Pokazałam
dwóm ninją przepustkę, a
ci
bez żadnych problemów wpuścili mnie do środka. Przemierzałam
ulice wioski, w której panowała już ciemność. Większość ludzi
kierowało się do swoich domów, aby opowiedzieć reszcie rodziny co
przytrafiło im się dzisiaj w pracy czy szkole.
Właściwe to brakowało mi takiej ciepłej, rodzinnej atmosfery.
Żyjąc z dwoma braćmi częściej słyszy się „Uciekaj szybko, bo
będzie dla ciebie lepiej jeśli cię nie dorwę!” niż „Co
dzisiaj robiłaś siostrzyczko?”.
Chciałabym
usłyszeć czasami takie pytanie. Wydaję mi się, że mimo
tego, że potrafiłam o siebie sama zadbać to
odczuwałam
potrzebę posiadania
takiej osoby,
która
mogłaby
robić to za mnie, ale nie faceta.
Bardziej mam na myśli przyjaciółkę, która zrozumiałaby
wszystkie moje problemy. Ech…O czym ja myślę? Skąd nagle w mojej
głowie te wszystkie głupie rozmyślenia?
Nie wiem. Ta wioska zawsze skłaniała mnie do nietypowych dla mnie
refleksji.
Światło
z okolicznych domów rozjaśniało mi lekko trasę. Szłam pewnym
siebie krokiem prosto do siedziby Hokage, a przy okazji cały czas
rozmyślałam co takiego magicznego jest w tej wiosce. Moje
rozmyślania niestety zostały przerwane przez silną męską
sylwetkę, która z impetem wyskoczył zza rogu powalając mnie na
ziemię.
-
Przepraszam nic się pani nie stało? – zapytał zatroskanym głosem
i wyciągnął w moim kierunku rękę.
-
Ech…Nic się nie stało. To moja wina. To ja szłam jak ciele
prosto przed siebie – powiedziałam chwytając jego rękę i
podnosząc się z ziemi.
-
Nie porównałbym pani sposobu chodzenia do cielęta. Z tego co
zdążyłem zauważyć porusza się pani z wielką gracją… –
przerwał i po chwili dodał – Przepraszam, ale się spieszę. Do
zobaczenia.
Stałam
jeszcze chwilę w miejscu rozmyślając o odchodzącym nieznajomym.
Jego głos wydawał mi się znany. Niestety nie mogłam przypomnieć
sobie gdzie go już wcześniej słyszałam tak samo jak nie mogłam
dostrzec jego twarzy przez panujące ciemności. Ten facet nie dawał
mi o sobie zapomnieć. W mojej głowię cały czas tliły się myśli:
Kim jest? Czy jest ninją? Znam go? Nie mogłam odpędzić od siebie
tych głupich myśli. No cóż…jestem twardą dziewczynką, ale ten
facet dziwnie poruszał moje serce. Kurde…Czy mówiłam już że ta
wioska jest magiczna? Aaa…no tak, już pamiętam. Mówiłam. Jednak
w tym momencie postanowiłam połączyć moje rozmyślenia z
kontynuowaniem swojej podróży do biura Hokage. Rozpoczęłam
wspinaczkę po wysokich schodach. Po czym zaczęłam zmierzać do
drzwi przywódcy wioski, kiedy się przed nimi znalazłam, wzięłam
głęboki wdech i na chwile wyrzuciłam ze swojej głowy wszystkie
poprzednie myśli, które do tego czasu zaśmiecały moją głowę.
Zapukałam pewnie w drewnianą płytę po czym usłyszałam donośne:
-
Wejść! – nacisnęłam klamkę i weszłam do pokoju. Wyglądał on
tak jak na zawsze. Przy oknie stało wielkie biurko, a za nim
skórzany fotel, w którym siedziała blondynka o wielkich piersiach,
gdy tylko mnie rozpoznała zrobiła wielki oczy i wykrzyczała na
całe biuro – O mój Boże! Witaj Temari. Jak ty się zmieniłaś
przez te kilka lat. Wyglądasz już jak prawdziwa kobieta.
-
Dziękuje Tsunade-sama – poczułam, że lekko się rumienie.
Komplementy są zawsze u mnie mile widziane. - Ale nie przyszłam tu
w odwiedziny tylko z powodu zlecenia Kazekage. – starałam się
uprzejmie odciągnąć ją od tematu mojej osoby.
