poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział IX

Zachowywał się tak dziwnie. Podeszłam do jego łóżka, nachyliłam się lekko i przyłożyłam rękę do jego czoło, na co policzki bruneta lekko się zaczerwieniły.
- Mój boże jesteś jeszcze bardziej rozpalony.
- Jeszcze bardziej? - Spytał zdziwiony.
- Miałeś już gorączkę, kiedy wracaliśmy do wioski – oznajmiłam mu. Jak pomagałam mu wstać, kiedy upadł w drodze do wioski to już wtedy miał rozpalone czoło. - Nie powinieneś wychodzić z łóżka dopóki nie wyzdrowiejesz. Pójdę po Sakurę, aby cię zbadał i przepisała jakieś leki.
- Ale raport i treningi... - spiorunowałam go wzrokiem -...mogą poczekać – dokończył zakłopotany.
***
- Pewnie złapał jakieś małe przeziębienie na misji – skwitowała Sakura przed drzwiami do naszego mieszkania.
- Wiesz nie jestem lekarzem, ale wydaję mi się, że to jest coś poważniejszego.
- Może, zobaczymy. A zresztą wiesz jacy są faceci. Na co dzień są wielkimi twardzielami, ale kiedy złapie ich małe przeziębienie to zachowują się jakby zaraz mieli umrzeć – westchnęła moja przyjaciółka. - Nawet Sasuke tak robi – dodała z zażenowaniem.
- Nie no, Shikamaru raczej taki nie jest – powiedziałam i przekręciłam zamek w drzwiach, po czym weszłam z przyjaciółką do domu.
- Temari pomóż, umieram... - z pokoju bruneta dobiegło żałosne wołanie o pomoc, a Sakura spojrzała na mnie ze zwycięskim wyrazem twarzy.
- No dobra, miałaś rację – burknęłam pod nosem. - Co za mięczak – otworzyłyśmy drzwi do pokoju bruneta i przywitała nas wielka chmura dymu, która buchnęła nam prosto w twarz. Spojrzałam na łóżko i zobaczyłam Shikamaru, która kopci papierosa, po czym przeniosłam wzrok na paczkę papierosów, leżącą obok popielniczki, która była pełna petów.
- Chyba oszalałeś, że będziesz zatruwał swój organizm, kiedy twoje ciało musi odpoczywać! - Warknęłam, po czym podeszłam do bruneta, wyciągnęłam mu fajkę z buzi i zabrałam paczkę leżącą na komodzie obok łóżka. Podeszłam do okna, otworzyłam je i wyrzuciłam to świństwo.
- Oszalałaś?! Nie mam żadnej awaryjnej paczki w domu?
- Co za pech... - powiedziałam niewinnym głosem nachylając się nad nim.
Sakura po wykonaniu wszystkich podręczników badań jak: sprawdzenie temperatury, gardła, odruchów. Stwierdziła, że musi to być tylko gorączką, po czym wyjęła termometr i zrobiła wielkie oczy patrząc na liczbę, którą ujrzała.
- Shikamaru, wiesz jak ma na imię obecny Hokage? - Zapytała bruneta.
- Tsunade, a co? - Odpowiedział zmęczonym głosem.
- A jaki jest dziś dzień? - Zadał kolejne pytanie.
- Czwartek – odpowiedział podirytowany. Sakura wzięła mnie na stronę i pokazała mi termometr, który wskazywał 43 stopnie Celsjusza.
- To jest bardzo wysoka gorączką. Osoba z taką temperaturą powinna, majaczyć, albo nawet mieć omamy, ale Shkamaru całkiem nieźle to znosi – wydała banalną diagnozę. - Przepiszę mu coś mocnego na zbicie temperatury i przyjdę do ciebie jeszcze za dwa dni. Jeśli coś by mu się stało to wpadaj po mnie kiedy chcesz – zaoferowała się.
