Zachowywał
się tak dziwnie. Podeszłam do jego łóżka, nachyliłam się lekko
i przyłożyłam rękę do jego czoło, na co policzki bruneta lekko
się zaczerwieniły.
-
Mój boże jesteś jeszcze bardziej rozpalony.
-
Jeszcze bardziej? - Spytał zdziwiony.
-
Miałeś już gorączkę, kiedy wracaliśmy do wioski – oznajmiłam
mu. Jak pomagałam mu wstać, kiedy upadł w drodze do wioski to już
wtedy miał rozpalone czoło. - Nie powinieneś wychodzić z łóżka
dopóki nie wyzdrowiejesz. Pójdę po Sakurę, aby cię zbadał i
przepisała jakieś leki.
-
Ale raport i treningi... - spiorunowałam go wzrokiem -...mogą
poczekać – dokończył zakłopotany.
***
-
Pewnie złapał jakieś małe przeziębienie na misji – skwitowała
Sakura przed drzwiami do naszego mieszkania.
-
Wiesz nie jestem lekarzem, ale wydaję mi się, że to jest coś
poważniejszego.
-
Może, zobaczymy. A zresztą wiesz jacy są faceci. Na co dzień są
wielkimi twardzielami, ale kiedy złapie ich małe przeziębienie to
zachowują się jakby zaraz mieli umrzeć – westchnęła moja
przyjaciółka. - Nawet Sasuke tak robi – dodała z zażenowaniem.
-
Nie no, Shikamaru raczej taki nie jest – powiedziałam i
przekręciłam zamek w drzwiach, po czym weszłam z przyjaciółką
do domu.
-
Temari pomóż, umieram... - z pokoju bruneta dobiegło żałosne
wołanie o pomoc, a Sakura spojrzała na mnie ze zwycięskim wyrazem
twarzy.
-
No dobra, miałaś rację – burknęłam pod nosem. - Co za mięczak
– otworzyłyśmy drzwi do pokoju bruneta i przywitała nas wielka
chmura dymu, która buchnęła nam prosto w twarz. Spojrzałam na
łóżko i zobaczyłam Shikamaru, która kopci papierosa, po czym
przeniosłam wzrok na paczkę papierosów, leżącą obok
popielniczki, która była pełna petów.
-
Chyba oszalałeś, że będziesz zatruwał swój organizm, kiedy
twoje ciało musi odpoczywać! - Warknęłam, po czym podeszłam do
bruneta, wyciągnęłam mu fajkę z buzi i zabrałam paczkę leżącą
na komodzie obok łóżka. Podeszłam do okna, otworzyłam je i
wyrzuciłam to świństwo.
-
Oszalałaś?! Nie mam żadnej awaryjnej paczki w domu?
-
Co za pech... - powiedziałam niewinnym głosem nachylając się nad
nim.
Sakura
po wykonaniu wszystkich podręczników badań jak: sprawdzenie
temperatury, gardła, odruchów. Stwierdziła, że musi to być tylko
gorączką, po czym wyjęła termometr i zrobiła wielkie oczy
patrząc na liczbę, którą ujrzała.
-
Shikamaru, wiesz jak ma na imię obecny Hokage? - Zapytała bruneta.
-
Tsunade, a co? - Odpowiedział zmęczonym głosem.
- A
jaki jest dziś dzień? - Zadał kolejne pytanie.
-
Czwartek – odpowiedział podirytowany. Sakura wzięła mnie na
stronę i pokazała mi termometr, który wskazywał 43 stopnie
Celsjusza.
-
To jest bardzo wysoka gorączką. Osoba z taką temperaturą powinna,
majaczyć, albo nawet mieć omamy, ale Shkamaru całkiem nieźle to
znosi – wydała banalną diagnozę. - Przepiszę mu coś mocnego na
zbicie temperatury i przyjdę do ciebie jeszcze za dwa dni. Jeśli
coś by mu się stało to wpadaj po mnie kiedy chcesz – zaoferowała
się.