-
Wiem, wiem dostałam wiadomość od Garry. Ale dzisiaj powinnaś się
wyspać, a jutro wszystko obgadamy Co powiesz na... – przestała
mówić, wyjęła mały dzienniczek po czym zaczęła przetrząsać
jego strony, zatrzymał się na jednej z nich i przesuwała swoim
palcem w dół kartki. - Trzynastą?
-
Przyjdę na wyznaczoną godzinę – stwierdziłam i zapytałam –
Aaa…gdzie mam dzisiaj spać?
-
Widzisz Temari – Tsunade
rozsiadła się wygodnie w fotelu. – Hotel, który jest
przeznaczony tylko dla delegacji z innych wiosek jest…zapełniony.
Wiąże
się to z nadchodzącym egzaminem na Chūnina
i kilku innych spraw.
Więc
załatwiłam ci nocleg u wysoko postawionego ninja z naszej wioski –
miałam
nadzieję, że
będzie to jakaś miła kunoichi.
-
Więc gdzie mam się udać?
-
Proszę tu masz adres, a tutaj list, który masz przekazać
właścicielowi mieszkania – podała mi kopertę, którą zaraz
schowałam do kieszeni.
W
tym momencie ktoś zaczął pukać lekko w okna Hokage. Ta tylko
spojrzała na okno zrezygnowana i kiwnęła palcem. Do gabinetu przez
okno wszedł silnie zbudowany mężczyzna. Najwięcej kontrowersji
wzbudzała jego twarz, na której miał maskę ANBU z wzorem wilka.
Zza maski z tyłu głowy widać było ciemne włosy spięte
w spiczasty kucyk. Facet miał kolczyki w uszach. Oprócz tego
przedstawiał się on jak większość członków ANBU. Miał on
standardowe obuwie shinobi. Długie czarne spodnie podwinięte trochę
przy kostkach na których miał zawiązane bandaże, a na udzie
spoczywała kabura na kunai’e. Nosił białą koszulkę na
ramiączka na którą nałożona była zbroja ANBU. Mały tatuaż
wcześniej wymienionej grupy widniał na jego ramieniu. I założone
długie czarne rękawice bez palców, na których przed kostkami były
małe blaszki. Nosił on jeszcze metalowe karwasze, a z tyłu na
pasku od spodni kaburę na sprzęt ninja plus katanę na plecach.
Trzeba przyznać prezentował się dość niebezpiecznie i groźnie.
-
Naucz się korzystać z drzwi – powiedziała z wyrzutami Tsunade.
-
Proszę o wybaczenie Hokage-sama. – To był głos tego gościa!
Głos tego gościa, którego spotkałam dzisiaj na ulicy, ale
niestety on chyba mnie nie rozpoznał, bo nie zwracał na mnie
większej uwagi. Trochę się zawiodłam, ale cóż…w życiu tak
bywa. Postanowiłam nie roztrząsać tego, że dzisiaj na siebie
wpadliśmy.
-
Przepraszam, ja już pójdę – rzuciłam krótko i odwróciłam się
w kierunku drzwi. – Do jutra Hokage-sama.
Odprowadziłem
znajomą blondynkę wzrokiem do drzwi i gdy byłem pewny, że już
nas nie słyszy zacząłem mówić:
-
Chce zgłosić, że misja zakończyła się pełnym sukcesem.
Zakładnicy zostali przejęci, napastnicy złapani i obyło się bez
większych ran – powiedziałem znudzonym tonem.
-
Cieszę się że mam w wiosce takiego ninje jak ty Shikamaru –
Tsunade uśmiechnęła się. – Dobrze to chyba wszystko, raport
dostarczysz mi jutro, a dzisiaj już nie mam dla ciebie żadnych
zadań – przestała się uśmiechać i zatopiła swój wzrok w
tonie papierów.
-
Hai – powiedziałem i podszedłem do okna.
-
Drzwi! – warknęła Tsunade nie wychylając głowy zza papierów.
Postanowiłem
jednak puścić jej uwagę mimo uszu i szybkim ruchem wyskoczyłem
przez otwarte okno. Zza pleców słyszałem jakieś obelgi dotyczące
mojej osoby. To było zabawne. Zawsze tak robiłem i ona zawsze tak
reagowała. Mimo wszystkich jej wysiłków za każdym razem używałem
jej okien jako drzwi i nigdy mnie za to nie karała, ale
cóż…odpowiadał mi taki stan rzeczy. Biegłem w kierunku mojego
apartamentu, przeskakując z jednego dachu na drugi. Było tak
przyjemnie…zimny powietrze wiejące prosto w moją twarz.