***
To była szósta noc, już szósta cholerna noc, w którą bałem się iść spać i czułem się jak ostatnie gówno. Za każdym razem kiedy zasypiałem, śnił mi się ten przeklęty sen. Podczas jednej nocy potrafiłem mieć ten sen około 20 razy, więc znałem go już na pamięć. Potwornemu głosowi zawsze udawało się zabić mnie od środka. Mimo, że znałem schemat tego koszmaru na pamięć to i tak zawsze dawałem się złamać. Ciągle bałam się w tych samych momentach i zawsze budziłem się z krzykiem. Co gorsza na moim brzuchu widniało już dużo blizn po wbitych ostrzach przez tego złego mnie w snach. O co chodzi? Skoro to był sny, który odbywały się w moim umyśle to dlaczego zostawiały piętno na moim ciele? Cały czas zadawałem sobie to pytanie, ale nie byłem w stanie na nie odpowiedzieć. Tak jak za każdym razem nie byłem w stanie uratować: senseia, ojca i...jej. Za każdym razem zły ja odbierał im życie, a ja byłem zmuszony, żeby na to patrzeć. Nie miałem pojęcia co kryło się za tym snem. Bo to raczej nie jest normalne, aby śnić cały czas o tym samym. Musiałem dowiedzieć się o co chodzi. Musiałem z kimś o tym porozmawiać, ale nie mogłem tego zrobić z Temari, bo wzięłaby mnie za czubka i wysłał do psychiatryka, a nie podobała mi się perspektywa życia w pokoju bez klamek. Plus mój organizm odmawiał posłuszeństwa. Ciągła gorączka było okropna. Leki zbiła temperaturę o maksymalnie jeden stopień. Sakura przychodziła do mnie co drugi dzień i przepisywała mi coś mocniejszego i w większej dawce, ale nic to nie pomagał. Wciąż czułem się jakbym miał zaraz umrzeć, ale na szczęście miałem ze sobą...Temari. Dziewczyna okazał mi swoją opiekuńczą, kobiecą naturę zajmując się mną cały ten czas. Nawet chciała pomóc się wykąpać, ale na szczęście udało mi się odwieźć ją od tej myśli. Zasnąłem z uśmiechem na twarzy i z Temari w myślach, z nadzieją, że to może ona będzie lekarstwem na moje problemy
***
- Nie! - Krzyknąłem i otworzyłem oczy.
- Znów ten sam koszmar? - Usłyszałem głos, który był gdzieś niedaleko mnie.
- Wciąż ten sam – odparłem.
- Wypij to – Temari podeszła do mnie i wręczyła mi ciepły kubek. Spojrzałem na jego zawartość i uniosłem brew w pytającym geście. - To herbata ziołowa. Podobno dobrze działa na skołatane nerwy – spojrzałem jeszcze raz w kubek i jednym szybkim ruchem przechyliłem go, wypijając całą jego zawartość naraz.
- Czuję się tak okropnie bezsilny – stwierdziłam.
- Niedługo ci przejdzie – pocieszała mnie blondynka.
- Zachowuje się jak dziecko. Jestem chory i zostałem skazany na opiekuńczą mamę, żenujące - skwitowałem.
- Wszyscy faceci to dzieci. Tylko, że są dwa rodzaje tych dzieci. Faceci, którzy nigdy nie wrośli z bycia dzieckiem, są po prostu małymi dziećmi – dziewczyna podeszłą bliżej do mojego łóżka. - I są jeszcze faceci, którzy czasami mają przebłyski dorosłego człowiek, wtedy są dużymi dziećmi – usiadła na łóżku na co mimowolnie podniosłem się do pozycji siedzącej. Patrzyłem w jej ciemnozielone oczy i poczułem się dziwnie...dobrze. Przez chwilę poczułem się zdrowy, pełny sił i gotowy do akcji. Dziewczyna wpatrywała się w moje oczy tak samo jak ja. Na jej twarz zawitało nagle jakieś lekkie zawahanie. Mogłem wywnioskować, że chce zrobić coś czego nie jest do końca pewna. Po chwili jej niezdecydowana twarz zmieniła się na pewną siebie. Wyciągnęła ręce przed siebie i oplotła je ma mojej klatce piersiowej, po czym mocno wtuliła we mnie swoją buzię.