***
To
była szósta noc, już szósta cholerna noc, w którą bałem się
iść spać i czułem się jak ostatnie gówno. Za każdym razem
kiedy zasypiałem, śnił mi się ten przeklęty sen. Podczas jednej
nocy potrafiłem mieć ten sen około 20 razy, więc znałem go już
na pamięć. Potwornemu głosowi zawsze udawało się zabić mnie od
środka. Mimo, że znałem schemat tego koszmaru na pamięć to i tak
zawsze dawałem się złamać. Ciągle bałam się w tych samych
momentach i zawsze budziłem się z krzykiem. Co gorsza na moim
brzuchu widniało już dużo blizn po wbitych ostrzach przez tego
złego mnie w snach. O co chodzi? Skoro to był sny, który odbywały
się w moim umyśle to dlaczego zostawiały piętno na moim ciele?
Cały czas zadawałem sobie to pytanie, ale nie byłem w stanie na
nie odpowiedzieć. Tak jak za każdym razem nie byłem w stanie
uratować: senseia, ojca i...jej. Za każdym razem zły ja odbierał
im życie, a ja byłem zmuszony, żeby na to patrzeć. Nie miałem
pojęcia co kryło się za tym snem. Bo to raczej nie jest normalne,
aby śnić cały czas o tym samym. Musiałem dowiedzieć się o co
chodzi. Musiałem z kimś o tym porozmawiać, ale nie mogłem tego
zrobić z Temari, bo wzięłaby mnie za czubka i wysłał do
psychiatryka, a nie podobała mi się perspektywa życia w pokoju bez
klamek. Plus mój organizm odmawiał posłuszeństwa. Ciągła
gorączka było okropna. Leki zbiła temperaturę o maksymalnie jeden
stopień. Sakura przychodziła do mnie co drugi dzień i przepisywała
mi coś mocniejszego i w większej dawce, ale nic to nie pomagał.
Wciąż czułem się jakbym miał zaraz umrzeć, ale na szczęście
miałem ze sobą...Temari. Dziewczyna okazał mi swoją opiekuńczą,
kobiecą naturę zajmując się mną cały ten czas. Nawet chciała
pomóc się wykąpać, ale na szczęście udało mi się odwieźć ją
od tej myśli. Zasnąłem z uśmiechem na twarzy i z Temari w
myślach, z nadzieją, że to może ona będzie lekarstwem na moje
problemy
***
-
Nie! - Krzyknąłem i otworzyłem oczy.
-
Znów ten sam koszmar? - Usłyszałem głos, który był gdzieś
niedaleko mnie.
-
Wciąż ten sam – odparłem.
-
Wypij to – Temari podeszła do mnie i wręczyła mi ciepły kubek.
Spojrzałem na jego zawartość i uniosłem brew w pytającym geście.
- To herbata ziołowa. Podobno dobrze działa na skołatane nerwy –
spojrzałem jeszcze raz w kubek i jednym szybkim ruchem przechyliłem
go, wypijając całą jego zawartość naraz.
-
Czuję się tak okropnie bezsilny – stwierdziłam.
-
Niedługo ci przejdzie – pocieszała mnie blondynka.
-
Zachowuje się jak dziecko. Jestem chory i zostałem skazany na
opiekuńczą mamę, żenujące - skwitowałem.
-
Wszyscy faceci to dzieci. Tylko, że są dwa rodzaje tych dzieci.
Faceci, którzy nigdy nie wrośli z bycia dzieckiem, są po prostu
małymi dziećmi – dziewczyna podeszłą bliżej do mojego łóżka.
- I są jeszcze faceci, którzy czasami mają przebłyski dorosłego
człowiek, wtedy są dużymi dziećmi – usiadła na łóżku na co
mimowolnie podniosłem się do pozycji siedzącej. Patrzyłem w jej
ciemnozielone oczy i poczułem się dziwnie...dobrze. Przez chwilę
poczułem się zdrowy, pełny sił i gotowy do akcji. Dziewczyna
wpatrywała się w moje oczy tak samo jak ja. Na jej twarz zawitało
nagle jakieś lekkie zawahanie. Mogłem wywnioskować, że chce
zrobić coś czego nie jest do końca pewna. Po chwili jej
niezdecydowana twarz zmieniła się na pewną siebie. Wyciągnęła
ręce przed siebie i oplotła je ma mojej klatce piersiowej, po czym
mocno wtuliła we mnie swoją buzię.