Ach...Uwielbiałem wiosnę. Chyba najbardziej ze wszystkich pór
roku. Nie za ciepło. Nie za zimno. Dni były dla mnie wystarczające
długie, aby wstać o 12, zjeść, potrenować, zjeść, potrenować,
odprężyć się i pójść spać. Chyba, że mój idealny plan dni
psuła jakaś misja, ale zazwyczaj mniej więcej tak wyglądał mój
typowy dzień. Mój
błogi stan rozmyśleń
i wieczorny
jogging został
przerwany
przez
żeński wrzask:
-
Tylko mnie dotknij, a nie będziesz zdolny, żeby dotknąć
czegokolwiek do końca twoich dni!
Zatrzymałem
się na jednym z dachów i spojrzałem w dół. Była to mała, słabo
oświetlona, kwadratowa uliczka na której znajdowało się
dziesięciu facetów, którzy prawdopodobnie byli troszkę wstawieni.
Otoczyli dziewczynę, która za plecami miała już tylko mur. Nie
widziałem za bardzo żadnej twarzy. Ale nie tym powinienem się
martwić, trzeba było działać. W mojej głowię szybko narodził
się plan, który na pewno miał wypalić, zacząłem grzebać w
tylnej kaburze za poszukiwaniem dwóch kulek. Kiedy już je znalazłem
od razu rzuciłem je w środek uliczki.
Moja
ręka powędrowała w kierunku pleców i
chwyciła
wielki
wachlarz, kiedy nagle zobaczyłem dwie kulki lecące z góry. Bomba
błyskowa i dymna? Tak! Nagle przed oczami zrobiło mi się strasznie
jasno. Nic nie widziałam. Do moich uszu zaczął dochodzić dźwięk
bijatyki i jęki mężczyzn. Po dłuższej chwili moich trudów, żeby
cokolwiek dostrzec jęki ustały. Za moment, gdy dym opadł
dostrzegłam niewyraźną sylwetkę mężczyzny, który klęczał na
ziemi i trzymał się za prawe ramie. Chciałam do niego podbiec i
pomóc, po czym podziękować, ale w tym momencie mężczyzna
wskoczył na wysoki dach zostawiając za sobą tylko: małą kałuże
krwi i mnie. Patrzyłam w miejsce, w którym zniknął mi z oczu
zastanawiając się kto był moim „bohaterem” i dlaczego uciekł.
Kurde,
byłem zbyt nieostrożny i dałem się zranić. Na szczęście rana
nie była zbyt głęboka, ale dało się odczuć jej skutki.
Zaplanowałem, że pierwsze co zrobię po powrocie do domu to to że
opatrzę moją ranę. Byłem
już dość blisko mieszkania, ale postanowiłem że nie będę już
biegł tylko przejdę się po dachach w celu nie obciążania
bardziej mojego organizmu. Krótki sprint i sparing z dziesięcioma
chłopami wystarczy mi jako forma wieczornych ćwiczeń. Po kilku
minutach dotarłem do okien mojego apartamentu. Otworzyłem je i
wszedłem do środka. Udałem się do przedpokoju, aby zdjąć buty.
Kurde, coś tu nie pasuję! Podczas zdejmowania butów zauważyłem,
że drzwi nie były zamknięte na zamek. Ktoś się włamał? Nie mam
tutaj jakichś wartościowych rzeczy, ale postanowiłem rozejrzeć
się po mieszkaniu. Sprawdzić co zniknęło i może podczas małego
remanentu uda mi się znaleźć jakieś wskazówki co do tego kim
mógł być włamywacz. Postanowiłem, że ułatwię sobie zadanie
wzywając mojego kompana. Rozgryzłem palec , zaznaczyłem krwią
kreskę na dłoni, wykonałem serię pieczęci i uderzyłem ręką
lekko o podłogę. Kuchiyose no Jutsu! Zza kłębów dymu wyłonił
się biało-czarny haski o niebieskich oczach i rozmiarach dorosłego
psa.
-
O co chodzi Shikamaru? – spytał grzecznie pies.