- Przejdziemy przez to. Przez tą gorączkę i koszmary - w tamtej chwili doszło do mnie, że nie tylko dla mnie ten czas jest ciężki. Ona też musi cierpieć, kiedy stara się być przy mnie cały ten czas i stara się, aby było mi jak najlepiej, żebym szybko wrócił do siebie. Wziąłem w ramiona jej kruchą sylwetę i przytuliłem ją do siebie jeszcze mocniej.
- Według ciebie, którym rodzajem dziecka jestem? - Zadałem pytanie miękkim głosem.
- Ty mieścisz się w innych kategoriach. Czasami zachowujesz się jak ledwo co urodzony bobas, a czasem jak najstarszy człowiek na świecie – mimowolnie uśmiechnąłem się na jej odpowiedz. Postanowiłem wykorzystać chwile poważnej rozmowy.
- Temari, gryzie mnie coś – zacząłem. - Ostatnio myślałem o tym jak wielu osobom odebrałem życie. Wyszły mi strasznie duże liczby przez co trochę się zląkłem i zacząłem rozpatrywać swoje istnienie bardziej jako... - zawahałem się, nie będąc pewny czy na pewno powinienem wprowadzać blondynkę tak głęboko w mój poroniony świat – morderce niż jako człowieka. Z jednej strony jestem shinobi i zabijanie jest częścią mojego zawodu, ale z drugiej strony czy to dobrze, że najpierw odbieram komuś życie, a potem zapominam imię i twarz mojej ofiary. To trochę... nieludzkie. Nawet myślałem, żeby skończyć z byciem shinobi. Moje ręce już są splamione krwią, a co jeśli to potrwa jeszcze 15-20 lat? Nie będę już tą samą osobą, którą jestem teraz.
- Shikamaru, jesteś zbyt dobrym ninją, aby z dnia na dzień przejść na przedwczesną emeryturę – zarzuciła mi. - A co do zabijania to masz rację – zaczęła swoim uroczym głosem. - Jesteś mordercą – zamarłem więc to rzeczywiście jest prawda. - Tak samo jak ja jesteś mordercą i tak samo jak i ja jesteś shinobi. W naszym zawodzie trzeba zabijać, a kiedy jesteś z ANBU to praktycznie wszystkie misję opierają się na zabijaniu. Albo umrzesz ty, albo twój przeciwnik. Taka zasada panuję w kręgach ninja. Niestety nasza praca jest do bani i niesie wysokie prawdopodobieństwo, że zmienimy się w nieczułe maszyny do zabijania, ale da się tego uniknąć. Chcesz znać sekret zabijania tak, żeby nie zmieniło cię to w kogoś innego? – Przytaknąłem i czekałem, aż dziewczyna zdradzi mi tajemnice. - Musisz znaleźć miłość, której nie będziesz chciał zranić poprzez przemianę w nieczułą osobę, której nie będzie w stanie poznać.
- A co jeśli nie jestem na tyle silny, aby cofnąć moją przemianę?
- Druga połówka pomoże ci w tym. Zawsze będzie przypominał ci kim tak naprawdę jesteś.
- W tym co mówisz jest sporo prawdy, ale ja raczej nie jestem typem, która znajdzie sobie kobietę i będzie żył z nią długo i szczęśliwie – stwierdziłem z lekkim smutkiem.
- To nie ważne. Zawsze miłość możesz zastąpić przyjaciółmi. Oni też nie pozwolą zmienić ci się na gorszę – stwierdziła i przestała się wtulać w moją klatkę. Podniosła się lekko, wciąż trzymałem dłonie na jej plecach, a ona na moich żebrach. Spojrzała mi prosto w oczy i spytała – Co teraz zamierzasz zrobić?
- Chyba pokonam mój koszmar – stwierdziłem z pierwszym od długiego czasu uśmiechem.
