piątek, 7 listopada 2014

Rozdział XII

Rozbiliśmy mały obóz niedaleko wejścia do Czarnego Kręgu. Temari rozłożyła wokół nas małą barierę maskującą, żeby nikt nas nie widział. Postanowiłem, że najpierw trzeba sprawdzić jak można dostać się do środka w jak najmniej podejrzany sposób. Spojrzałem na swoją partnerkę, która z nieznanego mi powodu straciła cały swój zapał do wykonywania misji.
- Stało się coś? Już nie chcesz tak bardzo wykonać tego zadania w godzinę? - Spytałem żartobliwie.
- Nie chodzi o to – stwierdziła i przytuliła nogi do swojego tułowia.
- A o co? Zachowujesz się dziwnie od momentu jak powiedziałem ci, że idziemy do tego Kręgu – dziewczyna spojrzała na mnie z lekkim zaskoczeniem. - Nie umiesz udawać – dodałem lakonicznie, ale dziewczyna wciąż milczała. - Powiesz mi o co chodzi? Czy będziesz się tak zachowywała cały czas? - Zapytałem, ale dziewczyna cały czas patrzyła przed siebie. - W naszym małym zespole musi panować zaufanie, abyśmy dobrze wykonywali zlecenia, a nie wiem czy pamiętasz, ale powiedziałem ci kiedyś, że możesz na mnie liczyć – blondynka przeniosła swój wzrok na mnie. - I nie zmieniłem zdania – powiedziałem z uśmiechem, który został odwzajemniony przez dziewczynę. - Więc jak opowiesz mi o twoich zmartwieniach?
- Martwię się o ciebie – stwierdziła z powagą, a ja stanąłem jak wryty.
- O mnie? - powtórzyłem. - Dlaczego?
- Musisz uważać ma siebie, kiedy znajdziemy się w środku. Jak wiesz Czarny Kręg jest miejscem schadzek, gdzie spotyka się wiele bandytów. Bardzo groźnych i mniej groźnych. Ale przez to, że są tam takie zbiry to to miejsce jest takie straszne. Dzieje się tam wiele rzeczy. Bijatyki, ćpanie, gwałty jeśli znajdzie się tam jakaś niepotrafiąca o siebie zadbać kobieta.
- Czy coś ci się tam stało? - Zapytałem z trudem.
- Oszalałeś?! Po prostu byłam tam kiedyś na misji z jednym młodym jounin'em – powiedział cicho.
- Czy coś się stało kiedy tam byliście? - Spytałem, z nadzieją, iż nie usłyszę tego, że miała tam jakiś wypadek.
- Ten chłopak...był takim wesołym chłopcem plus był bardzo utalentowany, gdyby jeszcze był wśród nas to wioska miałaby z niego wielki pożytek.
- A więc... - zacząłem.
- Zabili go tam. Zorientowali się, że jest ninją i wrzucili go na arenę walk i po kilku walkach już nie dawał rady...po prostu zatłukli go na śmierć, a ja nie mogłam nic zrobić, ponieważ spaliłabym swoją przykrywkę – zacisnęła mocniej pięści.
- Czasami już tak jest – podszedłem do Temari i położyłem rękę na jej ramieniu. - Że w życiu jedyne co możemy robić to patrzeć, ale wtedy należy postarać się wyciągnąć z tego chociaż najmniejszą lekcję – spojrzała mi prosto w oczy ze zdziwionym wyrazem twarzy, na której po chwili zabłysnął promienisty uśmiech.
- Dzięki, Shikamaru.
- Wracając do naszej misji – westchnąłem. - Wiemy, że żeby tam wejść musimy: po pierwsze nie wzbudzać podejrzeń, po drugie znać hasło i po trzeci znać znak, który pokazują ochroniarzom. To udało mi się zaobserwować u wchodzących tam osób przez ostatnie dwie godziny.
- Więc nic się nie zmieniło od czasu mojej ostatniej wizyty. Chcesz złapać następną wychodzącą osobę i wydusić z niej te informację?