-
Przejdziemy przez to. Przez tą gorączkę i koszmary - w tamtej
chwili doszło do mnie, że nie tylko dla mnie ten czas jest ciężki.
Ona też musi cierpieć, kiedy stara się być przy mnie cały ten
czas i stara się, aby było mi jak najlepiej, żebym szybko wrócił
do siebie. Wziąłem w ramiona jej kruchą sylwetę i przytuliłem ją
do siebie jeszcze mocniej.
-
Według ciebie, którym rodzajem dziecka jestem? - Zadałem pytanie
miękkim głosem.
-
Ty mieścisz się w innych kategoriach. Czasami zachowujesz się jak
ledwo co urodzony bobas, a czasem jak najstarszy człowiek na świecie
– mimowolnie uśmiechnąłem się na jej odpowiedz. Postanowiłem
wykorzystać chwile poważnej rozmowy.
-
Temari, gryzie mnie coś – zacząłem. - Ostatnio myślałem o tym
jak wielu osobom odebrałem życie. Wyszły mi strasznie duże liczby
przez co trochę się zląkłem i zacząłem rozpatrywać swoje
istnienie bardziej jako... - zawahałem się, nie będąc pewny czy
na pewno powinienem wprowadzać blondynkę tak głęboko w mój
poroniony świat – morderce niż jako człowieka. Z jednej strony
jestem shinobi i zabijanie jest częścią mojego zawodu, ale z
drugiej strony czy to dobrze, że najpierw odbieram komuś życie, a
potem zapominam imię i twarz mojej ofiary. To trochę... nieludzkie.
Nawet myślałem, żeby skończyć z byciem shinobi. Moje ręce już
są splamione krwią, a co jeśli to potrwa jeszcze 15-20 lat? Nie
będę już tą samą osobą, którą jestem teraz.
-
Shikamaru, jesteś zbyt dobrym ninją, aby z dnia na dzień przejść
na przedwczesną emeryturę – zarzuciła mi. - A co do zabijania to
masz rację – zaczęła swoim uroczym głosem. - Jesteś mordercą
– zamarłem więc to rzeczywiście jest prawda. - Tak samo jak ja
jesteś mordercą i tak samo jak i ja jesteś shinobi. W naszym
zawodzie trzeba zabijać, a kiedy jesteś z ANBU to praktycznie
wszystkie misję opierają się na zabijaniu. Albo umrzesz ty, albo
twój przeciwnik. Taka zasada panuję w kręgach ninja. Niestety
nasza praca jest do bani i niesie wysokie prawdopodobieństwo, że
zmienimy się w nieczułe maszyny do zabijania, ale da się tego
uniknąć. Chcesz znać sekret zabijania tak, żeby nie zmieniło cię
to w kogoś innego? – Przytaknąłem i czekałem, aż dziewczyna
zdradzi mi tajemnice. - Musisz znaleźć miłość, której nie
będziesz chciał zranić poprzez przemianę w nieczułą osobę,
której nie będzie w stanie poznać.
- A
co jeśli nie jestem na tyle silny, aby cofnąć moją przemianę?
-
Druga połówka pomoże ci w tym. Zawsze będzie przypominał ci kim
tak naprawdę jesteś.
- W
tym co mówisz jest sporo prawdy, ale ja raczej nie jestem typem,
która znajdzie sobie kobietę i będzie żył z nią długo i
szczęśliwie – stwierdziłem z lekkim smutkiem.
-
To nie ważne. Zawsze miłość możesz zastąpić przyjaciółmi.
Oni też nie pozwolą zmienić ci się na gorszę – stwierdziła i
przestała się wtulać w moją klatkę. Podniosła się lekko, wciąż
trzymałem dłonie na jej plecach, a ona na moich żebrach. Spojrzała
mi prosto w oczy i spytała – Co teraz zamierzasz zrobić?
-
Chyba pokonam mój koszmar – stwierdziłem z pierwszym od długiego
czasu uśmiechem.