***
- Prawdziwym mordercą jest ktoś, kto nie ma żadnych skrupułów – dokończyła mrocznym głosem osoba, która przed chwilą pozbawiła życia moich bliskich. - Żadnych skrupułów, tak jak ty – powiedział i wyszedł z cienie odsłaniając całą swoją twarz. Zabójcą okazałem się...ja. Przede mną stałem ja sam.
- Masz rację. Zabiłem wielu ludzi i prawdopodobnie wielu jeszcze zabiję – westchnąłem. - Ale zabijając ich na misjach nie stanę się mordercą bez skrupułów tylko pozostanę starym dobrym Shikamaru Nara.
- Czyli mną – powiedział sobowtór. - A ja jestem mordercą. Przed chwilą zabiłem trzy bardzo bliskie nam osoby.
- Nie jesteś mną. I chciałbym, żeby się za mnie nie podawał.
- Jesteś mną – starał się mnie przekonać.
- Nie jestem tobą. Ja nie zabiłbym tej trójki – wskazałam palcem na ciała bliskich.
- Ale to zrobiłeś – zły ja cały czas brnął w tę samą stronę.
- Przestań mi to wmawiać. Asuma został zabity przez Akatsuki, mój ojciec zginał na wojnie, a ona... - wskazałem na Miyuki. - Została zamordowana przez jakiegoś gnoja.
- Jesteś pewny, że to nie twoje ręce to zrobiły?
- Słuchaj – zacząłem już lekko podirytowany brakiem jakichkolwiek nowych zagrywek. – Byłem tutaj już wielokrotnie. I wielokrotnie udawało ci się przekonać mnie do tego, że jestem mordercą i że zabiłem trzy najcenniejsze osoby w moim życiu, ale musisz wiedzieć, że nie dam się złapać na to po raz kolejny. Już samo to, że udało ci się złapać „Stratega” w tą samą pułapkę tyle razy jest dla mnie żenujące, więc proszę, proszę zmień tą niedorzeczną śpiewkę i wymyśl coś nowego – skończyłem dobitnie.
- Więc zmienię jak to powiedziałeś "śpiewkę". To dziwne, że udało ci się to przetrwać. Większość już dawno popełniłaby samobójstwo, ale ty, ty masz jaja.
- O co ci chodzi? Co masz na myśli mówiąc wielu? Przecież to mój sen.
- Nie ma sensu ci tego tłumaczyć – westchnął. - Dawno nie musiałem tego robić, ale to będzie miła odmiana – powiedział i poprawił uścisk na ostrzach czakry.
- Czego nie musiałeś dawno robić? - Zadałem pytanie i traciłem powoli cierpliwość spowodowaną dziwnymi wypowiedziami złego mnie.
- Dawno nie musiałam wykończyć mojej ofiary własnoręcznie – odrzekł chłodno i ruszył na mnie z niebywałą prędkością.
Moje dłonie powędrowały prędko, aby dobyć broń, ale zapomniałem, że mój strój nie był przystosowany do walki, a do snu. Przybrałem pozycję obronną i podskoczyłem wysoko do góry, po czym wysłałem czakrę do stóp, aby być w stanie utrzymywać się na krwi. Oponent wykonał serie szybkich ciosów ostrzami, a ja wszystkie skrupulatnie blokowałem. Zły ja był bardzo szybki, ale jakby nie potrafił posługiwać się takim rodzajem broni. Wyczułem moment, w którym opuścił lekko gardę i dostałem szansę na wykonanie wysokiego kopnięcia w podbródek, ale ten szybko odskoczył, unikając mojego ciosu.
- Cholerne krótkie ostrza, jak tym gównem można walczy?! - Warknął.
- Jeśli ci się nie podobają to z chęcią je przyjmę – rzuciłem ironicznie i ruszyłem w jego kierunku. Wymierzyłem w niego kilka prostych, ale ten skrzyżował tylko ręce przed sobą i bez większego wysiłku zablokował rękoma wszystkie uderzenia, bez oderwania nawet jednej stopy. Chciał pchnąć mnie sztyletem, ale ominąłem jego pchnięcie i pewnie złapałem jego rękę w ramieniu i nadgarstku. Następnie kolanem uderzyłem go w kość łokciową i usłyszałem oczekiwane chrupnięcie, po czym wyrwałem broń z uszkodzonej ręki. - Z tym oddaniem broni to sobie żartowałem – prychnąłem.