- Tak, mam zamiar zastawić pułapkę – stwierdziłem z uśmiechem.
- A więc zróbmy to.
Wstaliśmy i udaliśmy się na lekko wydeptaną drogę prowadzącą do Kręgu, która była niewidoczna z wejścia do podziemi. Zaczęliśmy rozstawiać żyłki, kiedy usłyszałem znajomy żeński śmiech za plecami. Odwróciłem się i zobaczyłem dziewczynę, którą wcześniej pytałem o informacje.
Shikamaru wyglądał jakby tego oczekiwał od samego początku.
- Nawet nie wiesz jak bardzo ułatwiłaś mi zadanie pokazując się w tym momencie – powiedział. - Zawsze byłaś narwana – stwierdził znudzony. A więc Shikamaru znał tę dziewczynę.
- Wy, wy się znacie? - Spytałam.
- Tak – szepnął w moją stronę.
- Nic ci nie ułatwiłam skarbie, ponieważ tu kończy się wasza podróż – powiedziała miękkim głosem.
- Chciałbym, żebyś wróciła... – jej oczy zabłysnęła bardzo jasno. – ...do swojej normalnej postaci – wcześniej święcące oczy zgasły tak szybko jak się zapaliły. Co się tu dzieje o co chodzi z tą dwójką?
- Skoro tak ładnie prosisz – powiedziała i wykonała jedną pieczęć po czym wokół niej pojawiła się biała chmura. Kiedy kłęby opadły ujrzałam kobietę z naszej fotografii. Była piękną rudą dziewczyną z kręconymi włosami,dużymi niebieskimi, zmysłowymi oczami i szczupłą sylwetką, ubraną w zwiewną czarną szatę. Była naprawdę piękna. Skąd do cholery Shikamaru znał taką piękność!? - Teraz lepiej? - Spytała unosząc jedną brew.
- Troszkę się zmieniłaś od ostatniego czasu – powiedział, po czym potrząsnął lekką głową. - Ale nie przyszedłem tu powspominać, walczymy. Miejmy to z głowy jak najszybciej.
- Skoro tak bardzo chcesz – wzruszyła ramionami. - To proszę, zaczynaj – machnęła ręką po ignorancku.
- Przygotuj się – szepnął do mnie po raz kolejny. - Odegrasz w tej bitwie główną rolę – zdjęłam z pleców swój wachlarz i pewnie go chwyciłam.
Nasz przeciwniczka wykonała serie pieczęci ręcznych i zaczęła znikać... rozmyła się w powietrzu.
- Genjutsu?
- Nie – zaprzeczył Shikamaru i wykonał jakąś technikę, po czym przyłożył palec do ziemi, a drugą ręką przyłożył do skroni i zamknął oczy. - Megumi jest zbiegłym ninja z Konohy. Była naszym najlepszym skrytobójcom, a ta technika to jej najsilniejsze mordercze jutsu, które jest wzorowane na Kirigakure no Jutsu Zabuzy Momochiego – zmienił swój ton głosy na bardzo cichy. - Potrzebuję cię, żebyś osłaniała mnie przy wykonywaniu mojej techniki, ponieważ muszę się przy niej bardzo skupić i nie będę wstanie unikać jej ataków.
- Jak mam odbijać jej ataki skoro jej nie widzę?
- Musisz być czujna. Megumi będzie atakował tylko z odległości.
- Skąd ta pewność?
- Ponieważ obawia się tego, że jeśli będzie blisko mnie to będę mógł ją wyczuć.
- A czy nie lepiej byłoby wykorzystać twoje psy ninja to znalezienia jej?
- Nie dadzą rady. Ona wykorzystuję żywioł wiatru do swojej niewidzialności i praktycznie nie da się jej wyczuć z tak daleka.
- A więc jak masz zamiar ją znaleźć skoro twierdzisz, że jest to prawie niemożliwe?
- Moją techniką.
- Która działa? - Wysłałem fale wiatru, żeby odbić dziesiątki kunai wysłanych w naszą stronę.