***
-
Prawdziwym mordercą jest ktoś, kto nie ma żadnych skrupułów –
dokończyła mrocznym głosem osoba, która przed chwilą pozbawiła
życia moich bliskich. - Żadnych skrupułów, tak jak ty –
powiedział i wyszedł z cienie odsłaniając całą swoją twarz.
Zabójcą okazałem się...ja. Przede mną stałem ja sam.
-
Masz rację. Zabiłem wielu ludzi i prawdopodobnie wielu jeszcze
zabiję – westchnąłem. - Ale zabijając ich na misjach nie stanę
się mordercą bez skrupułów tylko pozostanę starym dobrym
Shikamaru Nara.
-
Czyli mną – powiedział sobowtór. - A ja jestem mordercą. Przed
chwilą zabiłem trzy bardzo bliskie nam osoby.
-
Nie jesteś mną. I chciałbym, żeby się za mnie nie podawał.
-
Jesteś mną – starał się mnie przekonać.
-
Nie jestem tobą. Ja nie zabiłbym tej trójki – wskazałam palcem
na ciała bliskich.
-
Ale to zrobiłeś – zły ja cały czas brnął w tę samą stronę.
-
Przestań mi to wmawiać. Asuma został zabity przez Akatsuki, mój
ojciec zginał na wojnie, a ona... - wskazałem na Miyuki. - Została
zamordowana przez jakiegoś gnoja.
-
Jesteś pewny, że to nie twoje ręce to zrobiły?
-
Słuchaj – zacząłem już lekko podirytowany brakiem jakichkolwiek
nowych zagrywek. – Byłem tutaj już wielokrotnie. I wielokrotnie
udawało ci się przekonać mnie do tego, że jestem mordercą i że
zabiłem trzy najcenniejsze osoby w moim życiu, ale musisz wiedzieć,
że nie dam się złapać na to po raz kolejny. Już samo to, że
udało ci się złapać „Stratega” w tą samą pułapkę tyle
razy jest dla mnie żenujące, więc proszę, proszę zmień tą
niedorzeczną śpiewkę i wymyśl coś nowego – skończyłem
dobitnie.
-
Więc zmienię jak to powiedziałeś "śpiewkę". To
dziwne, że udało ci się to przetrwać. Większość już dawno
popełniłaby samobójstwo, ale ty, ty masz jaja.
- O
co ci chodzi? Co masz na myśli mówiąc wielu? Przecież to mój
sen.
-
Nie ma sensu ci tego tłumaczyć – westchnął. - Dawno nie
musiałem tego robić, ale to będzie miła odmiana – powiedział i
poprawił uścisk na ostrzach czakry.
-
Czego nie musiałeś dawno robić? - Zadałem pytanie i traciłem
powoli cierpliwość spowodowaną dziwnymi wypowiedziami złego mnie.
-
Dawno nie musiałam wykończyć mojej ofiary własnoręcznie –
odrzekł chłodno i ruszył na mnie z niebywałą prędkością.
Moje
dłonie powędrowały prędko, aby dobyć broń, ale zapomniałem, że
mój strój nie był przystosowany do walki, a do snu. Przybrałem
pozycję obronną i podskoczyłem wysoko do góry, po czym wysłałem
czakrę do stóp, aby być w stanie utrzymywać się na krwi. Oponent
wykonał serie szybkich ciosów ostrzami, a ja wszystkie skrupulatnie
blokowałem. Zły ja był bardzo szybki, ale jakby nie potrafił
posługiwać się takim rodzajem broni. Wyczułem moment, w którym
opuścił lekko gardę i dostałem szansę na wykonanie wysokiego
kopnięcia w podbródek, ale ten szybko odskoczył, unikając mojego
ciosu.
-
Cholerne krótkie ostrza, jak tym gównem można walczy?! - Warknął.
-
Jeśli ci się nie podobają to z chęcią je przyjmę – rzuciłem
ironicznie i ruszyłem w jego kierunku. Wymierzyłem w niego kilka
prostych, ale ten skrzyżował tylko ręce przed sobą i bez
większego wysiłku zablokował rękoma wszystkie uderzenia, bez
oderwania nawet jednej stopy. Chciał pchnąć mnie sztyletem, ale
ominąłem jego pchnięcie i pewnie złapałem jego rękę w ramieniu
i nadgarstku. Następnie kolanem uderzyłem go w kość łokciową i
usłyszałem oczekiwane chrupnięcie, po czym wyrwałem broń z
uszkodzonej ręki. - Z tym oddaniem broni to sobie żartowałem –
prychnąłem.