- Gdyby nie to że moja moc jest ograniczona to już dawno leżałbyś jak twoi bliscy.
- Nie mieszaj ich w to – warknąłem.
Ostrze czakry trzymane w mojej dłoni zaczęły wydawać czarną poświatę co znaczyło, że Kagemane Shuriken no Jutsu było już gotowe. Ruszyłem na mojego przeciwnika i w biegu rzuciłem ostrzem w jego cień, a ten skoczył ku górze, aby nie zostać unieruchomionym. Będąc w górze ujrzał mojego klona, z wielkim ładunkiem błyskawicy zmaterializowanej w prawej dłoni. Przebił mojego klona rzuceniem w niego ostrzem i wylądował na ziemi. W tym czasie udało mi się podnieść moją broń i podbiegłem do niego, po czym zamaszystym ciosem przeciąłem jego brzuch. Otworzyłem oczy, ale nie było go przede mną. Obejrzałem się i nagle poczułem ostrze na szyi.
- Jesteś szybki i inteligentny - stwierdził. - Ale niestety nie szybszy i mądrzejszy ode mnie - powiedział z satysfakcją. 
- Jesteś pewien – powiedziałem i zamieniłem się w kłodę drewna. Facet obrócił się i zobaczył wielką kule ognia zmierzającą ku niemu. - Katon: Gōkakyū no Jutsu!
Stałem nad palącym się ciałem złego mnie i chciałem to zakończyć, kiedy pomiędzy mną i moim przeciwnikiem zaczęły pojawiać się kraty. Podszedłem do nich powoli i spojrzałem na twarz mojego wroga. Zmieniła się. Klęczał przede mną silnie zbudowany mężczyzna, ubrany w biało-czarną szatę z wieloma mieczami u boku. Miał na sobie jeszcze czerwono-złoto nagolenniki i karwasze. Jego białe włosy były spleciony w spiczasty i bardzo wysoki kucyk, ale krótsze włosy, który nie dosięgały do gumki, opadały na jego twarz tworząc niezbyt schludny przedziałek na środku. Twarz miał bardzo poważną i doświadczoną, a jego niebieskie oczy był wyprane z emocji.
- Kim jesteś? - Zapytałem.
- Przegranym – powiedział chłodno.
***
Otworzyłem oczy i podniosłem się do pozycji siedzącej rozejrzałem się po pokoju, a mój wzrok zatrzymał się na oknie, przez które wpadały poranne promienie słońca. Przeanalizowałem całą sytuację.
- Przespałem całą noc – szepnąłem do siebie. - Przespałem całą noc! - Wrzasnąłem na całe mieszkanie i wybiegłem na korytarz, na którym czekała już na mnie zszokowana Temari. Podeszła do mnie i przyłożyła dłoń do mojego czoła.
- Gorączka też przeszła – zakomunikowałam rozradowana.
- Pierwsze co robię to – zacząłem, a na twarzy dziewczyny pojawiło się zainteresowanie. - Idę po papierosy – oświadczyłem, a mina Temari od raz zrzedła.
- W sensie,"udało mi się wyleczyć mój organizm, a teraz w ramach świętowania z tego powodu mam zamiar je zatruwać?"- Spytał ironicznie
- Dokładnie moja droga, ale najpierw się ubiorę – powiedziałem i skierowałem się do mojego pokoju, ale za nim zamknąłem za sobą drzwi to spojrzałem na dziewczynę. - Temari – zacząłem. - Dziękuje za wszystko – powiedziałem z uśmiechem.
- Kobiety są stworzone do opiekowania się małymi dziećmi – skwitowała, pozwalając całemu czarowi prysnąć.
***
Wrócił do domu i oczywiście już musiał kopcić swoimi fajkami. Siedziałam przy stole w kuchni i zastanawiałam się jak to rozegrać. Brunet przeszedł przez korytarz i tylko przelotnie spojrzał co robię, a jak zobaczył, że nic ciekawego to skierował się do swojego pokoju.