-
Hejka Shinji. Ktoś włamał się do mieszkania, powęsz trochę, a
może uda Ci się złapać jakiś trop – powiedziałem z uśmiechem.
-
Może? Na pewno zaraz coś znajdę – rzekł oburzony i zaczął
wąchać podłogę i iść wzdłuż korytarza - Boże! Posprzątaj tu
czasem, bo rozwalisz mi nos.
O
Shinji’m można powiedzieć na pewno to że był on ambitny i
dokładny.
Zawsze, gdy go o coś prosiłem to ten starał się to zrobić jak
najszybciej i jak najlepiej. Naprawdę go za to ceniłem, a co do
mojego mieszkania to miał rację. Trochę tu śmierdziało. Wzdłuż
korytarzu, który prowadził z przedpokoju do wszystkich pokojów w
mieszkaniu, było w miarę czysto. Zaraz po prawo były drzwi do
ubikacja, w której urządzenie sanitarne potrzebowało trochę
szmatki i jakiegoś środku do czyszczenia. Idąc wzdłuż korytarza
na lewo był salon z dużą sofą na środku i drewnianym stołem, na
którym walała się masa ciuchów i opakowań po jedzeniu na szybko.
Zaraz na
przeciwko salonu po drugiej stronie korytarza
była kuchnia z jadalnią, w której nikt dawno nie zmywał. No cóż
można powiedzieć, że jestem zajętym człowiekiem. Kierując się
dalej po lewej była jedna sypialna, która należała do mnie, a po
prawej druga, należąca do ewentualnych gości. Obie były połączone
z łazienką, do której drzwi znajdowały się na końcu korytarza.
Tak do łazienki można było dostać się z trzech różnych miejsc.
Shnji był już przy łazience i wyraźnie na mnie patrzył.
Świetnie, znałem
ten wzrok, to był wzrok, która chciał się pochwalić swoim
sukcesem.
Za chwilę stałem przy moim
psie, a
on wskazał łbem na łazienkę. Wsłuchałem się i usłyszałem
dźwięk lecącej wody. Co?! Ktoś się włamał żeby się wykąpać?
Pomyślałem, że lepiej będzie nie wlatywać z buta do łazienki z
dwóch powodów. Po pierwsze, nie chciałem niczego rozwalić, a po
drugie perspektywa nagiego faceta pod moim prysznicem była
dość…nieprzyzwoita. Zdecydowałem się opatrzyć moją ranę w
czasie, gdy jakiś przyjemniaczek używał mojego prysznica. Zdjąłem
z siebie całe opancerzenie i zostałem tylko w spodniach,
podkoszulce i masce ANBU. Wziąłem: bandaż, gazę, igłę,
nić i
wodę dezynfekującą z mojej szafki po czym namoczyłem gazę
wodzie i przetarłem parę razy ranę. Potem wziąłem
igłę i nić i zacząłem zaszywać rozcięcie
gdy skończyłem, wziąłem jeszcze raz gazę i
przyłożyłem do rany, a następnie owinąłem parę razy bandażem.
W tym czasie z łazienki przestały dochodzić odgłosy lecącej
wody. Zdecydowałem, że już trochę za wiele czekam na ujawnienie
się nieznajomego, podszedłem do drzwi i zapukałem do nich
stanowczo.
-
Kto tam? – rozbrzmiał damski głos. Zamurowało mnie, nie
sądziłem, że mogła to być dziewczyna.
-
Mam lepsze pytanie Kim jesteś i co tu robisz? – spytałem chłodno,
po chwili drzwi się otworzyły, a zza nich wyłoniła się ładna,
zgrabna kobieta z ciemno zielonymi oczami, lekko mokrymi blond
włosami spiętymi w cztery kitki w białym szlafroku. Dawno się z
nią nie widziałem…przyznaję, że Mała Temari stała się bardzo
pociągająca.
-
Cześć – przywitała się z uśmiechem.
-
Co tu robisz? – kontynuowałem chłodno moją serie pytań.
-
Mógłbyś być bardziej miły dla gości – powiedziała z obrażoną
miną i dała mi kartkę, którą zacząłem czytać w myśach:
Shikamaru!
Daj
naszej koleżance nocleg na parę dni. Przybyła tutaj wykonać
misję, ale niestety nie ma miejsca w naszym hotelu dla delegacji.