-
Gdyby nie to że moja moc jest ograniczona to już dawno leżałbyś
jak twoi bliscy.
-
Nie mieszaj ich w to – warknąłem.
Ostrze
czakry trzymane w mojej dłoni zaczęły wydawać czarną poświatę
co znaczyło, że Kagemane Shuriken no Jutsu było już gotowe.
Ruszyłem na mojego przeciwnika i w biegu rzuciłem ostrzem w jego
cień, a ten skoczył ku górze, aby nie zostać unieruchomionym.
Będąc w górze ujrzał mojego klona, z wielkim ładunkiem
błyskawicy zmaterializowanej w prawej dłoni. Przebił mojego klona
rzuceniem w niego ostrzem i wylądował na ziemi. W tym czasie udało
mi się podnieść moją broń i podbiegłem do niego, po czym
zamaszystym ciosem przeciąłem jego brzuch. Otworzyłem oczy, ale
nie było go przede mną. Obejrzałem się i nagle poczułem ostrze
na szyi.
-
Jesteś szybki i inteligentny - stwierdził. - Ale niestety nie
szybszy i mądrzejszy ode mnie - powiedział z satysfakcją.
-
Jesteś pewien – powiedziałem i zamieniłem się w kłodę drewna.
Facet obrócił się i zobaczył wielką kule ognia zmierzającą ku
niemu. - Katon: Gōkakyū no Jutsu!
Stałem
nad palącym się ciałem złego mnie i chciałem to zakończyć,
kiedy pomiędzy mną i moim przeciwnikiem zaczęły pojawiać się
kraty. Podszedłem do nich powoli i spojrzałem na twarz mojego
wroga. Zmieniła się. Klęczał przede mną silnie zbudowany
mężczyzna, ubrany w biało-czarną szatę z wieloma mieczami u
boku. Miał na sobie jeszcze czerwono-złoto nagolenniki i karwasze.
Jego białe włosy były spleciony w spiczasty i bardzo wysoki kucyk,
ale krótsze włosy, który nie dosięgały do gumki, opadały na
jego twarz tworząc niezbyt schludny przedziałek na środku. Twarz
miał bardzo poważną i doświadczoną, a jego niebieskie oczy był
wyprane z emocji.
-
Kim jesteś? - Zapytałem.
-
Przegranym – powiedział chłodno.
***
Otworzyłem
oczy i podniosłem się do pozycji siedzącej rozejrzałem się po
pokoju, a mój wzrok zatrzymał się na oknie, przez które wpadały
poranne promienie słońca. Przeanalizowałem całą sytuację.
-
Przespałem całą noc – szepnąłem do siebie. - Przespałem całą
noc! - Wrzasnąłem na całe mieszkanie i wybiegłem na korytarz, na
którym czekała już na mnie zszokowana Temari. Podeszła do mnie i
przyłożyła dłoń do mojego czoła.
-
Gorączka też przeszła – zakomunikowałam rozradowana.
-
Pierwsze co robię to – zacząłem, a na twarzy dziewczyny pojawiło
się zainteresowanie. - Idę po papierosy – oświadczyłem, a mina
Temari od raz zrzedła.
- W
sensie,"udało mi się wyleczyć mój organizm, a teraz w ramach
świętowania z tego powodu mam zamiar je zatruwać?"- Spytał
ironicznie
-
Dokładnie moja droga, ale najpierw się ubiorę – powiedziałem i
skierowałem się do mojego pokoju, ale za nim zamknąłem za sobą
drzwi to spojrzałem na dziewczynę. - Temari – zacząłem. -
Dziękuje za wszystko – powiedziałem z uśmiechem.
-
Kobiety są stworzone do opiekowania się małymi dziećmi –
skwitowała, pozwalając całemu czarowi prysnąć.