- Shikamaru, możemy porozmawiać? - Spytałam grzecznie, a Nara wlepił we mnie zaskoczone spojrzenie.
- Narozrabiałam coś podczas tego pół godziny jak mnie nie było? - Spytał niepewnie.
- Nie głupku, chciałam tylko o czym pogadać – zakomunikowałam.
- No dobrze, o czym chcesz rozmawiać? - Zajął miejsce naprzeciwko mnie.
- O zasadach?
- Zasadach? - Powtórzył po mnie.
- Mieszkamy razem w jednym domu i pomyślałam, że może powinniśmy określić jakieś zasady, których będziemy się trzymali.
- Rozsądne – powiedział, po czym dodał. - Co pierwsze?
- Czynsz
- Sprawa wydaję mi się prosto. Płacę cały z własnej kieszeni.
- Gdzie jest haczyk?
- Haczyk jaki haczyk? - Spytał oburzony.
- Na pewno jest jakiś haczyk – stwierdziłam. Brunet na pewno miał jakiś powód, oferując, że będzie płacił wszystkie świadczenia.
- Ja płacę za wszystko, a ty gotujesz – odpowiedziałam mu tylko gromkim śmiechem. - No weź to dobra oferta – starał się mnie przekonać.
- Gotować codziennie za kilka stówek więcej w portfelu? Nie wydaję mi się – skwitowałam, starając się powstrzymać napad śmiechu. - Ale możemy po negocjować.
- Bizneswoman się znalazła – burknął, a ja puściłam jego uwagę mimo uszu.
- Czekam na lepszą ofertę, Shikamaru – poinformowałam.
- Dobra – westchnął. - Gotujesz pięć razy w tygodniu.
- Bo ty dwa razy w tygodniu fundujesz obiad w knajpce.
- Dokładnie – stwierdził.
- I dwa razy w tygodniu pomagasz mi z gotowaniem – poinformowałam.
- Co?! Nie ma mowy.
- Albo pomagasz, albo codziennie zmywasz naczynia – postawiłam sprawę jasno.
- Dobra będę ci pomagał – powiedział z zażenowaniem.
- Wow, nie wiedziałam, że da się z tobą dogadać – zadrwiłam. - A teraz co z sprzątaniem?
- Możemy sprzątać razem raz w miesiącu – powiedział rozkładając ręce na stole i chowając w nie głowę.
- Co!? Chyba raz na dwa tygodnie, brudasie.
- Niech będzie – westchnął. - Coś jeszcze?
- Nie palisz w domu.
- Dobra, a ty nie czepiasz się porządku w moim pokoju i nic z niego nie ruszasz – na te słowa lekko się przejęłam, bo już zabrałam jego stary pamiętnik.
- Pukasz do drzwi, kiedy chcesz do mnie wejść.
- Ty też i informujemy jeśli ktoś z naszych znajomych ma wpaść.
- Zgoda – wstałam i wyciągnęłam dłoń do brunet.

- Więc umowa stoi – wstał i uścisnął mi rękę.

Od Autor: Dziewiąty rozdział powstał. Wydaje mi się, że jest trochę słabszy od poprzednich, ale może to jest spowodowane sceną walki. W każdym razie mam nadzieję, że coś wam się w tej notce spodobało i udało mi się umilić wam czas choć na chwilę. Mała informacja: w piąte wyjeżdżam na wakacje i wracam dopiero 16 sierpnia. Tam gdzie jadę nie będzie możliwości pisania.(No wiecie harcerze, las, namioty i brak prądu. Taki klimat ;D) Jeśli uda mi się napisać jeszcze jeden rozdział przed wyjazdem (a może to być bardzo trudne bo przed wyjazdem mam masę na głowię jak np. ogarnięcie nowej szkoły) to włączę, żeby dodał się jakoś na początku sierpnia, a jeśli nie to napiszę rozdział dopiero po powrocie więc pewnie następny rozdział pojawi się dopiero około 20 sierpnia. 