Dlatego zdecydowałam, że będzie mieszkała u Ciebie przez te kilka
dni. Jeśli się nie zgodzisz to zasypię Cię misjami do końca
życia, a jeśli Ona wyrazi choć małe niezadowolenie po pobycie u
Ciebie to stanie się z Tobą to co w punkcie wyżej. Postaraj się!
Tsunade
Świetnie!
Muszę użerać się z jakąś babką przez jakiś czas. Ech…ale
jest jedna rzecz, którą muszę przyznać Tsunade, a mianowicie to,
że ładnie mnie wyrolowała. Wyrolowała? Ba, zrobiła mnie totalnie
w konia. Nawet nie chciała mi powiedzieć prosto w twarz o tym, że
będę miał przez jakiś czas współlokatorkę, bo wtedy musiałaby
słuchać moich narzekań i jęków. Uśmiechnąłem się w duchu, bo
gdybym ja był na jej miejscu to postąpiłbym ze sobą tak samo.
Ech…to dziwne, że mam za złe komuś, że zrobiłbym tak samo jak
on, ale teraz nie miałem czasu nad rozmyślaniem o tym. Musiałem
wymyślić jakąś ściemę, żeby Temari nie wiedziała o tym że
Shikamaru i koleś z ANBU, który stoi przed nią to ta sama osoba.
-
Jak masz na imię? – spytała wpatrując się zaciekawiona w maskę,
którą miałem na sobie.
-
Nieważne – uciąłem krótko zmienionym głosem.
-
Nie masz zamiaru powiedzieć mi jak masz na imię mimo tego że mamy
ze sobą przez chwilę mieszkać? - Naburmuszyła się.
-
Nie mam zamiaru, bo zaszła mała pomyłka.
-
Jak to? – zapytała ze zdziwioną miną.
-
Nie jestem właścicielem tego mieszkania, a tylko jego przyjacielem
i przyszedłem go o czymś poinformować, ale widzę, że go nie ma
więc pewnie jest gdzieś w drodze między pracą, a domem. Może uda
mi się go spotkać gdzieś na głównej ulicy, a co do nas to pewnie
się więcej nie spotykamy, bo jesteśmy z dwóch różnych wiosek.
-
Acha…Mimo wszystko to chciałam ci podziękować za pomoc dzisiaj -
przestała na chwilę mówić i kontynuowała. - Poznaję cię,
jesteś tym facetem, na którego dzisiaj wpadłam, a potem pomógł
mi z jakimiś oprychami – mówiła cały czas z uroczym uśmiechem.
-
Nie ma za co, na razie – powiedziałem i udałem się do drzwi
razem z psem, który cały czas przypatrywał się całej rozmowie.
-
Na razie! I jeszcze jedno, masz bardzo ładnego psa - usłyszałem
zza pleców, ale postanowiłem nie ciągnąc rozmowy.
Wyszedłem
na klatkę schodową i kierowałem się w dół.
-
Słyszałeś? Jestem bardzo ładny – powiedział z dumą Shinji.
-
Nie bierz tego głęboko do serce – odrzekłem z zawadiackim
uśmiechem, ale gdy zobaczyłem jego smutny pysk dodałem. – Nie
przejmuj się, żartowałem, ale teraz muszę cię odwołać. Narka.
-
Paa – powiedział i zniknął w kłębie dymu.
Musiałem
dostać się niepostrzeżenie do mojego pokoju i zmienić ciuchy,
żeby Temari nie podejrzewał tożsamości faceta z ANBU. Wskoczyłem
na dach mojego bloku i zeskoczyłem na balkon od salonu po czym
rozejrzałem się po pomieszczeniu, ale na szczęście nie było jej
w tym pokoju. Przeskoczyłem barierkę i otworzyłem okno od mojego
lokum, spojrzałem przez okno. Tutaj też jej nie było. Wszedłem
cicho do pomieszczenia i otworzyłem szafę. Zdjąłem z siebie
wszystkie ciuchy i włożyłem je na półkę, na której trzymałem
tylko ubrania i sprzęt do pracy. Ubrałem na siebie szare rurki,
standardowe buty shinobi, ciemno zieloną koszulkę w serek, a na to
zapinaną na guziki czarną bluzę z długim rękawem i szarym
herbem klanu Nara na lewym ramieniu. Po czym wyszedłem cicho przez
okno, aby w końcu wejść do domu jako Nara Shikamaru.