***
Wrócił
do domu i oczywiście już musiał kopcić swoimi fajkami. Siedziałam
przy stole w kuchni i zastanawiałam się jak to rozegrać. Brunet
przeszedł przez korytarz i tylko przelotnie spojrzał co robię, a
jak zobaczył, że nic ciekawego to skierował się do swojego
pokoju.
-
Shikamaru, możemy porozmawiać? - Spytałam grzecznie, a Nara wlepił
we mnie zaskoczone spojrzenie.
-
Narozrabiałam coś podczas tego pół godziny jak mnie nie było? -
Spytał niepewnie.
-
Nie głupku, chciałam tylko o czym pogadać – zakomunikowałam.
-
No dobrze, o czym chcesz rozmawiać? - Zajął miejsce naprzeciwko
mnie.
- O
zasadach?
-
Zasadach? - Powtórzył po mnie.
-
Mieszkamy razem w jednym domu i pomyślałam, że może powinniśmy
określić jakieś zasady, których będziemy się trzymali.
-
Rozsądne – powiedział, po czym dodał. - Co pierwsze?
-
Czynsz
-
Sprawa wydaję mi się prosto. Płacę cały z własnej kieszeni.
-
Gdzie jest haczyk?
-
Haczyk jaki haczyk? - Spytał oburzony.
-
Na pewno jest jakiś haczyk – stwierdziłam. Brunet na pewno miał
jakiś powód, oferując, że będzie płacił wszystkie świadczenia.
-
Ja płacę za wszystko, a ty gotujesz – odpowiedziałam mu tylko
gromkim śmiechem. - No weź to dobra oferta – starał się mnie
przekonać.
-
Gotować codziennie za kilka stówek więcej w portfelu? Nie wydaję
mi się – skwitowałam, starając się powstrzymać napad śmiechu.
- Ale możemy po negocjować.
-
Bizneswoman się znalazła – burknął, a ja puściłam jego uwagę
mimo uszu.
-
Czekam na lepszą ofertę, Shikamaru – poinformowałam.
-
Dobra – westchnął. - Gotujesz pięć razy w tygodniu.
-
Bo ty dwa razy w tygodniu fundujesz obiad w knajpce.
-
Dokładnie – stwierdził.
- I
dwa razy w tygodniu pomagasz mi z gotowaniem – poinformowałam.
-
Co?! Nie ma mowy.
-
Albo pomagasz, albo codziennie zmywasz naczynia – postawiłam
sprawę jasno.
-
Dobra będę ci pomagał – powiedział z zażenowaniem.
-
Wow, nie wiedziałam, że da się z tobą dogadać – zadrwiłam. -
A teraz co z sprzątaniem?
-
Możemy sprzątać razem raz w miesiącu – powiedział rozkładając
ręce na stole i chowając w nie głowę.
-
Co!? Chyba raz na dwa tygodnie, brudasie.
-
Niech będzie – westchnął. - Coś jeszcze?
-
Nie palisz w domu.
-
Dobra, a ty nie czepiasz się porządku w moim pokoju i nic z niego
nie ruszasz – na te słowa lekko się przejęłam, bo już zabrałam
jego stary pamiętnik.
-
Pukasz do drzwi, kiedy chcesz do mnie wejść.
-
Ty też i informujemy jeśli ktoś z naszych znajomych ma wpaść.
-
Zgoda – wstałam i wyciągnęłam dłoń do brunet.
-
Więc umowa stoi – wstał i uścisnął mi rękę.
Od
Autor: Dziewiąty rozdział powstał. Wydaje mi się,
że jest trochę słabszy od poprzednich, ale może to jest
spowodowane sceną walki. W każdym razie mam nadzieję, że coś wam
się w tej notce spodobało i udało mi się umilić wam czas choć
na chwilę. Mała informacja: w piąte wyjeżdżam na wakacje i
wracam dopiero 16 sierpnia. Tam gdzie jadę nie będzie możliwości
pisania.(No wiecie harcerze, las, namioty i brak prądu. Taki klimat
;D) Jeśli uda mi się napisać jeszcze jeden rozdział przed
wyjazdem (a może to być bardzo trudne bo przed wyjazdem mam masę
na głowię jak np. ogarnięcie nowej szkoły) to włączę, żeby
dodał się jakoś na początku sierpnia, a jeśli nie to napiszę
rozdział dopiero po powrocie więc pewnie następny rozdział pojawi
się dopiero około 20 sierpnia.