- Dobra robota – przyznał i zaczął. - Spójrz jesteśmy w środku lasu. Wszędzie jest cień. Podczas moich treningów stworzyłem technikę, która pozwala mi wysłać swoją czakrę do cieni znajdujących się na ziemi, dzięki czemu mogę wyczuć w jakich miejscach na cieniu jest wywierany nacisk. Dzięki czemu jestem wstanie ją wykryć, ale problem w tym, że ta technika potrzebuje bardzo dużo czakry i jeśli Megumi znajduję się gdzieś daleko, to zajmie mi sporo czasu wyśledzenie jej. Dlatego potrzebuję twojej pomocy, żeby mnie osłaniać.
- Co jeśli się zorientuję?
- Jeśli mam być szczery to jest na to za głupia, a teraz daj mi się skupić na technice.
- Dobrze, panie kapitanie – burknąłem.
Ta tak zwana Megumi atakowała jak szalona. Jedyne co robiłam to machałam wachlarzem jak głupia odbijając dziesiątki ostrych broni wycelowanych we mnie i Shikamaru. Może i minęło ledwie pięć minut, ale ja już nie dawałam rady. Mokre od potu blond kosmyki opadały mi na oczy. Serce waliło mi w piersi niemiłosiernie. Mój oddech był przyśpieszony i zamieniał się w ciężkie sapanie. Mięśnie powoli zaczynały boleć od ciągłego trzymania broni w górze. Wszystko to sprawiało, że coraz trudniej mi było kontrolować czakrę i dobrze operować moim orężem. Spojrzałam na Shikamaru z nadzieją, że zaraz powie coś w stylu „Gotowe, teraz ja przejmie pałeczkę”, ale niestety jedyne co zobaczyłam to skupioną i mokrą twarz bruneta. Cały czas trwał w swojej starej pozycji. Jedną dłonią ściskał lekko nozdrza, a wskazującym palcem u drugiej dotykał ziemi. Jego usta były lekko rozwarte i wychodziło przez nie ciężko wydychane powietrze. Nie wyglądał najlepiej, chociaż ja pewnie wyglądałam jeszcze gorzej. W każdym razie lepiej, żeby Nara się pośpieszył, bo nie wiedziałam jak długo dam rade wytrzymać brutalnie ciężkie tempo narzucane przez Megumi. Odbiłam kolejną serie ataków, która leciała prosto na mnie. Nagle poczułam porażające uczucie. Wyczułam, że w kierunku moi pleców leci kolejna gromada ostrych kunai i nie ważne co zrobię to i tak zostanę ciężko ranna. Zamknęłam oczy z oczekiwaniem na nadchodzącą falę bólu, ale po krótkim czasie nie nadeszło nic. Otworzyłam oczy i odwróciłam się, a moim oczom ukazał się zasapany Shikamaru, który trzymał przed sobą jakąś czarną powłokę, w którą były wbite kunaie. Po chwili puścił czarną masę, a ta zaczęła zwijać się ku dołu i w momencie dotknięcia ziemi, wtopiła się w cień znajdujący się pod nią. To musiała być jakaś tarcza z cienia klanu Nara, ale nigdy nie słyszałam o takiej technice. Patrzyłam zdumionymi oczami na Shikamaru, który po chwili zorientował się, że na niego patrzę. Zwrócił oczy w moim kierunku i z uśmiechem powiedział:
- Gotowe, teraz ja przejmie pałeczkę – starał się ukryć swoje widoczne zmęczenie, ale na samo wypowiedziane przez niego zdanie odwzajemniłam uśmiech.
Ujrzałem promienisty uśmiech na twarzy Temari i zrobiło mi się od razu milej. Teraz moim zadaniem było przechwycić Megumi. Problemami było to, że jeszcze nie wiedziałem jak, byłem lekko osłabiony po wykonaniu moich dwóch chakrożernych technik i nie mogłem po prostu pójść w jej kierunku, bo zorientowałaby się co się dzieje i zaczęła uciekać, wychodząc przy tym z obszaru mojej techniki. Ale dla pocieszenia: zawsze wiedziałem, gdzie znajduję się moja przeciwniczka plus ona też nie była w najlepszej kondycji po tak długim utrzymywaniu swojej techniki.
