaniesz więcej śniadania.
-
Dlaczego? – spytałem ze zdziwioną miną. Dziewczyna wstała,
wyminęła mnie i stanęła za mną opierając się o moje krzesło.
Pochylił się tak, że miała usta na wysokości mojego ucha. Czułem
na sobie jej gorący oddech. Rozchyliła lekko wargi o wyszeptała:
-
Za to że tak mnie nieładnie podglądałeś – to też zauważyła?!
Jak to możliwe, byłem pewien, że nie była w stanie tego dostrzec!
Przełknąłem głośno ślinę i zamknąłem oczy czekając i
przygotowując się na jakiś akt przemocy z jej strony, lecz po
chwili usłyszałem oddalające się ode mnie kroki. Otworzyłem
powieki i zobaczyłem, że dziewczyna bez słowa zostawiła mnie w
kuchni.
-
Uch… - westchnąłem. Nie wiem dlaczego mnie nie uderzyła jak
miała to w zwyczaju kilka lat temu, ale w głębi duszy zacząłem
się cieszyć, że wyszedłem z tego bez połamanych kości.
Weszłam
do łazienki i zaczęłam obmywać twarz zimną wodą. Cały czas
rozmyślałam co mną kierowało. Oparłam się placami o chłodne
płytki i po czasie zsunęłam się po nich bezsilnie. Co się ze mną
stało? Gdyby był to ktoś inny to już dawno leżałby cały we
krwi i nigdy więcej nie podglądałby jakiejkolwiek dziewczyny.
0 komentarze:
Prześlij komentarz