Nigdy nie sądziłam, że będe czytać bloga jakiegoś faceta, ale Twój wyjątkowo przypadł mi do gustu :P Ile masz lat? Piszesz bardzo dobrze, tylko często zdarza Ci się pisać w złej ,,płuci'', że tak to nazwe xD Wiesz, gdy piszesz z perspektywy Tem to piszesz np. spojrzałEM, a u Shiki: spojrzałAM :P Postaraj się zwrócić na to większą uwagę :D
OdpowiedzUsuńPowodzenia, weny i czekam na next'a! ;*
xD Masz rację to dziwne, że facet piszę blogi. Czytam ich wiele i wszystkie są pisane przez płeć piękną. Co do mojego wiek to w tym roku kończę 16 i idę do technikum :) Przepraszam za te moje nieszczęsne błędy i za to że aktualnie rzadko wrzucam notki, ale byłem na obozie i wróciłem dzisiaj do domu, a już pojutrze w nocy znowu wyjeżdżam na...można powiedzieć kolejny obóz. Więc najbliższy wpis pojawi się 26-27 jeśli uda mi się wyrobi.
UsuńJesteś w wieku mojego brata :D Ja niestety 2 lata młodsza jestem, ale to mi nie przeszkadza w wymyślaniu własnych opowiadań. Mam nadzieję, że uda ci się wyrobić, bo z chęcią poznam dalsze losy bohaterów.
OdpowiedzUsuńJeszcze raz powodzenia :*
Yo!
OdpowiedzUsuńTwoje zgłoszenie zaakceptowane i pomyślnie opublikowane! :) Bardzo dziękuję za dołączenie swojego bloga do Lapidarium Narutowskiego.
Zachęcam do zgłaszania nowych rozdziałów!
Pozdrawiam, Maya
http://lapidarium-narutowskie.blogspot.com/
Dobra robota ^_^
OdpowiedzUsuńNapisałam komentarz już dawno, ale się nie opublikował ;-;
Czytałam to akurat podczas gorączki... biedny Shikamaru, wiem co czuje :D
Scena walki była w porządku, ale szczerze mam strasznie słabą pamięć więc szczegółów ci nie powiem gdyż już zapomniałam XP
Dużo weny !
Aki
PS. Kiedy następny, bo trochę mi się nudzi ;)
PSS. Radzę ci nigdy nie zakładaj pingera, takie gówienko małe... nic nie da się zrobić XP A trafiłam na taką użytkowniczkę co ja bym jej opowiadania zaliczyła do najniższych rangą i jak jej wypisałam błędy z trzech linijek to ona, że ja się czepiam, jestem księżniczką, ona piszę dla wszystkich a nie dla mnie i wgl XP Naprawdę trzeba uważać :* czy ja naprawdę strasznie się czepiam?? (robi słodkie oczka byś napisał, że wcale nie... [ale tak serio to się czepiam, rigt? ^^])
PSSS. Usuń weryfikacje (kolejne słodkie oczka)
Następny rozdział? Jak najszybciej xD a tak na serio to nie chce obiecywać konkretnych dat, bo jak się nie wyrobię to będzie lipa, ale mogę powiedzieć, że niedawno wróciłem z wakacji i już zacząłem pisać nowy rozdział i pojawi się on do końca sierpnia. Dziękuję za słodkie oczka. Nie, nie czepiasz się :D a co do weryfikacji to jeśli wszystko dobrze zrobiłem to już ją wyłączyłem (JOŁ).
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń*Właśnie sprawdzam czy usunąłeś* XD
UsuńJa się nie czepiam? To było pytanie retoryczne... Czepiam się wszystkiego! Gdybyś ty widział jaki wykład zrobiłam dziewczynie, bo Shikamaru powiedział chmurka zamiast chmura XD Chyba serio mi się nudziło... ^_^ Ale miło mi, że tak powiedziałeś ;*
Miłego pisania i dużo chakry!! (czyt. weny)
Aki
PS. Usunąłeś :D