Padłam na ziemi łapiąc oddech jakbym przed chwilą była topiona. Spojrzałam na Shikamaru po raz kolejny, a on tylko puścił mi oko, patrzył się na mnie chwilę po czym rzucił kunaiem, który przeleciał koło mojego policzka i usłyszałam dźwięk ścierani się stali. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłem dwa ostre noże leżące przy moich plecach.
- Zmieniłaś swój cel? - Zadał pytanie, ale jedyną odpowiedzą był powiew wiatru. - Chyba nie jesteś zazdrosna? - Zadał kolejne pytanie z chytrym uśmiechem na twarzy.
- Zazdrosna? O co? Ta dziewczyna jest nikim w porównaniu ze mną – usłyszałam niemiłą odpowiedz z bliżej nieznanego mi kierunku.
- W sumie to nie ważne co myślisz. Teraz jedyne co się liczy to walka – powiedział i wyciągnął ostrza czakry przyjmując bitewną pozę.
- Dlaczego nie użyjesz tej wspaniałej katany, która masz ze sobą? - Spytała, a ja starałam się określić jej położenie, ale nic z tego nie wyszło.
- Ta katan jest przeznaczona na prawdziwych przeciwników, a nie takie błahostki jak ty – powiedział.
Nagle pięć metrów obok nas spod ziemi wyskoczyła moja kopia, która rzuciła się na niewidzialną przeciwniczkę, ale ta szybko wbiła w niego ostrze, które pozostawiło za nim tylko białe kłęby dymu. Po chwili nasz wróg zaczął materializować się i po kilku sekundach pokazał się nam w całej swojej okazałości. Megumi uśmiechnęła się pokazując przy tym swoje białe zęby.
- Nie wiem jak, ale obaliłeś moją technikę – powiedziała. - Więc teraz jedyne co mi pozostaje to walka z tobą wręcz – rzuciła.
- Wydaję mi się, że ta walka jest już skończona, mała – nazwałem ją tak jak miałem kiedyś w zwyczaju.
- Co masz na myśli? - Spytała zaskoczona.
Uniosłem jedną rękę, a Megumi uczyniła to samo, po czym opuściłem, a ona znów wykonała mój ruch i zrobiła zszokowany wyraz twarz.
- Jak to?! - Warknęła.
- Dziura, którą mój klon przedostał się do ciebie. Tamtędy poprowadziłem mój cień. Tę sztuczkę już raz w swoim życiu wykorzystałem – wytłumaczyłem, gdy nagle wyraz twarzy dziewczyny diametralnie się zmienił. Na zszokowanej twarzy pojawił się uśmiech. Megumi otworzyła lekko usta i zaczęła się donośnie śmiać. - Dlaczego się śmiejesz? - Spytałem, nie znając powodu jej rozbawienia.
- Bo jestem tutaj – zamarłem słyszac głos za sobą. Obejrzałem się i zobaczyłem jak Megumi brutalnie trzyma Temari za blond włosy i przystawia jej kunai do gardła. - Chyba nie chcesz, żeby coś się jej stało?
Jak to możliwe?! Jestem taki głupi, wyczuwałem, że na cień wywierany jest jeszcze jeden nacisk, ale wydawało mi się, że było to jakieś zwierzę, w końcu jesteśmy w lesie. Teraz życiu Temari zagrażało wielki niebezpieczeństwo. Co powinienem zrobić? Myśl Shikamaru. Myśl! Zacząłem rozglądać się po okolicy, może jest coś co mogę wykorzystać. - Przestań, błądzić oczami – przerwała moje rozmyślanie. - Nic tu nie znajdziesz. Przegrałeś – powiedział cicho i wprawiła ostrze w ruch, przejeżdżając po skórze Temari.