8 komentarzy:

  1. Nigdy nie sądziłam, że będe czytać bloga jakiegoś faceta, ale Twój wyjątkowo przypadł mi do gustu :P Ile masz lat? Piszesz bardzo dobrze, tylko często zdarza Ci się pisać w złej ,,płuci'', że tak to nazwe xD Wiesz, gdy piszesz z perspektywy Tem to piszesz np. spojrzałEM, a u Shiki: spojrzałAM :P Postaraj się zwrócić na to większą uwagę :D

    Powodzenia, weny i czekam na next'a! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. xD Masz rację to dziwne, że facet piszę blogi. Czytam ich wiele i wszystkie są pisane przez płeć piękną. Co do mojego wiek to w tym roku kończę 16 i idę do technikum :) Przepraszam za te moje nieszczęsne błędy i za to że aktualnie rzadko wrzucam notki, ale byłem na obozie i wróciłem dzisiaj do domu, a już pojutrze w nocy znowu wyjeżdżam na...można powiedzieć kolejny obóz. Więc najbliższy wpis pojawi się 26-27 jeśli uda mi się wyrobi.

      Usuń
  2. Jesteś w wieku mojego brata :D Ja niestety 2 lata młodsza jestem, ale to mi nie przeszkadza w wymyślaniu własnych opowiadań. Mam nadzieję, że uda ci się wyrobić, bo z chęcią poznam dalsze losy bohaterów.

    Jeszcze raz powodzenia :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Yo!
    Twoje zgłoszenie zaakceptowane i pomyślnie opublikowane! :) Bardzo dziękuję za dołączenie swojego bloga do Lapidarium Narutowskiego.
    Zachęcam do zgłaszania nowych rozdziałów!

    Pozdrawiam, Maya
    http://lapidarium-narutowskie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra robota ^_^
    Napisałam komentarz już dawno, ale się nie opublikował ;-;
    Czytałam to akurat podczas gorączki... biedny Shikamaru, wiem co czuje :D
    Scena walki była w porządku, ale szczerze mam strasznie słabą pamięć więc szczegółów ci nie powiem gdyż już zapomniałam XP
    Dużo weny !
    Aki
    PS. Kiedy następny, bo trochę mi się nudzi ;)
    PSS. Radzę ci nigdy nie zakładaj pingera, takie gówienko małe... nic nie da się zrobić XP A trafiłam na taką użytkowniczkę co ja bym jej opowiadania zaliczyła do najniższych rangą i jak jej wypisałam błędy z trzech linijek to ona, że ja się czepiam, jestem księżniczką, ona piszę dla wszystkich a nie dla mnie i wgl XP Naprawdę trzeba uważać :* czy ja naprawdę strasznie się czepiam?? (robi słodkie oczka byś napisał, że wcale nie... [ale tak serio to się czepiam, rigt? ^^])
    PSSS. Usuń weryfikacje (kolejne słodkie oczka)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny rozdział? Jak najszybciej xD a tak na serio to nie chce obiecywać konkretnych dat, bo jak się nie wyrobię to będzie lipa, ale mogę powiedzieć, że niedawno wróciłem z wakacji i już zacząłem pisać nowy rozdział i pojawi się on do końca sierpnia. Dziękuję za słodkie oczka. Nie, nie czepiasz się :D a co do weryfikacji to jeśli wszystko dobrze zrobiłem to już ją wyłączyłem (JOŁ).

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. *Właśnie sprawdzam czy usunąłeś* XD
      Ja się nie czepiam? To było pytanie retoryczne... Czepiam się wszystkiego! Gdybyś ty widział jaki wykład zrobiłam dziewczynie, bo Shikamaru powiedział chmurka zamiast chmura XD Chyba serio mi się nudziło... ^_^ Ale miło mi, że tak powiedziałeś ;*
      Miłego pisania i dużo chakry!! (czyt. weny)
      Aki
      PS. Usunąłeś :D

      Usuń