- To ty jesteś nikim w porównaniu do mnie! - Usłyszałem krzyk po czym spojrzałem, skąd dochodzi znany mi głos. Ujrzałem jak Temari przystępuje do ataku z góry, a jej uwięziona forma zamienia się w piasek. Zeskoczyła z gałęzi i zdzieliła Megumi w głowę porządnym uderzeniem wachlarza.
***
Siedzieliśmy przy ognisku jedząc jakieś potrawki z puszki. Powoli zaczynało się robić ciemno, ale mi to jakoś nie przeszkadzało. Im później mieliśmy się znaleźć w środku Ciemnym Kręgu tym lepiej. Chociaż obecność przywiązanej i nieprzytomnej Megumi niedaleko nas nie sprawiała mi zbyt wielkiej przyjemności. Mimo wszysto chciałam, żeby się obudziła i jeszcze raz spojrzała na twarz swojej pogromczyni. Właściwie to nie chowałabym do niej żadnej większej urazy, gdyby nie bezczelne porównanie naszych osób.
- Kiedy się obudzi? - Spytałam wyjadając ostatnią porcję jedzenia z puszki.
- Nie wiem. Nigdy nie zostałem tak brutalnie uderzony wachlarzem, więc nie wiem ile to zajmie.
- Chcesz się przekonać – warknęłam podirytowana.
- Wow, spokojnie – starał się mnie uspokoić. - Postaram się ja obudzić – wstał i podszedł do dziewczyny po czym zaczął ją lekko ocucać wymawiając przy tym jej imię. Ale w tak delikatny sposób jakby w ogóle nie była jego wrogiem. Odniosłam nawet wrażenie, że nigdy nie wypowiedział mojego imienia w taki sposób. Wstałam zdenerwowana i podeszłam do niej, wymierzając przy tym Megumi zamaszysty policzek.
- Wstawaj królewno – warknęłam, Shikamaru spojrzał się na mnie jak na wariatkę. - Co też chcesz dostać? - Spytałam, a ten tylko uniósł dłonie na znak poddania się.
- Co się dzieję? - Usłyszałam delikatny i zmieszany głos. Spojrzałam w kierunku dziewczyny i zobaczyłam jak rozgląda się w poszukiwaniu jakichś wskazówek, które pomogłyby jej określić co się stało. - A no tak przegrałam – westchnęła. - Jesteś naprawdę silną kobietą – stwierdziła. A cała moja wcześniejsza złość i antypatia do jej osoby zniknęła, zostając zastąpiona przyjemnym uczuciem.
- W sumie to ty też jesteś niczego sobie – powiedziałam z uśmiechem.
- Nie żebym chciał przerwać wam wasze wymienianie się słodkościami, ale mamy misję Temari – wtrącił się Shikamaru. - Więc mam do ciebie kilka pytań.
- Pewnie, pytaj – powiedziała z pięknym uśmiechem.
- Gdzie ukryłaś plany?
- Nie mam ich. Już dawno sprzedałam je kolesiowi o imieniu Shōta.
- Gdzie go mogę znaleźć?
- Tam gdzie szliście. W Czarnym Kręgu – Shikamaru westchnął miał nadzieję, że ta misja już się skończyła.
- Jakie było twoje zadanie?
- Zapłacił mi ekstra za pilnowanie, żeby żadna osoba nie chciała mu odebrać planów.
- Ok – westchnął znowu. - A więc jaki znak trzeba pokazać, żeby wejść do Kręgu? Jakie jest hasło do wejścia? I czy jest coś o czym jeszcze powinniśmy wiedzieć?
- Odpowiem zgodnie z prawdą, ale musicie dla mnie zrobić jedną rzecz – stałam, oczekując na warunek, a u Shikamaru widać było, że nie jest tym zbyt bardzo pocieszony. - Chcę ostatni raz się z tobą pocałować Shikamaru-kun – oznajmiła z gorącym rumieńcem, a ja wróciłam do starego stanu szczerej nienawiści do tej dziewuchy.
- Chyba sobie żartujesz?! - Warknęłam na nią.
- To chyba dość niska cena jak za tyle informacji plus wypadałoby się jakoś pożegnać ze swoją była dziewczyną, co nie Shikamaru? – spytała ze stoickim spokojem. Spojrzałam na Shikamaru, a ten tylko poddenerwowany podrapał się po głowie i starał się unikać kontaktu wzrokowego.
- Pewnie muszę to zrobić – westchnął niepewnie. - Znam cię i wiem, że nie zmienisz zdania.
Podszedł do niej i...wolałam nie patrzeć, więc postanowiłam się odwrócić. Minęło już kilka sekund, a oni wciąż musieli się całować, ponieważ Shikamaru jeszcze nie wrócił do mojego boku. Czułam się okropnie, przyszliśmy tu na misje, a nie na jakieś obściskiwanie się ze swoimi byłymi. Minęło już około minuty, kiedy postanowiłam się wtrącić za pomocą głośnego odchrząknięcia. Chwilę później odwróciłam się i zobaczyłam Nare z lekkim rumieńcem i uśmiechem na twarzy. Ale gdy tylko brunet spojrzał na mój niepocieszony wyraz twarzy to od razu powrócił do swojego stanu lenistwa i znudzenia.
- Możesz zacząć odpowiadać – powiedziałam w kierunku Megumi.
- Dobrze – zaczęła oblizując lekko wargi, albo mi się zdawało, albo chciała mnie sprowokować. - Jeśli chodzi o znak to musicie pokazać koło złożone z palca wskazującego i kciuka, podczas gdy reszta palców jest zaciśniętą. A hasło to: „Wpuścisz mnie czy mam tam wejść siła?”
- Musimy coś jeszcze wiedzieć? - Spytał Shikamaru.
- Oprócz tego, że nie lubią tam ninji, nie można mieć broni i że musicie uważać na każdym kroku. To nie – powiedziała na jednym tchu.
- Dzięki, Megumi – powiedział Nara, a ja spiorunowałam go wzrokiem.
Odszedł kawałek i zaczął zdejmować z siebie kabury, miecz i resztę osprzętowienia. Został tylko w samych czarnych butach, spodniach o tym samym kolorze obwinięte bandażem przy kostkach i do tego zielona koszulka w serek z chustą Asumy obwiązaną wokół szyi. Całą resztę swoich ubrań położył na pałatce, która miał ze sobą.
- Teraz twoja kolej – powiedział do mnie. - Nie możemy wyglądać jak ninja.
Zostałam w samej kolczudze i fioletowej spódniczce przewiązanej przepaską o ciemniejszym odcieniu fioletu. Shikamaru schował reszta naszych rzeczy i mieliśmy już ruszać, kiedy nagle Nara powiedział:
- Zacisnę jeszcze raz węzły – poinformował i poszedł do Megumi, po krótkiej chwili wrócił – Już – odparł z uśmiechem – Możemy iść.
- Opowiesz mi coś o tej Megumi i tobie? - Spytałam prosto z mostu.
- Kiedy była jeszcze w wiosce to byliśmy razem, ale zakończyłem ten związek, bo troszeczkę mnie przerażała, tyle – Odparł i zmienił temat. - Najpierw wejdziesz ty, a ja jakieś pół godziny pod tobie – spojrzałam na niego, a ten po chwili spytał. - Coś się dzieję?

- Uważaj na siebie i na arenę walk – powiedziałam cicho. - Nie chce żebyś skończył jak ten Jōnin, a ty, uwierz mi nie chcesz, żeby cię zdemaskowali i wrzucili do tej klatki – dodałam i ruszyłam w kierunku wejścia.    

Od Autora: Po wielu zmaganiach udało się! Pojawił się rozdział numer dwanaście. Mam nadzieję, że przyjemnie się czytało i błędy nie wypaliły wam oczu. Przepraszam, że tak rzadkie wrzucanie rozdziałów, ale nie mam za dużo wolnego czasu. Wynika to z nauki i małej sumy czasu spędzonego w domu, bo tak naprawdę jedyny wolny czas jaki mam to weekendy i zazwyczaj wolę w tym czasie spotkać się ze znajomymi z gimnazjum, albo pograć z nimi w LOL'a :P